17 gru 2016

Zamówienie ekobieca / nowości kosmetyczne





Hej kochani!
Powracam do Was niczym córka marnotrawna, z podwiniętym ogonem i szczerym żalem, że znów tak mało się tu dzieje. Popadłam w marazm - tak, przyznaję. Co gorsza, nie zawsze czuję potrzebę aby zmieniać ten stan. Trwam więc w tym wewnętrznym bezruchu i biernie oczekuję, że coś się zmieni. Zdaję sobie sprawę, że takie podejście nie ma sensu, szczególnie na dłuższą metę, dlatego dziś wzięłam się w garść i postanowiłam coś naskrobać
. Z pewnością fani postów kosmetycznych będą wniebowzięci, bo - tak! - dobrze widzicie - dziś na tapetę bierzemy produkty, które zamówiłam już jakiś czas temu w drogerii internetowej ekobieca. To nie było moje pierwsze zamówienie z tej strony, dlatego z czystym sumieniem mogę Wam ją polecić. Nie dość, że znajdziecie tam dużo produktów w naprawdę przystępnych cenach, to jeszcze jest możliwość odbioru osobistego na terenie Lublina. Czego chcieć więcej?! Nic, tylko zamawiać (szkoda tylko, że obiektywnie patrząc już nic więcej mi nie potrzeba...)!







Z pewnością Waszą uwagę przykuł fakt, że zamówiłam mnóstwo produktów marki Bania Agafii. 
Jako iż miałam już do czynienia z pojedynczymi maskami/balsamami do włosów z tej firmy i sprawdzały się u mnie rewelacyjnie, tym razem postanowiłam zamówić nie tylko produkty do włosów, ale i do twarzy... 
Jednak póki co zostańmy przy włosach :) 
Nie wszystkie produkty testowałam, dlatego dam znać co sądzę tylko o tych, które już zdążyłam użyć.



Na pierwszy ogień Szampon do włosów specjalny aktywator wzrostu - w swoim składzie posiada ekstrakt z igieł sosny karłowej, pięciornik, łopian, mydlnicę lekarską, dziurawiec, eleuterokok (?) kolczasty i rokitnik ałtajski. 
Szampon ma bardzo mocny ziołowy zapach, który mi osobiście podpasował - w moim odczuciu jest to zapach bardziej świeży, aniżeli duszący. Produkt dobrze oczyszcza włosy - zresztą jak wszystkie szampony z Banii Agafii, pozostawia je miękkie i sypkie. Bardzo lubię taki efekt, nic więc dziwnego, że jestem zadowolona z tego szamponu - spełnia swoją rolę w 100%. 



*



Kolejnym produktem jest maska na bazie naturalnych składników i aktywnych ziół. Według producenta ma silne działanie odżywcze i nawilżające skórę głowy, a także wzmacniające korzenie włosów i stymulujące ich wzrost, nie obciąża włosów, przynosi uczucie świeżości i lekkości po umyciu.
Z tym ostatnim w zupełności się zgadzam, ponadto maska ma bardzo świeży, aczkolwiek znowu ziołowy zapach (co nie jest niczym dziwnym biorąc pod uwagę ilość ziół w składzie).


*



Kolejną maskę użytkuję zdecydowanie najczęściej ze wszystkich tych, które zamówiłam. Jest to ekspresowa maska do włosów regeneracyjna, przywracająca elastyczność i blask. 
I faktycznie, włosy są po niej niesamowicie miękkie i wyglądają na zdrowe. Co ważne: przy użyciu produktów z Banii Agafii nigdy nie zauważyłam podrażnienia skóry głowy! Co więcej jest ona dogłębnie oczyszczona. Zapach tej maski jest zdecydowanie najbardziej intensywny i ziołowy, niestety niezbyt przypada mi do gustu.



*


Ostatni produkt do włosów to kolejna maska, której zapach totalnie mnie urzeka: jest zdecydowanie najbardziej słodki i przy tym świeży. Połączenie idealne. Jeszcze jej nie używałam, więc nie mogę nic powiedzieć, aczkolwiek jestem na 99% pewna, że ta maska także mi się sprawdzi. 
Po prostu Bania Agafii idealnie trafia w gusta zarówno moje, jak i moich włosów ;-)



Byłam ciekawa, czy tak samo dobrze sprawdzą się u mnie produkty do twarzy Banii Agafii, więc zdecydowałam się na zakup trzech najbardziej popularnych i jednocześnie najbardziej pozytywnie ocenianych na stronie ekobieca.

(Przyznajcie, że te opakowania i ich kolory są przeurocze!)


