11 lut 2016

Come back - new in part I

Hej kochani! 
Witam Was po tej niezwykle długiej przerwie. Jak dobrze w końcu móc wrócić do przygotowywania postów - nawet nie wiecie, jak się za tym stęskniłam! Na szczęście sesję egzaminacyjną mam już za sobą, zakończyłam ten czas sukcesem, z czego jestem bardzo dumna - bo to była najgorsza sesja ze wszystkich 3 lat mojego studiowania.  Mam tylko nadzieję, że wszyscy studenci, którzy mnie oglądają też mają już wolne, a jeśli nie - to że już niedługo będą mieli! Trzymam za Was kciuki! 

Jednak nie o tym chciałam dziś pisać. Wracam z nowościami, których nazbierała mi się - przyznam bez bicia! - masa. Postanowiłam rozdzielić ten wpis na dwie części, na pierwszy ogień pójdą kosmetyki i inne różności, zaś w kolejnej notce pojawią się nowości ubraniowe. 

Kosmetyki, które zobaczycie, kupowałam sukcesywnie, co jakiś czas wpadało w moje ręce coś nowego. 
Najwięcej jest chyba produktów do ust - to już moja mała obsesja, nie umiem się powstrzymać przed kupieniem czegoś nowego! Ale cóż... każdy ma swoje uzależnienia, prawda?


*  *  *




Kosmetyki, które możecie zobaczyć na tych zdjęciach kupiłam w drogerii Natura - większość po promocyjnych cenach. Polecam Wam gorąco kupowanie produktów, które lubicie, kiedy są one przecenione - wtedy zaoszczędzacie kasę i macie pewność, że Wasi ulubieńcy pozstaną w Waszych kosmetyczkach na dłużej. 







Natomiast produkty znajdujące się na tym zdjęciu zakupiłam później, część w Naturze (Kobo), resztę w drogerii Rossmann.


*

Pielęgnacja



W kwestii wyboru żelu pod prysznic nie jestem raczej zbyt wybredna. Najważniejsze kryteria to cena i zapach. Ten z Soyo nie dość, że był tani (coś około 5 zł za 500 ml!) to jeszcze pachnie tak obłędnie, że aż chce się go używać! Zapach malin zawsze mnie pobudza i rozpieszcza zmysły, więc to był bardzo dobry wybór!


*


Nie wiem jak Wy, ale ja bardzo polubiłam peelingi do ciała. Staram się przynajmniej raz w tygodniu robić sobie wieczór spa, podczas którego delektuję się pięknymi zapachami, a ten produkt pachnie naprawdę cudownie - jeśli lubicie zapach kokosa to bardzo Wam polecam!


*


Duet z Garniera Ultra Doux z cudownymi olejkami agranowym i kameliowym to u mnie nowość, ale muszę przyznać, że zarówno szampon jak i odżywka póki co sprawdzają się super! Moje włosy już je polubiły. I znów, tak samo jak w przypadku dwóch poprzednich produktów - tu zapach jest również przepiękny! Bardzo słodki, co mi osobiście odpowiada. 


*



O tym, że odżywka z Gliss Kura jest moim włosowym ulubieńcem wspominałam na blogu już nie raz. Zawsze po nią sięgam i uzupełniam zapasy. Ostatnio zdradzałam trochę tę różową wersję z jej fioletową siostrą, ale powróciłam do swojej pierwszej - na zawsze zostanie moją ulubioną! 
U mnie sprawdza się świetnie, pomaga rozczesywać i wygładza włosy, a więc spełnia swoją rolę. Jestem z niej bardzo zadowolona i zawsze do niej powracam!

*


Dwie maseczki z Ziai złapałam przypadkiem, skuszona promocyjnymi cenami. Jako iż bardzo lubię Ziaję, wiedziałam, że zakup ten raczej nie powinien mnie rozczarować. 
Te maseczki dobrze sprawdzają się na mojej skórze, nie podrażniają jej, a wręcz miło odświeżają. Polecam spróbować ;-)


*


Kolejna garść maseczek. Lubię kupować takie jednorazowe saszetki, bo mogę wtedy przetestować większą ilość produktów. 



Najbardziej polubiłam maseczkę z Bielendy - hydrożelowa i ultra nawilżająca. Naprawdę mocno odświeża skórę, co jest pożądanym efektem, szczególnie po całym dniu noszenia ciężkiego makijażu. Polecam!

