26 wrz 2015

Ulubieńcy września

Hejo! 
Witam wszystkich w deszczową sobotę. Pogoda niestety nie uległa poprawie, za to mój humor - jak najbardziej! Wróciło pozytywne myślenie, całe szczęście! Z radością przywitałam te optymistyczne myśli i nawet plan zajęć na nadchodzący semestr, który właśnie pojawił się na stronie, nie był w stanie ich zniweczyć. Chociaż plan nie należy do najbardziej korzystnych, to staram się nie załamywać. Przecież nie można mieć wszystkiego, prawda? Ważne, aby wszystkie sytuacje przyjmować z uśmiechem na twarzy, nawet jeśli początkowo wydają się być trudne i nie do przeżycia. Jednak doświadczenie mówi mi, że wszystko jest do przejścia! Dlatego bez zbędnego narzekania czas przygotować się do nowych zadań i obowiązków! Na szczęście termin powrotu do Lublina jest jeszcze dosyć odległy, dlatego korzystam póki mogę z wolności, leniuchuje i cieszę się z ostatnich chwil w domu. 

Dziś post, który najwięcej z Was chciało zobaczyć - o czym świadczą Wasze preferencje pod pytaniem, jakie zadałam na swoim fanpage'u. 
Ostatnim razem obiecałam, że takie wpisy będą się pojawiać co miesiąc i póki co obietnicę spełniam! 
Jeśli jesteście ciekawi poprzednich wpisów tego typu to odsyłam TUTAJ.

Ulubieńców września być może nie ma zbyt wielu, ale postanowiłam podzielić się z Wami tym, co szczególnie mi się spodobało w tym miesiącu. Może i Wam przypadną do gustu moi ulubieńcy. 

* * * 


 

Wrzesień to dla mnie miesiąc, w którym częściej sięgam po książki. Nie wiem, czy to kwestia pogody, czy nastawienia, ale faktem jest, że uwielbiam się zaszyć pod kocem z książką i herbatą,  i dać się pochłonąć lekturze. Szarość za oknem i deszcz bębniący o parapet tworzą klimat pewnej refleksji, zadumy, melancholii... wtedy automatycznie mam większą ochotę sięgnąć po daną książkę i wczuć się w nią, przeżywając równolegle z bohaterami sytuacje, których doświadczają. 

Chociaż przeczytałam w tym miesiącu wiele książek, to do ulubieńców wybrałam tę jedną. Dlaczego? Bo to był bardzo dobry kryminał. W dodatku polski, a zauważyłam, że rzadko wspominam (i nie tylko ja) o autorach ze swojej ojczyzny. Uznajcie to za akt patriotyzmu jeśli chcecie. 
Zygmunt Miłoszewski pisze ciekawie, momentami intrygująco. Ma nieco ironiczny styl, co potwierdza cynizm głównego bohatera.  Czyta się bardzo szybko, bo fabuła jest interesująca już od pierwszych stron. Najbardziej nie lubię zbyt długich wstępów, przez które ciężko jest przebrnąć - na szczęście tu nie doświadczyłam tego uczucia. Dodatkowym smaczkiem są wątki o Żydach - antysemityzm itp. Być może dla niektórych to temat drażliwy, ale właśnie dlatego dobrze się z nim skonfrontować i ze zwykłej ciekawości sprawdzić, jak został przedstawiony w książce "Ziarno prawdy".

 

Ja pochłonęłam ten kryminał jednych tchem, nie mogłam się oderwać i kiedy musiałam przerwać czytanie podczas powrotu busem do domu, bo za oknem zrobiło się ciemno, jedyne o czym myślałam to to, że po wejściu do domu na pewno ją dokończę. 
Takie uczucie lubię, kiedy coś pochłania moją uwagę na tyle, że nie mogę przestać o tym myśleć.
Jeśli też to lubicie to polecam sięgnąć Wam po "Ziarno prawdy". Jednak ostrzegam - możecie zarwać nockę! Jednak ta książka jest warta zarwania nie tylko jednej, ale i wielu nocy!

