27 sty 2017

Fajne rzeczy - styczeń 2017.




Witam Was kochani!
Przyznam szczerze, że już od kilku dni noszę się z zamiarem dodania nowego wpisu, aż w końcu nastał ten właściwy dzień. 
W przerwie w nauce na przedostatni (na szczęście!) egzamin postanowiłam zasiąść przed laptopem i podzielić się z Wami rzeczami, które w ostatnim czasie mnie zaskoczyły, zauroczyły tudzież zaciekawiły. Fajne rzeczy to nic innego jak ulubieńcy, ale po prostu bardziej przekonuje mnie ta nazwa, sami rozumiecie ;-) 

Mam nadzieję, że spodoba Wam się ten subiektywny zbiór nie tylko kosmetyków, ale i książek i innych perełek. Myślę, że każdy znajdzie coś dla siebie, a może nawet któraś z moich propozycji stanie się Waszym ulubieńcem! Byłoby mi bardzo miło :)

Bez zbędnego przedłużania zapraszam do oglądania i czytania, 
enjoy! 


* * * 


1. Gadżet


Zacznę trochę niestandardowo i pokażę Wam gadżet, który przewrócił moje życie do góry nogami! Oczywiście trochę koloryzuję, bo rzecz jasna wszyscy dobrze wiemy, że da się żyć bez telefonu (ale po co, skoro można żyć z nim :D). Prawdą jest, że cieszę się z nowego telefonu jak małe dziecko, kiedy mama kupi mu lizaka. 

Mowa o telefonie Huawei P9 Lite, którego od tygodnia jestem szczęśliwą posiadaczką. Jeśli nigdy nie mieliście do czynienia z telefonem słabej jakości to prawdopodobnie nie zrozumiecie mojego zachwytu, jednak uwierzcie: różnica jest ogromna! Wcześniej miałam Samsunga Galaxy Core 2, który był... daleki od ideału, delikatnie mówiąc. Ciągle się zacinał, bateria potrafiła rozładowywać się do zera w ciągu godziny, brakowało pamięci nawet gdy przywracałam go do ustawień fabrycznych, nie czytał mi dodatkowej karty pamięci... Jednym słowem: dramat. Wciąż się dziwię jak mogłam z nim wytrzymywać przez prawie dwa lata!!!


 

Telefon Huawei P9 Lite śmiga bez żadnego zacinania się, bateria trzyma około dobę (przy bardzo długim użytkowaniu), ma dużo pamięci wewnętrznej, aplikacje da się normalnie odinstalować gdy już ich nie chcemy... no i ta jakość zdjęć, to jest zdecydowanie coś, co zachwyca mnie najbardziej!

Dodam jeszcze, że część zdjęć z tego wpisu była robiona właśnie tym telefonem - ciekawe czy będziecie w stanie odróżnić je od tych robionych lustrzanką ;-)





2. Książki 




O tym, że jestem ogromną fanką książek wspominałam już tyle razy, że chyba nie ma sensu robić tego ponownie. 
Nie powinno być więc zdziwieniem, że w tym wpisie pojawia się ich aż 4 i co najlepsze - niemalże każda traktuje o czymś zupełnie innym!




*





Książkę "Zielone koktajle" dostałam w prezencie urodzinowym i był to bardzo trafiony wybór, bo odkąd mam blender - uwielbiam przygotowywać koktajle. Często zastępują mi one poranną kawę, od której kiedyś byłam niemalże uzależniona. 




W książce znajdziecie aż 365 przepisów na przeróżne koktajle - niektóre połączenia są tak zaskakujące, że aż ciężko uwierzyć! 
 Ja mam oczywiście kilka ulubionych kompozycji, szczególnie tych z wykorzystaniem szpinaku czy mięty, ale myślę, że w takiej książce naprawdę każdy bez problemu znalazłaby coś dla siebie. 
Wystarczy tylko zerknąć do spisu treści na początku książki, który jest podzielony na poszczególne kategorie, np. koktajle na śniadanie, koktajle oczyszczające, czy koktajlowe zupy kremy. 
Warto dodać, że książka jest napisana przez autorkę bloga Zielone Koktajle :)

 Bardzo polecam, szczególnie osobom, które tak jak ja nie wyobrażają już sobie swojej diety bez koktajlowej bomby energetycznej!




