11 sie 2016

Sacrum




Witam Was serdecznie w kolejnym spontanicznym wpisie. 
Przyznam szczerze, że początkowo zamierzałam opublikować coś zupełnie innego, jednak słowa uparcie nie przychodziły mi do głowy, nie potrafiłam sklecić sensownie brzmiącego zdania. Nie lubię się zmuszać do robienia rzeczy, które nie przychodzą mi naturalnie, dlatego odpuściłam sobie pisanie czegoś, czego nie czuję, na co najwyraźniej nie mam weny. I kiedy już miałam wyłączać zakładkę z tworzeniem wpisu, coś mnie tchnęło i postanowiłam napisać kilka (a może kilkanaście, lub nawet kilkaset) słów od serca, zapewne chaotycznie, ale po mojemu. 
W kilku poprzednich postach wspominałam już o tym, że w ostatnim czasie bardzo cenię sobie spokój i stabilizację. Często nie mam ochoty na przebywanie w wirtualnym świecie, bo to w tym realnym odnajduję wszystko, czego pragnie moje serce i umysł. Być może to dlatego tak ciężko zebrać mi się do publikowania wpisów, do bycia systematyczną i słowną. Zwykle kończy się na planach, które skrupulatnie notuję w kalendarzu, a następnie... zapominam, bo pochłania mnie życie. 
Myślę, że każdy z nas ma swoje małe miejsce, do którego ucieka, gdy jest mu źle, kiedy potrzebuje chwili odpoczynku, zresetowania myśli, nabrania dystansu. Dla każdego tym miejscem będzie coś innego. Jedni uciekają przed siebie, bez konkretnie określonego celu, drudzy zaszywają się w swoich bezpiecznych kryjówkach. Moje małe miejsce to mój drugi dom, o którym pewnie nie każdy wie - bo i po co się tym chwalić. Przyznaję bez bicia, że kiedyś nie dostrzegałam uroku tego miejsca, zawsze dłużyły mi się pobyty i oczekiwałam tylko na moment, kiedy wrócę do swojego właściwego domu, tu, w Janowie Lubelskim. Dziś sama nie potrafię zrozumieć swojego zachowania w tamtym czasie. Być może to kwestia dojrzałości. Im jestem starsza, tym bardziej doceniam rzeczy, które kiedyś wydawały mi się mało atrakcyjne. Dziś z chęcią wyjeżdżam za miasto i zaszywam się w swoim małym domku, położonym w cudownej lokalizacji, daleko od ludzi i wszystkiego, co złe.
Wychodzę na taras i wpatruję się w gładką taflę wody na stawach, widzę jak wiatr przemyka pomiędzy drzewami, słyszę odgłosy natury i czuję się najszczęśliwszą osobą na świecie.




W moim sercu rozlewa się spokój i błogość. W takich chwilach wiem, że nie potrzeba mi nic więcej. Mam wszystko. Mam rodzinę, bliskich, na których mogę liczyć, trzy psy, które kocham całym sercem, dach nad głową, wszystkie kończyny. Owszem - mam też masę problemów, rozterek, pytań, na które wciąż szukam odpowiedzi, niespełnionych nadziei... jednak to wszystko przestaje być istotne, gdy jestem w swoim małym miejscu na świecie. Zapewne znacie piosenkę, której słowa często pojawiają się w mojej głowie: 


Chcę do jedynego miejsca na ziemi,
gdzie problemy przestają mieć znaczenie,
do objęć, które akceptują me słabości,
do nich pragnę, tylko do mej miłości.

Jest na ziemi jedno moje małe miejsce,
gdzie poza biciem serca nie liczy się nic więcej,

uciekam tam z moją całą miłością,
wierzę w ciebie, wierzę w moje sacrum.


Zawsze lubiłam tę piosenkę, jednak obecnie nabrała ona dla mnie głębszego znaczenia, bardziej osobistego. 
To chyba taki wiek... człowiek zaczyna dostrzegać wartość we wszystkim, co go otacza. Ja na pewno zaczynam doceniać swoje życie i czerpać z niego w pełni, najmocniej jak umiem. 
A gdy tracę wiarę... wyruszam w podróż do miejsca, w którym nie liczy się nic oprócz bicia serca. 
Wtulam się w ciepłą sierść swoich czworonożnych przyjaciół, wpatruję się w ich roześmiane oczy, w merdające ogony i czuję, że spływa na mnie ich radość. Takie banalne i zwyczajne. Niby nic, a jednak coś. 





To właśnie tej bezwarunkowej miłości czasami tak bardzo nam brakuje. Czasem gubimy się w swoich oczekiwaniach, nie potrafimy odpowiedzieć sobie na pytanie, czego tak naprawdę chcemy. Szukamy tego w innych ludziach, a gdy nie znajdujemy... porzucamy ich i szukamy dalej, do skutku. 
Ja już przestałam szukać. Zaakceptowałam to co mam w pełni. Do szpiku kości. 
Miłość idealna nie istnieje. Zawsze znajdzie się coś, co psuje idealny obrazek, idealną wizję.
 Rysa na szkle. 
U mnie jest ich całkiem sporo. Jednak nauczyłam się je akceptować. Zaczynam się w nich zakochiwać i chyba to jest właśnie pełnia miłości. Kiedy widząc wady drugiej osoby, nie tylko nie chcesz się ich pozbyć, ale zaczynasz kochać i doceniać. To ten mooment, w którym wada przeradza się w cechę szczególną, bez której nie wyobrażamy sobie już drugiej osoby. I choć pewnie brzmi to banalnie i łzawo, to wiecie co? 
Już mnie to nie obchodzi. 