 

PS. Jeśli ktoś z Was woli ekranizacje książek to możecie obejrzeć film o tym samym tytule. Ja zobaczyłam z ciekawości i stwierdzam, że książka i tak o wiele lepsza. Jak w większości przypadków. 



 

Wrzesień dla studentów to ostatni miesiąc wakacji. Mi został z czasów szkolnych zwyczaj kupowania zeszytów jeszcze przez rozpoczęciem nowego roku akademickiego, nie było inaczej i tym razem. 
Mam w pamięci wciąż żywe wspomnienie, kiedy całą rodziną wybieraliśmy się do Lublina lub Stalowej Woli, do Tesco, a następnie spędzaliśmy godziny przy kartonach z zeszytami. Uwielbiałam je przeglądać, kartkować, napawać się ich widokiem. W końcu wybierałam po jednym zeszycie na każdy przedmiot i szliśmy do kasy. 
Tym razem kupiłam tylko trzy zeszyty, nauczona doświadczeniem, że im więcej zeszytów kupię tym więcej będę miała potem makulatury. Na studiach również sprawdza się zasada mniej znaczy więcej. Lepiej kupić jeden konkretny zeszyt, niż potem nosić ze sobą dodatkowe, niezapisane kilogramy. Ja wybrałam trzy, dwa małe i jeden duży. Mam dziwne przeczucie, że i tak wszystkich ich nie wykorzystam... ale przynajmniej nacieszę nimi oczy!

Wszystkie te zeszyty kupiłam w Biedronce. 

 


  
 

Kalendarz to rzecz, bez której nie potrafię się obejść. Zapisuję w nim wszystko: ważne daty, wydarzenia, plany, listy zakupów, obowiązków. Wolę przelewać swoje myśli na papier, niż pozwalać im krążyć po głowie bez celu. Na pewno też nieraz zdarzyło się Wam myśleć o czymś, co musicie zrobić, co jest niezwykle ważne danego dnia i za kilka chwil na śmierć zapomnieć, cóż to było. Prowadzenie kalendarza chroni nas przed tymi nieszczęsnymi dziurami w pamięci i sprawia, że nasz umysł jest czysty. Polecam wszystkim, którzy mają problem z nadmiarem myśli i planów w głowie. 

Kalendarz również mam z Biedronki.
 
 

*
 


Nie byłoby ulubieńców bez ukochanych produktów do pielęgnacji!
W tej kwestii we wrześniu wygrywa krem z Ziai, o przepięknym zapachu ogórków, który odświeża, koi i nawilża skórę. Naprawdę bardzo go lubię, sięgam po niego z przyjemnością i weszło mi to w nawyk!
Ten krem nadaje się pod makijaż, bo bardzo szybko się wchłania nie zostawiając na twarzy brzydkiej, tłustej warstwy. Kolejny plus to jego cena - zresztą jak większość produktów z Ziai, w porównaniu do jakości - jest śmiesznie tani!

 

*
 

 

Podczas ostatniej wizyty u mojej pani dermatolog dostałam kilka próbek kremu marki La Roche-Posay, o której wiele słyszałam i byłam jej ciekawa.
Krem Effaclar Duo [+] jest przeznaczony głównie do pielęgnacji skóry trądzikowej. Ma zwalczać niedoskonałości, zatkane pory, przebarwienia potrądzikowe. Nie zawiera parabenów. 
 Używałam go kilkakrotnie i za każdym razem zachwycał mnie zapach: bardzo delikatny, świeży. Podoba mi się także konsystencja, nieco żelowa, nietłusta. Po nałożeniu na twarz miałam uczucie silikonowej gładkości, choć nie wiem, czy cokolwiek Wam to mówi. Było to uczucie miłe. Krem szybko się wchłania, a skóra staje się zmatowiona. Czy spełnia obietnice, o których mówi producent? Ciężko mi stwierdzić, bo stosowałam go na zmianę z innymi produktami, jednak podoba mi się moja skóra w ostatnim czasie, wydaje mi się, że jest ładniejsza, bardziej oczyszczona. Chyba skuszę się na pełnowymiarowy produkt. Jeśli macie - dajcie znać jak u Was się sprawdził. 