*


Kolejną pozycję sprawiłam sobie sama, bo warto wspomnieć, że wręcz uwielbiam kupować nowe książki, jednak zawsze jest mi albo szkoda kasy albo po prostu jej nie mam :D

"Elementarz stylu" autorstwa Katarzyny Tusk to książka przede wszystkim przepięknie wydana - a nie wiem, jak Wy, ale ja zwracam na to bardzo dużą uwagę! 
Ogromnie podziwiam już od wielu lat to, z jaką konsekwencją Kasia tworzy swój styl, który wydaje się być zupełnie zwyczajny - i właśnie przez tę zwyczajność wyjątkowy. Uwielbiam tę prostotę jej stylizacji, dlatego w końcu zdecydowałam się zakupić książkę. 



Jeśli chodzi o poradniki - lubię je mieć u siebie na półce, ale nigdy nie przeczytałam żadnego od deski do deski. Po prostu nie potrafię, zawsze kończę w pewnym momencie i mija sporo czasu zanim znów powrócę do lektury. Nie inaczej było w przypadku "Elementarza Stylu", który zaczęłam czytać w przerwie świątecznej i utknęłam w połowie. Jednak absolutnie nie jest to wada samej książki - raczej mojego nastawienia do czytania poradników :)
 Ten czyta się naprawdę przyjemnie, lekko, zresztą jeśli odwiedzacie bloga Kasi Tusk to wiecie jakiego typu ma pióro. 
Ja polecam, fajny poradnik, który dobrze mieć pod ręką. 
Dodatkowym plusem są przepiękne zdjęcia umieszczone w książce oraz miejsce na własne zapiski i notatki odnośnie ubioru. 




*

 


Kolejne dwie książki są już w bardziej psychologicznym klimacie i obie kręcą się w tematyce narkotyków, która już niebawem będzie mi wyjątkowo bliska... ;-) 




 Do zakupu książki "Oswoić narkomana" przekonał mnie wywiad (część 1, część 2)
 u Łukasza Jakubiaka z panem Robertem Rutkowskim, który oglądałam dosłownie z otwartą gębą. 
Dawno nikt nie wywarł na mnie tak ogromnego wrażenia jak pan Robert. Wciąż nie mogę wyjść z podziwu nad jego wewnętrzną siłą, mądrością i bardzo podziwiam, że był w stanie wygrzebać się z tego bagna, jakim jest uzależnienie od narkotyków. 

Książka poruszyła mnie jeszcze mocniej - choć nie sądziłam, że będzie to możliwe - sprawiła, że momentami zastanawiałam się nad sensem życia, nad tym jak wiele człowiek może zrobić, jak się upodlić, żeby tylko zdobyć coś, na czym w danym momencie zależy mu najbardziej. Nie będę pisać nic więcej... Tę książkę po prostu TRZEBA przeczytać i przeżyć samemu wszystkie emocje w niej zawarte. Emocje, które ktoś naprawdę przeżył. 

Książkę czyta się błyskawicznie, bo w zasadzie jest to spisana rozmowa pani Ireny Stanisławskiej z panem Robertem Rutkowskim. Wciąga i pozostawia mnóstwo refleksji. Naprawdę warto.


 

*


 
Kolejnej książki chyba nie muszę nikomu przedstawiać... Mam wrażenie, że wszyscy czytali "Pamiętnik narkomanki", zresztą wcale się nie dziwię, jeśli to prawda.

 Nie przesadzę mówiąc, że ja wychowałam się na tej książce. Odkąd tylko wypożyczyłam ją w szkolnej bibliotece - czytałam ją non stop, czasami kilka razy w tygodniu. Cały okres gimnazjum przeszłam mając z tyłu głowy wydarzenia, o których dowiedziałam się z tej książki. Tak naprawdę to ta wielokrotna lektura "Pamiętnika..." wznieciła we mnie miłość do psychologii. Nie tylko mnie przeraziła (bo trzeba przyznać, że czasami te historie mrożą krew w żyłach), ale także rozbudziła we mnie niesamowitą ciekawość. I tak, jestem tu gdzie jestem, niesamowicie szczęśliwa i wdzięczna. Nie mogłabym nie mieć tej książki w swoim własnym zbiorze, bo chociaż nie przeżyłam tego, co autorka to mimo wszystko bardzo mocno się z nią utożsamiam. 
Jeśli wśród moich czytelników znajdzie się ktoś, kto jeszcze jakimś cudem nie czytał tej książki - to musicie to koniecznie nadrobić! 