*


Moje paznokcie po sesji wołają o pomstę do nieba... dlatego bardzo się cieszę, że nabyłam te dwa produkty z Sally Hansen. Jedną odżywkę, złotą - już u siebie mam i sprawdza mi się naprawdę rewelacyjnie, dlatego skusiłam się na kolejną, różową: Maximum Growth. Mam nadzieję, że także się u mnie sprawdzi, oczywiście jak tylko przetestuję to dam Wam znać! 
Top coat Insta-Dry to produkt kultowy, rozsławiony wszędzie, gdzie tylko się da - dlatego postanowiłam go wypróbować. Póki co testowałam go kilka razy i nie jestem w stanie zbyt wiele powiedzieć, ale liczę, że liczne zachwyty były uzasadnione ;-)


*


Kolorówka


Nigdy nie używałam bazy pod makijaż i niedawno poczułam chęć przetestowania takiego produktu. 
Tak naprawdę zakup był spontaniczny, nie czytałam wcześniej żadnych recenzji ani opinii, kupiłam w ciemno. Mowa o bazie z Kobo Smooth Make-Up Base. Użyłam jej kilka razy i jedyne, co mogę powiedzieć to to, że bardzo ładnie pachnie i wygładza skórę, ale czy przedłuża trwałość makijażu? Raczej bym się nie pokusiła o tak górnolotne stwierdzenie. Ale możę to ja zbyt wiele od niej wymagałam. 
Jeśli znacie jakieś dobre bazy pod makijaż to napiszcie mi proszę w komentarzu, chętnie poczytam i może następnym razem dokonam bardziej przemyślanego zakupu :)




Nie wiem czy pamiętacie, ale jakiś czas temu zakupiłam podkład z Revlonu Colorstay i jestem z niego niesamowicie zadowolona, ale z racji tego, iż jest to raczej produkt ciężki, to nie chcę używać go do codziennych makijaży, aby nie obciążać skóry. Poszukiwałam jakiegoś zamiennika i zdecydowałam się na podkład z Catrice All Matt plus w numerze 010. 
Od tamtej pory używam go codziennie i na pewno nie nazwałabym go matującym - w porównaniu z Revlonem ten mat jest bardzo słabiutki, ale po przypudrowaniu nie ma tragedii.
Generalnie jestem z niego zadowolona, bo na co dzień sprawdza się super, długo się trzyma, nie rozmazuje się, nie waży. Jednak nie jest to dla mnie podkład matujący, a przynajmniej nie w takim stopniu, jakiego bym oczekiwała.


*


Skorzystałam z promocji w Naturze i kupiłam niezawodny kamuflaż z Catrice, dzięki temu podkład mogłam kupić o -40% taniej. Na pewno się opłacało, tym bardziej, że ten kamuflaż to jeden z moich ulubieńców, którego nie może zabraknąć w mojej kosmetyczce!



Mianem ulubieńca mogę określić także korektor pod oczy z Maybelline Affinitone, kupuję go już od kilku lat i naprawdę jestem z niego zadowolona! Bardzo dobrze mi służy :)


*


Jako iż ostatnio bardzo nieszczęśliwie upuściłam swoją kosmetyczkę, z której wypadł puder ryżowy z Ecocery (który także pokazywałam na blogu) i niestety rozsypał się na podłogę... - na gwałt potrzebowałam nowego pudru. Zdecydowałam się tym razem na puder prasowany, marki Kobo. Jeszcze go nie miałam, ale póki co sprawdza się naprawę super i jestem z niego bardzo zadowolona! Mogę polecić.

*


Takiemu samemu nieszczęśliwemu wypadkowi uległ rozświetlacz z Wibo, który naprawdę długo mi się służył, dlatego postanowiłam kupić jego bardziej "odpicowaną" wersję, sygnowaną nazwiskiem Pauliny Krupińskiej. Różnica jest niewielka - Royal Shimmer ma więcej drobinek niż jego "zwykły" kolega. 