*



Maska, która ma 83 pozytywne opinie na stronie nie mogła ujść mojej uwadze... tym bardziej, że jest to maska oczyszczająca, oczywiście bogata w ziołowy skład. 
Byłam jej niesamowicie ciekawa i już po pierwszym użyciu przyznałam rację wszystkim zachwyconym jej działaniem osobom. Tak rewelacyjnej maski jak ta nigdy nie miałam!!! A stosowałam już wiele przeróżnych masek, więc to nie lada wyczyn. 

Po pierwsze: bardzo lubię jej zapach, jest ziołowy, ale też słodki, nieco duszący, ale w ten bardziej pozytywny sposób - mam nadzieję, że wiecie o czym mówię :D
Po drugie: maska ma bardzo gęstą konsystencję, dzięki czemu nie potrzeba nakładać jej zbyt wiele - a to na pewno jest rzecz na korzyść wydajności. 
I po trzecie: ta maska naprawdę głęboko oczyszcza! Tak głęboko, że moje upierdliwe pory na nosie stają się otwarte i wyraźnie złagodzone. Używałam jej już kilkakrotnie i za każdym razem byłam równie zachwycona efektem, jaki daje. Oprócz tych wyraźnie otwartych porów, skóra stawała się miękka, gładka, napięta, po prostu wyglądała na zdrową i odżywioną. Po jej nałożeniu czuć lekkie ściągnięcie na twarzy, jednak mi to nie przeszkadza, wręcz przeciwnie: mam poczucie, że działa!
Jeśli chcielibyście spróbować i przetestować produkty Bania Agafii to koniecznie musicie zdecydować się na zakup tej maski! Zapewniam, że nie pożałujecie ;-) 

Maska dostępna tutaj.



*



Kolejną maseczkę zamówiłam z myślą o dniach, kiedy moja skóra będzie widocznie zmęczona i "szara" (co niestety zdarza się częściej zimową porą). Jako iż jest to maska witaminowa fitoaktywna i multinawilżająca to świetnie sprawdza się właśnie w takich momentach, kiedy czujemy, że naszej skórze brakuje odżywienia. 
Maska ma bardzo ciekawą konsystencję - według mnie jest żelowa i lepka. Pachnie przepięknie: słodko i owocowo. Skóra po jej nałożeniu przyjemnie się rozgrzewa, a po zmyciu jest wyraźnie nawilżona i wygląda zdrowo. 
Super produkt! 
Do kupienia tutaj. 





*



Ostatnia maska, na którą się zdecydowałam sprawdzi się idealnie u posiadaczek cery tłustej bądź mieszanej. Maska do twarzy oczyszczająca z błękitnej glinki wyraźnie oczyszcza skórę, pozostawiając ją lekko zmatowioną i mięciutką jak pupa niemowlaka. 
Bardzo fajny produkt, który lubię stosować po zmyciu cięższego makijażu (coś czuję, że i dziś pójdzie w ruch!). 

Maskę znajdziecie tutaj. 
PS. Polecam poczytanie opinii innych dziewczyn ;-)
 



*


Maski w płachcie to hit ostatnich miesięcy.
Jako iż słyszałam o nich wiele dobrego postanowiłam wypróbować na własnej skórze.




Zdecydowałam się na produkt z Bielendy (bardzo lubię tę firmę:)), co prawda maska jest przeznaczona do skóry dojrzałej, ale moja cera czasami wymaga mocniejszego odżywienia.
Maska sprawdziła się u mnie rewelacyjnie, trzymałam ją nieco dłużej niż sugeruje producent i muszę przyznać, że efekt pozytywnie mnie zaskoczył. Buzia wyglądała jak po zabiegu w salonie kosmetycznym! Niesamowicie odżywiona, promienna, napięta i gładka. Super efekt!




*




Nie mogłam sobie odmówić zamówienia maski ze Skin79 z filtratem ze ślimaka (brzmi obleśnie, wiem:D), która jest co prawda przeznaczona dla cery suchej, ale nie muszę Wam przypominać o tym, że tłusta skóra również potrzebuje nawilżenia ;-)
Jeszcze nie testowałam tej maski, więc nie podzielę się opinią, póki co czeka na odpowiednią okazję! Jednak z tego co widziałam dziewczyny na ekobiecej były raczej zadowolone, więc liczę, że i u mnie się sprawdzi. 
 Maskę znajdziecie tu.



*




Kolejny produkt to odżywka do włosów, o której producent mówi tak:

Odżywka została stworzona dla intensywnej kuracji włosów i skóry głowy. Przeznaczona jest do każdego rodzaju włosów. Specjalna receptura została oparta na ekstrakcie z henny (Lawsonia). Dzięki temu składniki mogą głęboko wnikać we włos i cebulkę włosową, docierać tam gdzie są najlepiej  wykorzystane. Preparat ma działanie lecznicze, poprawia kondycję włosów, przyczyniając się do ich pięknego wyglądu. W rezultacie stosowania włosy są zdrowsze, odzyskują sprężystość i połysk.