Ja już nie mogę się doczekać momentu, kiedy po zdanej sesji (daj Boże!) rozsiądę się wygodnie i ponownie wsiąknę w ten mroczny świat... Ciekawa jestem, czy emocje podczas jej czytania będą wciąż tak silne jak kilka lat temu!




3. Instagramy 

Płynnym ruchem przechodzimy od książek, do... tak, dobrze widzicie! 
Do Instagramów!

 Wybrałam kilka profili, które szczególnie przykuwają moją uwagę, które uwielbiam oglądać, które mnie inspirują i zachwycają. 



 Jako pierwszą polecam Wam cudowną Kasię, 
której konto uwielbiam głównie za estetykę, za dbałość o szczegóły, za wyczucie stylu, piękne włosy i jeszcze ładniejszy uśmiech!
Koniecznie wpadnijcie, bo Kasia naprawdę potrafi zainspirować :)


*
 


 Kolejny profil to Daisylineblog, 
czyli esencja delikatności, kobiecości, klasy i elegancji. Uwielbiam tę estetykę i fryzurkę pięknej właścicielki!
*


 Profil simpliciteblog spodoba się fanom minimalizmu! Znajdziecie tam bardzo proste, ale niezwykle intrygujące i "czyste" ujęcia. Notabene podziwiam ludzi, którzy potrafią prowadzić swoje konto w tak spójny sposób, mi nigdy nie wychodzi :D


*




Rzecz jasna polecam Wam moją kochaną Kornelię, która sprawiła, że mój blog nabrał innego wyrazu (jeszcze raz dziękuję!!!). To słoneczko jest moją nieustanną inspiracją, uwielbiam jej poczucie stylu i zawsze piękne, dopracowane zdjęcia!


*



 Profil Claudii uwielbiam głównie za jej niezwykle piękną buźkę i zawsze perfekcyjne w każdym calu makijaże!!! 


 *





I na koniec moja kolejna inspiracja, Natalka, którą bardzo podziwiam za twórcze podejście do życia, za tą ogromną fascynację psychologią, której mi czasem brak, za pomysły i ich realizację... za całokształt. Dziękuję, że jesteś, dziewczynozjednymokiem!!!! <3


Póki co polecam Wam te profile, ale jeśli spodoba Wam się taka forma to będę to robić częściej, już zapisuję kolejne konta... ;-) 



4. Kanały na YT 

Skoro już polecam Instagramy, to wręcz nie wypada nie wspomnieć o kilku kanałach na Youtube. 
Prawdopodobnie większość z nich już znacie, ale może znajdzie się ktoś, kto jeszcze ich nie widział, a warto!



Na początek kanał, który prowadzi prześliczna Kayley Mellisa. Dziewczyna robi takie fryzury, że szczena opada, zresztą... sprawdźcie sami!

Oczywiście nie mogłabym nie wspomnieć o trzech kanałach, które są moimi ulubionymi. 
Filmy, które tworzą te dziewczyny oglądam zawsze z ogromną przyjemnością!

1. Kanał dziewczyn z LOVEANDGREATSHOES 
od lat mój ulubiony :) 
2. Kanał Klaudii Łepkowskiej (ten głos, oooch)
3. Kanał Oliwii CHEERSMYHEELS 
niezwykłe wyczucie stylu i perfekcyjna dbałość o szczegóły, aż miło popatrzeć! 

Polecam sprawdzić je wszystkie... jednak ostrzegam, bardzo możliwe, że wsiąknięcie! 
Nie włączać w chwili, gdy musicie się uczyć!!!!


*

5. Strony z cytatami 

Jako iż uwielbiam słowa i zawsze mi ich mało, to wciąż wyszukuję stron, z których mogłabym czerpać cytaty.
Postanowiłam podzielić się z Wami kilkoma, które obfitują w masę wyjątkowo trafnych słów... 