*



Bronzer z The Balm: Bahama Mama był jednym z moich małych, kosmetycznych marzeń. Kiedy zobaczyłam, że dziewczyna, którą obserwuję na instagramie (pozdrawiam Cię Aneta-  jeśli to czytasz!), sprzedaje go po okazyjnej cenie - nie zastanawiałam się zbyt długo. I w końcu mam! Ten produkt jest naprawdę rewelacyjny. Piękny kolor brązu, nie jest ani zbyt ciepły ani zbyt chłodny, mam wrażenie, że dopasowuje się do każdej karnacji. Bardzo przyjemna konsystencja, dobra pigmentacja, która nie robi plam - można stopniować kolor, poprzez dokładanie produktu. Jestem naprawdę bardzo zadowolona i wszystkim tym, którzy się wahają - polecam! Raczej nie będziecie rozczarowane... ;-) 



*


Kolejnym makijażowym must have była beżowa kredka. Zdecydowałam się na produkt z My Secret i jestem bardzo zadowolona! Kredka ma przyjemną konsystencję - ani za twardą, ani zbyt miękką, bardzo dobrze rozprowadza się na linii wodnej i jest dość trwała, co jest chyba najważniejszym kryterium. Niesamowicie podoba mi się efekt, jaki daje - ten kolor jest perfekcyjny, oko wygląda na większe i bardziej świetliste! Super sprawa, polecam Wam gorąco ;-) 
Satin Touch Kohl My Secret Nude 19

*


Bardzo byłam ciekawa jak będzie się sprawdzał matowy eyeliner z Catrice Multi Style Matt Eyeliner. Kupiłam go na próbę, skuszona promocyjną ceną. Bardzo się rozczarowałam... ten produkt już po jakichś 2 tygodniach od momentu zakupu nie dość, że przysechł, to jeszcze zupełnie stracił pigmentację - kreska wykonana nim nie jest czarna, a szara! Jestem bardzo zawiedziona... i nie polecam. 

*



Natomiast tusz z My Secret 3 in 1 Mascara sprawdza się super! Kupiłam go również na próbę, aby przetestować coś nowego i jestem bardzo zadowolona. W dodatku bardzo podoba mi się design - bardzo wiosenne opakowanie! Aż przyjemnie się po niego sięga... ;)

*



Baza pod cienie z Kobo to kolejny produkt, który zdecydowałam się przetestować. Póki co jeszcze niewiele mogę powiedzieć, oprócz tego, że ma bardzo ciekawą konsystencję - najlepsze określenie to "aksamitna". Czy przedłuża trwałość makijażu oka...? Jeszcze nie jestem do końca przekonana, dam Wam znać!

*


O swojej obsesji do kupowania wciąż nowych produktów do ust wspomniałam Wam już na początku notki. Kiedy zobaczyłam ten matowy błyszczyk - przyznam bez bicia - zakochałam się w kolorze. Może dlatego, że nie jest on oczywisty - ni to koral, ni to czerwień ani róż. Ciekawa mieszanka. Byłam bardzo ciekawa, jak będzie wyglądał na ustach. I niestety... znów się rozczarowałam. Po pierwsze: konsystencja jest baaardzo błyszczykowa, zostawia na ustach połysk, który kompletnie mi się nie podoba. Co gorsza - nie zasycha. Nie wiem, dlaczego ktoś nazwał ten produkt matowym, skoro bardzo daleko mu do matu... Może się do niej przekonam, a może zdecyduje się komuś oddać/sprzedać. Jeszcze nie zdecydowałam, ale żałuję, bo kolor naprawdę jest piękny! A na ustach wygląda baaardzo przeciętnie. Nie polecam.
Kobo Matte Liquid Lipstick 404 Litchi Yoghurt 


*


Na szczęście mój zawód szybko poszedł w niepamięć, a stało się to za przyczyną produktu z Wibo Million Dollar Lips, który naprawdę JEST MATOWY! Co więcej, wygląda przepięknie na ustach, jednak nie powiem, że ich nie wysusza - bo niestety u mnie każdy matowy produkt to robi, ale myślę, że to kwestia trwałości - im produkt bardziej trwały, tym mocniej wżera się w usta i tym samym je wysusza. 


Mam numer 1. Ten kolor jest naprawdę wyjątkowy, uwielbiam go!



Ta konturówka razem z poprzednim produktem tworzą duet idealny. Co prawda kolor na opakowaniu wydaje się zupełnie inny niż jest w rzeczywistości, ale nie przeszkadza mi to. Jeszcze nie miałam konturówek z tej serii, ale już wiem, że w przyszłości skuszę się na więcej!

Wibo Automatic liner nr 5 

*



Kolejne nowości w mojej kosmetyczce i produkty, których wcześniej nie miałam to konturówki marki Smart Girls Get More (znajdziecie ją w Naturach). Postanowiłam wypróbować 3 kolory: niestety jednego nie ujęłam na zdjęciu, bo gdzieś zapodziała mi się ta konturówka. Na szczęście już ją odnalazłam ;-) 
Mam numerki 01 Nude Pink, 02 Nude Beige i 06 Burgundy (co do tego koloru nie jestem przekonana, chyba jest dla mnie zbyt ciemny!). Konturówki mają fajną konsystencję, nie są zbyt twarde dzięki czemu łatwo rozprowadzić je na ustach. Jestem zadowolona i cieszę się, że przetestowałam coś nowego!