U mnie póki co sprawdza się super, ale nie powiem nic więcej, bo stosuję ją na zmianę z innymi produktami ;-)
Jednak sądząc po ogromie pozytywnych opinii - ta maska musi być dobra!
Znajdziecie ją tutaj. 


*


Kolejne trzy rzeczy to gadżety, które tak naprawdę nie są nam niezbędne, ale zdecydowanie ułatwiają życie. 



Pierwsza z nich to mięciutka gąbka do mycia twarzy, która ma pomóc w dogłębnym oczyszczeniu naszej skóry. Bardzo ją lubię i używam jej głównie podczas wieczornej pielęgnacji. 




*




Moje kolejne podejście do gąbki... W ostatnim wpisie z nowościami kosmetycznymi wspominałam Wam, że ze względu na fatalny stan mojej gąbeczki z Real Techniques byłam zmuszona do zakupu innej gąbki - niestety ta z Natury okazała się totalnym niewypałem. 
Postanowiłam spróbować raz jeszcze i zamówiłam jakąś tanią gąbkę w uroczym bladoróżowym kolorze. Nie liczyłam na zbyt wiele, ale po dłuższym użytkowaniu mogę bez bicia stwierdzić, że ta gąbeczka daje radę. Co prawda nie jest to ta sama jakość co w przypadku Real Techniques, ale nie jest najgorzej. Początkowo była sztywna, ale po kilku użyciach nabrała elastyczności i wydaje mi się być bardziej miękka. Na dzień dzisiejszy jestem zadowolona i będę jej używać aż do "zdarcia" :D




*




Tym razem skusiłam się także na nowy pędzelek. Potrzebowałam czegoś nowego do rozcierania i zdecydowałam się na pędzel Kavai 89. 
Według słów producenta:

Pędzel nr 89 wykonany jest z miękkiego, mieszanego włosia: kozy i syntetycznego o jajowatym kształcie. Taki pędzel idealnie sprawdza się w miękkim rozcieraniu cieni, zwłaszcza w makijażu smokey eyes. Przeznaczony jest do blendowania sypkich, prasowanych i kremowych cieni, jak również precyzyjnej aplikacji rozświetlacza, czy pudru.

 Ja stosuję go tak jak wspomniałam do rozcierania, a ze względu na jego spory kształt uzyskuję niesamowicie gładkie przejścia między cieniami - bardzo podoba mi się ten efekt i odkąd go mam cieniowanie sprawia mi jeszcze więcej przyjemności!
 



*



W poprzednim wpisie kosmetycznym wspominałam Wam również o tym, że powracam do swojego ukochanego tuszu z Loreal Volume Million Lashes SoCouture - jak powiedziałam, tak zrobiłam!
I nie zamierzam (póki co) go zdradzać, bo to najlepszy tusz jaki do tej pory miałam.


*

Przyznaję bez bicia, że zakup tych dwóch rzeczy był podyktowany chwilową zachcianką - i jak to z zachciankami bywa, czasami okazują się nietrafione.



Tak jest w przypadku tego bronzera - jako iż posiadam już serduszko róży z MUR, zdecydowałam się na zakup bronzerów w tej samej formie. Nie mogę powiedzieć, że jest to produkt zły: po prostu jest to produkt, którego nie będę używać zimową porą. Kolory są bardzo ciepłe, złociste i połyskujące, dlatego podejrzewam, że sprawdzą się rewelacyjnie latem, do opalonej skóry. Zresztą sama nazwa wskazuje, że jest to bronzer letni. Tymczasem... produkt ląduje na dnie mojej kosmetycznej szuflady. 


*





Na szczęście kolejna zachciankowa rzecz okazała się być strzałem w dziesiątkę i absolutnie nie żałuję tego zakupu!!! 

Mowa oczywiście o kolejnej czekoladowej paletce z Make Up Revolution, tym razem mój wybór padł na czarną odsłonę: I Heart Make Up Chocolate Vice.

Kiedy tylko zobaczyłam zestawienie kolorów w tej palecie poczułam, że przepadłam... 
Są idealne! Ciepłe, jesienne, idealne na co dzień jak i na wieczór.



Nie skłamię mówiąc, że odkąd ją mam, używam jej do makijażu oczu niemalże codziennie.
I wciąż nie mam jej dość!