Uwaga, to grozi przedawkowaniem emocji!!!


*

6. Kosmetyki 

Cóż by to były za fajne rzeczy bez kosmetyków?
Myśleliście, że się ich nie doczekacie?! To mam nadzieję, że Was miło zaskoczyłam :) 


Pielęgnacja



Nie wiem, jak Wy, ale ja nie wyobrażam sobie zimy bez dobrego kremu do rąk i balsamu do ust. 
Moja tłusta/mieszana skóra w okresie zimowym ma tendencję do okropnego przesuszania się, dlatego tym bardziej przykładam wagę do odpowiedniego jej nawilżania.

Póki co w kwestii ust i dłoni jestem wierna marce Neutrogena, bo sprawdza się u mnie rewelacyjnie!




Ten szybko wchłaniający się krem do rąk udało mi się kupić w promocyjnej cenie w drogerii Rossmann, z czego bardzo się cieszę, bo już w zeszłym roku się na niego czaiłam. 
Trzeba przyznać, że producent nie kłamał - ten krem wchłania się naprawdę dość szybko, nie zostawia tej okropnej tłustej warstwy na skórze, której nienawidzę. Ponadto ma bardzo przyjemny, świeży zapach i co najważniejsze: faktycznie nawilża nawet mocno przesuszone dłonie. Gorąco polecam, szczególnie zimową porą ;-)


*


Kolejna perełka od Neutrogeny, bez której już nie wyobrażam sobie funkcjonowania w zimie to intensywnie regenerujący balsam do ust, który według obietnic producenta "natychmiast nawilża popękane usta, intensywnie kojąc i przynosząc im ulgę". 
Całkowicie szczerze się pod tym podpisuję! Kupiłam ten produkt w momencie, gdy moje usta wręcz wołały o pomstę do nieba, były tak suche i tak popękane, że aż zaczęło mi to sprawiać ból... Na szczęście balsam szybko sobie z tym poradził i uratował moje usta od totalnej zagłady. 
Kolejny must have, polecam!!!!

*

Jeśli chodzi o pielęgnację twarzy to już od kilku miesięcy jestem wierna produktowi z Avene Cleanance Expert. Ten krem/emulsja jest przeznaczony do skóry z tendencją do trądziku (czyli takiej, jak moja) i sprawdza się u mnie naprawdę świetnie. Co prawda nie używam go codziennie, bo nie daje mi tak mocnego nawilżenia, jakiego potrzebuję szczególnie teraz, ale jest bardzo dobry pod makijaż. Ponadto uwielbiam jego świeży zapach! Nie wyobrażam sobie swojej pielęgnacji bez tego kremu i liczę na to, że gdy mi się skończy to uda mi się upolować go na promocji, bo w cenie regularnej jest dość drogi. Mimo wszystko - warto!





W mojej wieczornej pielęgnacji skóry twarzy w ostatnim czasie króluje krem z Ziai Kozie mleko do cery suchej skłonnej do zmarszczek. Bardzo lubię dość bogatą konsystencję tego kremu, która sprawia, że na skórze faktycznie czuć nawilżenie. Produkt sprawdza się też pod makijaż, bo dość szybko się wchłania i nie zostawia tłustego filmu. 
Dobra rzecz w korzystnej cenie, jak to Ziajka!




Kolejny zimowy niezbędnik to kultowy już kremik Tender Care z woskiem pszczelim z Oriflame. Z ręką na sercu - ten produkt ratował mnie za każdym razem, gdy byłam chora i przez ciągłe wydmuchiwanie nosa skóra wokół niego robiła się podrażniona i nieznośnie czerwona. Ten krem uspokaja wszelkie zaczerwienienia, dobrze koi, nawilża. MUST HAVE :) 






Jeśli ktoś z Was poszukuje najlepszej oczyszczającej maseczki na rynku to dobrze trafiliście. 
Oto ona. 
Zdecydowanie najlepsza jaką miałam, a uwierzcie, że testowałam już ogromną ilość masek do twarzy. Niepozorna Bania Agafii, która czyni cuda. Ta oczyszczająca maseczka z dziegciem tak dogłębnie oczyszcza skórę, tak otwiera pory, że to jest aż nie do uwierzenia. Uwielbiam ją i polecam z całego serca, bo naprawdę jest genialna!!! 