Produkt z Lovely Extra Lasting w numerku 2 to już mój drugi matowy lip gloss z tej serii (mam jeszcze w kolorze czerwonym). Bardzo lubię ich trwałość, która jest wręcz nie do zdarcia. Ten kolor, wpadający w róż, bardzo ładnie prezentuje się na ustach i zawsze wzbudza ciekawość. Warty polecenia!



*

Konturówka z Lovely Perfect Line w numerze 01 ma piękny, naturalny odcień, który dobrze wygląda w codziennych makijażach. Bardzo ją lubię i na pewno dokupię więcej kolorów!

*


Jeden lakier z marki Smart Girls Get More już mam w swojej kolekcji i bardzo go sobie chwalę, dlatego zakupiłam kolejny: tym razem postawiłam na odcień bordowy, na którego punkcie mam fioła - przyznaję bez bicia! ( nr 53 )


*


Inne - książki / muzyka / woski 



O mojej miłości do produktów firmy Yankee Candle chyba wie już każdy. 
Kupowanie nowych wosków to moja mała obsesja i nigdy nie jestem w stanie się powstrzymać, aby nie zabrać do swojego mieszkania kolejnego zapachu!


Jednak nie dziwi mnie to - kupowanie wosków uzależnia, tak samo jak ich palenie!
Ponadto tym uzależnieniem zarażają się też inni - potwierdzone info!

W ostatnim czasie zdecydowałam się na zakup 4 nowych zapachów.
Wszystkie są wyjątkowe, ale mam wśród nich swoich ulubieńców... 



Pierwszy z nich to zapach Fluffy Towels - ten wosk pachnie jak pranie! Niesamowicie świeży zapach, z nutką słodyczy... Jeśli lubicie takie zapachy to na pewno się w nim zakochacie. 


Kolejny, White Gardenia jest bardziej subtelny, nie czuć go aż tak mocno, dość neutralny, lekko kwiatowy zapach - przyjemny, ale nie porywający. 



I kolejny ulubieniec - Aloe Water... aż ciężko go opisać! Jest cudowny. Pokochałam go od pierwszego "powąchania". Świeży, ale też słodki, jeszcze nigdy nie miałam takiego zapachu i uwielbiam go palić, naprawdę gorąco polecam! 



Ostatni, Sweet Apple - pachnie właśnie tak. Niczym słodkie jabłuszko. Też bardzo ciekawy, świeży zapach.


*


Książkę "Love, Style, Life" znalazłam pod choinką, jeszcze w okresie Świąt Bożego Narodzenia. Muszę przyznać, że niesamowicie podoba mi się to, w jaki sposób jest wydana. Już sama okładka przyciąga uwagę, bo jest niebanalna, poza tym ma piękny kolor! Ilustracje są bardzo proste, ale dzięki temu książka staje się bardziej czytelna. Poradnik o stylu, napisany z humorem. Ciekawa pozycja, po którą warto sięgnąć w chwilach, kiedy ma się potrzebę zrelaksowania się - nie jest to zbyt wymagająca lektura, więc nie przeciąży naszych procesów poznawczych ;-) 



Kolejny prezent to perfumy marki Oriflame "Stardust" - które pachną słodko, ale też nieco dusząco. Jest to zapach raczej na wieczór, ale bardzo mi się podoba! Opakowanie także, przyciąga spojrzenia! Bardzo lubię otaczać się takimi perełkami ;-)

*


Książka "Co z tym szczęściem? Psychologia pozytywna w praktyce" to prezent ode mnie dla siebie. W momencie, gdy dostałam wyniki z egzaminu z metod statystycznych - czyli jednego z najgorszych przedmiotów na moim kierunku - i okazało się, że zaliczyłam, postanowiłam siebie za to w jakiś sposób nagrodzić. Zdecydowałam się na zakup tej książki, bo już od jakiegoś czasu o niej myślałam. Póki co jeszcze jej nie czytałam, ale już wiem, że mi się spodoba!



Bardzo podoba mi się okładka - połączenie bieli z zielenią jakoś mnie uspokaja.