*

 

Brązowy cień ze złotymi drobinkami z Giordani Gold (Oriflame) dopiero teraz wkradł się w moje łaski. Wcześniej był nieco zapomniany, schowany gdzieś na dnie kosmetyczki. Jednak we wrześniu coraz częściej miałam ochotę na połyskujący makijaż - zwykle używam cieni matowych. Tym razem stawiam na rozświetlone oko, a ten cień wygląda na powiece cudownie. Kolor jest subtelny, ale go widać - pigmentację oceniłabym na 6/10. 
Najbardziej lubię go aplikować na środek powieki - wtedy wygląda naprawdę dobrze.

 

*

 

Pozostajemy dalej w temacie błyskotek na powiekach. 
Ten produkt kupiłam już dawno, jednak nie używałam go - sama nie wiem czemu, szczególnie kiedy widzę, jaki daje efekt. Metaliczna, foliowa poświata na oku dodaje spojrzeniu wyrazistości i podkreśla każdy makijaż - nawet ten najbardziej zwyczajny. Bardzo lubię aplikować go w zewnętrznym kąciku, co optycznie powiększa nam oko. 

Make Up Revolution Awesome Metals 
Foil Finish Rose Gold

 


*
 



W ulubieńcach nie mogło zabraknąć także produktu do włosów! Tym razem coś w wersji podwójnej. 
Dwa olejki z Oriflame to nowość. Jeden jest wygładzający, zaś drugi ochronny. 
Oba mają intensywne zapachy, które utrzymują się na włosach po aplikacji - mi to nie przeszkadza. Wygładzający olejek pachnie bardziej słodko, dziewczęco, zaś ochronny jest bardziej intensywny, nieco męski, orientalny, aczkolwiek również mi się podoba.
 Nie dostrzegam różnic w działaniu - oba olejki wygładzają włosy, oba, naprzemiennie, nakładam na końcówki, aby je trochę "ujarzmić". Podoba mi się ich opakowanie, a plusem jest pompka, dzięki której produktu nie wylewa się zbyt dużo. 
 
 
Eleo smoothening oil with natural oils
 
 
 Eleo protecting oil with natural oils


*
 
 

W tym miesiącu na moich paznokciach najczęściej pojawiały się ciemne kolory - ten brązowy z Lovely, z serii Color Mania stał się moim ulubionym i choć mam go już dość długo to jeszcze nie zasechł. 
Numer to chyba 387, ale nie jestem pewna!

*

 

Jesień bez herbaty i świeczki dla mnie nie istnieje. 
Uwielbiam oba te elementy.  

Herbata o smaku szarlotki z dodatkiem cynamonu pieści nie tylko podniebienie, ale i zmysły. Ten zapach... aż człowiek staje się głodny! Bardzo ją lubię i cieszę się, że ją kupiłam - zamiast klasycznej, cytrynowej. 
Jesień to dobra pora na eksperymenty w kwestii smaków herbaty, dlatego jak tylko skończy mi się ta szarlotkowa przyjemność - zacznę szukać kolejnych smaczków. 

Taką herbatkę powinniście znaleźć w Biedronce. 
Świeczkę także, choć już nie wiem, jak wyglądało jej opakowanie - a szkoda, bo już mi się kończy i chętnie kupiłabym kolejną.