"Wiesz, co się liczy długoterminowo w związkach? Nie jest to seks, nie są to emocje, nie jest to wygląd. Tym czymś jest spokój. Możliwość wyjechania z kumplami na weekend i nie zastanie po powrocie zapłakanych oczu. Możliwość zamknięcia się w pokoju i poczytania książki bez pytania: “Stało się coś? Kochasz mnie?”. Możliwość umówienia się z koleżanką z pracy bez podejrzeń o zdradę, ale też bycie wolnym od podejrzewania swojej dziewczyny o to, że ciebie zdradza.
Najważniejsza jest przyjaźń z osobą, która potrafi samodzielnie żyć i to, żeby się wzajemnie nie podusić swoimi problemami, oczekiwaniami, lękami i emocjami. Każdy potrzebuje powietrza, żeby nim oddychać, a jeśli go nie ma, to idzie szukać go gdzieś indziej. ”

— Volant - "Sexcatcher"



„- Spójrz - mówiłem jej - jestem zbudowany tak, że doskonale mieszczę się w tobie. A kiedy ogarniam cię ramieniem, staję się idealną formą na twoje rozterki. Twoja dłoń chętnie chowa się w mojej. Pod obojczykiem mam takie wygodne miejsce, na którym będziesz mogła zasnąć. I zobacz, jaki spokój moje rozbiegane myśli znajdują między twoimi piersiami.”
~ Piotr Adamczyk ,,Dom tęsknot''




"Każdy musi z czegoś żyć. Oni żyli z dnia na dzień. Rankiem karmiła go miłością. Obiady zwykli przemilczać, zaś zachód słońca służył im kolacją. Nie wymagali wiele od siebie. Od świata pragnęli doznań. Przeskakiwali z doby na dobę podobni motylom. Ozdobą im były wielobarwne skrzydła w postaci młodości. Emocje nieprzerwanie malowały ich twarze, aż pewnego dnia i dłonie, i stopy, i pośladki... każdy fragment ich ciał namalowany był uczuciem. Przechodnie mijając tę przedziwną parę zatrzymywali się, bowiem nigdy wcześniej nie doświadczyli takiego bogactwa odcieni radości, smutku, rozpaczy, euforii. Pewnego wieczoru tak bardzo wpatrywali się w gwiazdy, że zaczęli oddychać tym samym powietrzem."

M.Basak








Stylizacja:

Top, espadryle - New Yorker / Narzutka, spódniczka - SH 





Kiedy zadaję sobie pytanie: "czego chcę od życia?" odpowiedź nasuwa mi się sama. 
Chcę, aby moje życie wciąż było takie, jakie jest.
Nie chciałabym być wiecznie szczęśliwa, nie chciałabym być bogata, nie chciałabym zmieniać partnerów jak rękawiczki, nie chciałabym robić sobie operacji plastycznych za każdym razem, gdy coś mi się w sobie nie spodoba. Nie. 
Chcę w dalszym ciągu akceptować swoje życie i samą siebie ze wszystkim tym, co dobre i złe. 
Bo tylko wtedy doceniam te dobre momenty, a z porażek staram się wyciągać wnioski. 
I podnoszę się silniejsza, z coraz większym bagażem doświadczeń, których nie zamieniałbym na nic innego - nawet gdyby to był o wiele lżejszy plecak. 






Dlatego kochani - kochajmy swoje życie i doceniajmy je takim, jakie jest. 
I choć doskonale wiem, że nie jest to proste, to z całych sił podejmuję próbę za próbą i nie poddaję się, choć już wiele razy pozdzierałam sobie kolana do krwi. 

Mam nadzieję, że Wy także będziecie podnosić się, raz za razem, bez względu na to, jak duże rany odniesiecie. Życzę zarówno Wam jak i samej sobie ciągłej wiary w dobro tego świata i siły do podejmowania codziennej walki. Bo nie ma nic piękniejszego, niż budzić się ze świadomością, że mamy kolejny dzień, który możemy wykorzystać na co tylko chcemy... 
Obyśmy jutro obudzili się pełni wiary i nadziei. 


Dobranoc.


13 komentarzy:

  1. Każdy ma swoją własną definicję szczęścia. Moja jest dość bliska Twojej ;)
    Pięknie to wszystko napisałaś. Dla mnie kontakt z naturą, relacja z bliskimi to najważniejsze rzeczy, które zapewniają mi spokój i szczęście ;)

    P.S. Masz śliczny uśmiech! ;)

    Zapraszam do mnie ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Przepiękne zdjęcia :) Też bardzo cenię sobie ciszę, spokój, stabilizację, czas spędzony z chłopakiem czy rodziną. Wszyscy cały czas gdzieś pędzą, tak wiele ich omija, nie doceniają najmniejszych rzeczy, przykre to bardzo :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się bardzo, że myślisz podobnie jak ja :)

      Usuń
  3. Piękny wpis...

    OdpowiedzUsuń
  4. Uwielbiam Ciee ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Cudowny post! Śledzę Twój blog i fbl od paru ładny lat i po prostu uwielbiam to co robisz !
    Jesteś najlepsza<3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jejku, aż brak mi słów aby opisać moją wdzięczność za Twoje słowa!!! dziękuję :*

      Usuń
  6. bardzo doceniam Twoje podejście do życia, pozdrowienia :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Piękny post! Jesteś cudowną taką cudowną i ciepłą osobą ♥

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wszystkie komentarze! ;)