Początkowo nie bardzo wiedziałam, czy będę używać tych trzech odcieni różu i pomarańczy, ale zaskoczyłam samą siebie i teraz sięgam po nie równie często, co po klasyczne brązy, których również nie brakuje w tej palecie.
Jak widać - nie mogę się jej nachwalić, a to dzieje się tylko wtedy, gdy dany produkt naprawdę mocno mnie zachwyci. 
Jeśli nie macie jeszcze pomysłu na prezent dla swoich mam, sióstr lub przyjaciółek, a wiecie, że lubią się malować - z ręką na sercu mogę polecić zakup tej paletki!
Cena w stosunku do jakości jest naprawdę rewelacyjna ;-) 





*

Jeśli chodzi o zamówienie z drogerii ekobieca to już wszystko, ale pokażę Wam jeszcze swoje ostatnie łowy z drogerii Natura, w której obecnie trwają bardzo atrakcyjne przeceny (polecam zerknąć:)). 



 Z racji tego, że produkty marki Kobo były dość mocno przecenione, postanowiłam "na zapas" kupić matujący bronzer w chłodnym odcieniu 311 Nubian Desert, który bardzo dobrze się u mnie sprawdził i już dobija dna.


*

 

Jednak produkt, którego zakup bardzo mnie cieszy to podkład Catrice HD Liquid Coverage Foundation Lasts Up to 24H. 
Ja kupiłam w odcieniu najjaśniejszym, czyli 010 Light Beige.

O tym podkładzie słyszałam już tyle dobrego, że za każdym razem będąc w drogerii wypatrywałam go w szafie Catrice... i ciągle go nie było! Dlatego kiedy zobaczyłam, że w końcu jest, w dodatku przeceniony i w najjaśniejszym odcieniu, który założyłam, że będzie mi pasował... sami rozumiecie, nie mogłam się powstrzymać!
Z wielkim podekscytowaniem zabrałam się za jego testowanie i po zaledwie dwóch dniach mogę z ręką na sercu przyznać, że ten podkład jest REWELACYJNY!!!
Po pierwsze: kolor okazał się być dla mnie idealny, po nałożeniu na skórę nie ciemnieje (o czym pisały dziewczyny na moim instagramie), a idealnie się w nią wtapia. 
Podkład ma dość rzadką konsystencję, a przy tym niesamowicie mocne krycie! Nie jest to jednak produkt ciężki, nie tworzy na twarzy efekty maski - tak jak robi to Revlon. 
Koloryt cery jest pięknie wyrównany, skóra wygląda na świeżą, ale matową. Podkład po nałożeniu na skórę dość szybko zastyga i dzięki temu staje się nie do zdarcia. Obecnie mam go na twarzy już od kilku dobrych godzin i wciąż patrząc w lusterko jestem zadowolona z efektu, jaki widzę. Owszem, podkład zaczął się wyświecać w strefie T, ale jest to naturalna kolej rzeczy, a to wyświecenie nie sprawia, że mam ochotę sięgnąć po puder. Skóra wygląda na promienną, a wszystkie niedoskonałości są całkowicie zakryte. Według mnie ten podkład tworzy na skórze efekt photoshopa... ideał. Nie sądziłam, że kiedykolwiek znajdę godnego zamiennika dla rewelacyjnego, ale wciąż zbyt ciężkiego Revlona. A tu proszę... pobił go podkład z Catrice!!! 

Jeśli tak jak ja macie cerę tłustą bądź mieszaną i jeszcze nie próbowałyście tego podkładu: musicie to koniecznie zmienić! 
Z całego serca polecam jego zakup, bo jestem niemalże w 100% pewna, że też zakochacie się w efekcie, jaki daje. 
Warto kupić, tym bardziej, że obecnie jest na promocji w drogerii Natura za 23 zł :) 
Tylko pamiętajcie: ten podkład jest naprawdę trudno dostępny, ja polowałam na niego dobre dwa miesiące. 
Obecnie jestem nim tak zauroczona, że poważnie zastanawiam się nad zrobieniem zapasu... 


*

To już wszystko, co miałam Wam dziś do pokazania.
Mam nadzieję, że spodobał Wam się post i produkty, które ostatnio nabyłam. 
Jeśli macie któreś z nich to dajcie znać, jak sprawdzają się u Was.

Całusy,
xoxo



2 komentarze:

  1. Kupiłam niedawno koreańskie maseczki w płachcie (animal face masks) i są super, więc niestety te zwykłe już mnie nie zachwycają :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetne zakupy ! Uwielbiam maski Bani Agafii ( Nawet wylądował u mnie teraz post na ich temat ). Paletka MUR jest przepiękna, takie ciepłe kolory potrafią wyglądać magicznie na oczach <33
    Pędzelków do blendowania zawsze z mało ! Zamówiła teraz na ali ciekawe czy przyjdzie coś zdatnego do użytku :P
    Lubię te Twoje kosmetyczne post !

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wszystkie komentarze! ;)