 

 *
 

 

Kiedy lato ustępuje miejsca jesieni, na dworze robi się coraz chłodniej, zaczyna wiać wiatr... nasza szyja staje się łatwym celem, o ile dobrze jej nie opatulimy!
Dlatego kolejny ulubieniec września to gruby szal z Sinsaya, który mogłabym nosić do wszystkiego - ma bardzo uniwersalne kolory, które możemy zmieniać w zależności od preferencji, gdyż jest dwustronny. 
Takie szale to skarb na jesień, ale i na zimę, dlatego cieszę się, że mam swój, bo z pewnością będzie mi dobrze służył kolejny sezon!
  
 

*



 


 Czego nie mogłoby zabraknąć w mojej garderobie jesienią?
 
 

To oczywiście pytanie, na które każdy z Was zna odpowiedź!
 Oczywiście - swetrów!!!

O swojej miłości do tej części garderoby trąbię już od wielu lat, dlatego pewnie już macie dość, ale cóż ja na to poradzę?
Swetry są przepiękne, ciepłe, urocze. Mogłabym nie mieć żadnego innego elementu ubioru, byleby mieć swetry! To obsesja - wiem. Ale dobrze mi z nią.
Moim swetrom również!


 
  
Jeśli chcecie zobaczyć, jakie sweterki ostatnio przygarnęłam to odsyłam Was do TEGO wpisu.



*

I na koniec muzyka, bez której nie wyobrażam sobie żadnej pory roku - nie tylko jesieni.

Wybrałam kilka piosenek, których słuchałam we wrześniu najczęściej. Klimaty są różne, więc może znajdziecie coś dla siebie i swoich uszu. 

1.

2.

3.

4.

5.

6.

7. 

8.

9.

10.

A jeśli lubicie klasykę, lub określony gatunek muzyki to polecam różne stacje RMF, jak np. RMF Gold, RMF Melancholia, RMF Love itd... Każdy znajdzie coś dla siebie, z pewnością!


* *

To już wszyscy ulubieńcy, którzy wkradli się do mojego serca w tym miesiącu. 
Mam nadzieję, że znajdziecie coś dla siebie wśród moich propozycji i oczywiście czekam na Wasze typy w komentarzach. 

Całusy,
xoxo




15 komentarzy:

  1. A dlaczego masz ciężki plan zajęć?

    OdpowiedzUsuń
  2. A co ty na to zebys zrobila post z Twoją kolekcją swetrów ? :)) Chętnie obejrzę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może kiedyś zrobię :) jak będę miała warunki :)

      Usuń
  3. Uwielbiam takie szale jak ten z Sinsaya :)
    /meainsolita.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Też pamiętam jak dawno temu jeździłam z rodzicami po zeszyty :)
    Uwielbiam zeszyty i choć zaczynam już 4 rok studiów to nadal kupuję je dużo wcześniej i tylko takie, które bardzo mi się spodobają :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Czasem jesteśmy do siebie takie podobne, lubimy to samo i podoba nam się to samo... aż dziw :)

    OdpowiedzUsuń
  6. U mnie dzisiaj było słonecznie , ale na dworze spędziłam może 15 minut bo od wczoraj jestem na antybiotyku u nadal nie mogę mówić :D w moich progach zagościł "Harry Potter " i cały wrzesień nikt go nie wygryzl.zeszyty które zakupiłas i moje serce podbiły , w poniedziałek zatargam je na studia , natomiast brak mi sweterków które u Ciebie są po prostu w prześlicznych kolorach oraz szalika który też mi się bardzo spodobał , a w ostatnim czasie posiadanie rzeczy takich jak ponoczo czy szalik w kratkę stały sie sprawa najwyższej wagi co oznacza zakupy :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Od wczoraj słucham tej pierwszej piosenki i nie mogę przestać, piękna*.* i właśnie jakoś tak kojarzy się z jesienią. Tak samo uwielbiam jesień i to z takich samych powodów:) Pozdrowienia! Zuzka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hipnotyzująca jest, to prawda... nie można się oderwać!

      Usuń
  8. Do jakiej dermatolog chodzisz?

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wszystkie komentarze! ;)