Czarne maseczki węglowe z Bielendy zyskały w ostatnim czasie niezwykłą popularność i powiem szczerze, że wcale się nie dziwię. 
Miałam już chyba wszystkie (a z tego co wiem, to są dostępne trzy rodzaje) i każdą bardzo lubię. Dobrze oczyszczają, pozostawiają skórę miękką i gładką. Super efekt :) 


*
 

Ten na pozór zwykły olejek pod prysznic z Isany z naturalnymi olejkami i witaminą E jest w ostatnim czasie istnym wybawcą... Jednak tym razem nie dla mnie i mojej skóry, a dla moich pędzli! 
Nie wiem, czy Wy też tak macie, ale ja nie znoszę momentu, w którym muszę umyć pędzle... Zwykle zajmowało mi to mnóstwo czasu, szorowałam każdy po kolei, często nie mogłam ich domyć. Odkąd mam ten olejek (a to już moje drugie opakowanie) mycie pędzli stało się o wiele przyjemniejsze i co lepsze - szybsze!!! Jeśli jeszcze go nie testowałyście to bardzo polecam, tym bardziej, że często można go znaleźć w promocyjnej cenie w Rossmannie. 


*


Kolorówka

Jeśli chodzi o kolorówkę to jest dość skromnie, przyznaję. 
Jednak produkty, które wybrałam świecą triumfy w mojej kosmetyczce już jakiś czas, dlatego stwierdziłam, że warto o nich wspomnieć.



 

Na początek mój zdecydowanie ukochany podkład Catrice HD Liquid Coverage 010 Light Beige
 który zachwalałam już w TYM wpisie, do którego Was odsyłam, bo nie chcę się kolejny raz powtarzać. 
W dalszym ciągu go uwielbiam i uważam, że to jeden z lepszych, jeśli nie najlepszy podkład, jaki miałam!


*




 Moje paznokcie przeżywają ostatnio dość ciężki czas... W okresie sesji ich stan jest godny pożałowania, ale jeśli już zdarzy mi się je jako tako zapuścić, to zwykle sięgam po lakier z Wibo Extreme Nails w przepięknym kolorze zgaszonego różu, szczerze go uwielbiam i generalnie polecam lakiery z Wibo, bo są stosunkowo tanie, a całkiem dobre jakościowo. 



 *




Płynną matową pomadkę z Golden Rose Long Stay w numerze 05 darzę szczególnie mocnym uczuciem, dlatego postanowiłam tu o niej wspomnieć. Uwielbiam ten mocny, nasycony kolor, idealny na jesień, ale zimą, do grubego swetra wygląda równie pięknie.
CUDO.
Już mam ochotę na inne odcienie... Jednak na dwóch pomadkach nie może się skończyć, to jest obsesja!!! 



*


7. Element garderoby


Co prawda do tego wpisu nie wybrałam żadnych ciuchów, ale nie mogłam pominąć tego uroczego dodatku, którym jest przepiękna czapka z Pamami, o którą bardzo dużo osób pytało pod zdjęciami z ostatniej zimowej sesji.




Czapka jest naprawdę dobrze wykonana, a w środku ma polarek, który niesamowicie grzeje. W takiej czapie z pewnością nie zmarznę, nawet przy niskich temperaturach. 
Polecam gorąco, na stronie macie oooogromny wybór wzorów i kolorów, każdy znajdzie coś dla siebie!



A tak prezentuje się czapa na mojej głowie ;-) (zdjęcia z tej sesji już niebawem pojawią się na blogu!)




*


8. Woski 


Jeśli fajne rzeczy stycznia to oczywiście nie mogło zabraknąć wosków!
Jak wiecie - uwielbiam woski, szczególnie w okresie jesienno-zimowym.
Tym razem wybrałam dwa zapachy, które gorąco Wam polecam, bo sprawdzają się idealnie w zimowe wieczory pod kocem... ;-)



Zapach PEPERMINT COCOA - jak sama nazwa wskazuje - ma w sobie nuty kakaowe i miętowe. To połączenie jest naprawdę niebanalne, choć trochę duszące. Przywołuje na myśl gorący napój... Ja, jako fanka słodkich zapachów, jestem w nim zakochana!

Natomiast wosk APPLE CHUTNEY pachnie bardziej świeżo, ale z nutą przypieczonego jabłka... Również bardzo zimowy zapach.

Oba woski są marki Kringle. 



*

To już wszystkie fajne rzeczy, którymi chciałam się z Wami podzielić.
Mam nadzieję, że dobrnęliście do końca i że któraś z rzeczy przypadła Wam do gustu.
Koniecznie dajcie znać w komentarzach,
tymczasem żegnam się z Wami, życzę słodkich snów,
xoxo


10 komentarzy:

  1. hej hej hej!
    + za neutrogenę - na zimę jest najlepsza (zwłaszcza podczas wyjazdów w góry!)
    + bo lakier do paznokci w moim ulubionym kolorze
    + za pomysł z kontami instagramowymi
    W ogóle uważam, że dzielenie się tym, co nas osobiście inspiruje jest super, dużo mówi o człowieku i pozwala innym zobaczyć coś pięknego, a my zbieramy sobie wszystko, żeby nic nie umknęło.
    Buziaki! ;*
    Goś / zielonydeszcz

    OdpowiedzUsuń
  2. Naprawdę bardzo fajny wpis :) Lubię przeglądać takie posty :) Można wiele fajnych rzeczy odkryć :) <3
    Mój blog

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niesamowicie mnie to cieszy, bo przyznam, że trochę nad nim posiedziałam :)! Dziękuję :)

      Usuń
  3. Właśnie wyczytałam, że masz cerę trądzikową jeśli mogę zapytać jakiego używasz podkładu? Już każdego używałam i każdy zapycha i na drugi dzień mam wysyp ogromny. :-(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochana, w dalszej części posta znalazłabyś odpowiedź na to pytanie :)

      Usuń
  4. Wspaniały wpis Dominiko! Niezmiernie podoba mi się to, ile trudu włożyłaś w napisanie tego posta, zapewne zajęło Ci to wiele godzin! Bardzo fajny pomysł z wprowadzeniem polecanych kont instagramowych, youtubowych i z cytatami. Teraz dzięki twojemu blogowi mogę jeszcze bardziej się zainspirować. Bardzo Ci za to dziękuję :) Zapewne sięgnę również po polecane przez ciebie produkty, w szczególności mocno zainteresował mnie ten olejek. Myślę, że wykorzystanie go do mycia pędzli jest niesamowicie trafne i może dać wspaniale rezultaty. Uważam, że wybór Twoich ulubionych produktów z tego miesiąca jest niezwykle interesujący. Nie mogę się już doczekac podobnego posta na podsumowanie lutego. Mam nadzieję, że mnie nie zawiedziesz i również pojawi się tak interesujący wpis jak ten, a może nawet bardziej! Liczę, że będzie tak samo zróżnicowany, a nie tylko rzeczy z jednej kategorii. Wszystkiego dobrego Dominiko!
    - Twój oddana obserwatorka, N.

    OdpowiedzUsuń
  5. haha a czemu to nazwa fajne rzeczy? to pomysl Aliss......... alissvlogchannel , ale spokojnie juz jej to zglosilam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem przekonana, że Aliss nie zwróci na to szczególnej uwagi, bo nie ona jedyna używa takiej nazwy, polecam na przyszłość mniej doszukiwania się dziury w całym, całusy :)

      Usuń
  6. Jejku, Kochana, ale mi zrobiłaś wieczór! Taka cudowna niespodzianka w przerwie między kolejnym maratonem egzaminów <3 Jest mi ogromnie milo, uśmiecham się od ucha do ucha, dziękuuuję!

    "Oswoić narkomana" czeka na mojej półce, a "Pamiętnik narkomanki" też czytałam już niemalże za dzieciaka, bo chyba za czasów gimnazjum! Zrobiła na mnie ogromnie wrażenie...
    Trzymam kciuki za ostatni egzamin!
    PS. Przecudownie wygladasz w tej uroczej czapce 💗

    OdpowiedzUsuń
  7. Jejku, moja kochana! Dziekuje❤❤❤

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wszystkie komentarze! ;)