Jeśli będziecie zainteresowani, to z chęcią umieszczę jej recenzję - dajcie znać!


*



Kolejna książka, którą zakupiłam to kultowa "Dziewczyna z pociągu". O tej książce jest głośno wszędzie. Ja póki co słyszałam same pozytywne opinie, dlatego nie mogę się doczekać aż sama sprawdzę, czy te zachwyty są uzasadnione.


Opis bardzo mnie zaintrygował, dlatego lada chwila wezmę się za jej "pochłanianie"! (Jak cudownie jest mieć czas na czytanie!)


*



I na koniec perełka - płyta, która też była nagrodą za zdany egzamin.

Zespół Coldplay pojawił się w moim życiu w okresie gimnazjalnym. Zakochiwałam się w kolejnych utworach, zaczynając od "Viva la vida", a kończąc na "Clocks". 
Jednak na pewien czas zapomniałam o tej gimnazjalnej miłości i namiętnie słuchałam innych zespołów (między innymi Florence, co chyba nikogo nie dziwi!).



Co jakiś czas powracałam do muzyki Coldplay i zawsze odnajdywałam w niej coś, co do mnie pasowało i co trafiało prosto w moje serce.
Trudno mi stwierdzić, dlaczego nigdy nie przyszło mi do głowy zakupienie płyty... może dopiero teraz dojrzewam do inwestowania pieniędzy w muzykę, którą mam przy sobie namacalnie, a nie tylko na Youtube. 


Moja miłość do najnowszej płyty pt. "A head full of dreams" 
rozpoczęła się jak tylko usłyszałam hit "Adventure of a lifetime". Chyba nikomu nie muszę mówić, jak bardzo pozytywna i pełna energii jest ta piosenka. Wprawia mnie w tak niesamowity nastrój, że ciężko to opisać. 
Dodatkowo uważam, że teledysk jest genialny i bardzo lubię w Coldplay to, że ich teledyski zawsze są takie pozytywne i pełne dystansu- do samych siebie w szczególności. 


Każda kolejna piosenka, którą słyszałam utwierdzała mnie w przekonaniu, że ta plyta naprawdę jest czymś genialnym. Dlatego długo się nie wahałam - kupiłam. I jestem przeszczęśliwa! 
Zapewne niektórym z Was kupowanie płyt wydaje się być niepotrzebnym wydatkiem, bo przecież można ściągnąć płytę na Spotify lub słuchać jej w internecie na YT. Jednak ja uwielbiam mieć takie rzeczy w formie materialnej, namacalnej. Cudowne jest móc w każdej chwili włożyć płytę do odtwarzacza i dać się porwać tej dawce pozytywnej energii. 


Po wielokrotnym przesłuchaniu całej płyty muszę stwierdzić, że moja ulubiona piosenka to "Fun" - ciężko jest uzasadnić dlaczego, ale uwierzcie - moje serce bije przy jej dźwiękach mocniej, a tekst sprawia, że mam łzy w oczach. I właśnie to uwielbiam w muzyce... to, że potrafi przywołać wspomnienia i emocje, o których już dawno zapomnieliśmy. 
Kolejny utwór w czołówce moich najukochańszych to "Everglow". Czysta perfekcja... trzeba posłuchać, żeby wiedzieć, o czym mówię. 

Dlatego jeśli jeszcze - jakimś cudem! - nie słyszeliście muzyki zespołu Coldplay to gorąco zachęcam Was, abyście naprawili ten błąd. 
Mam nadzieję, że nie jestem jedyną fanką ich twórczości i że osoby, które też ją kochają - podzielą się w komentarzach swoimi ulubionymi piosenkami, zarówno z najnowszej płyty, jak i ze starszych.

Ja bardzo chciałabym mieć u siebie na półce wszystkie płyty, mam nadzieję, że w przyszłości spełnię to marzenie. 
Tymczasem... 
włączam płytę i odpływam!!!



*

To już wszystko, co dziś dla Was przygotowałam.
Przepraszam, jeśli post nie jest zbyt składny - jednak dłuższa przerwa sprawia, że człowiek wychodzi z wprawy lekkiego pisania notek. 

Dajcie znać, co Wy ostatnio zakupiliście i czy coś z rzeczy, które ja nabyłam macie i polecacie.

Całusy i do zobaczenia niebawem!

xoxo




24 komentarze:

  1. Rozumiesz teksty piosenek Coldplay czy tłumaczysz je sobie z angielskiego?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zwykle rozumiem, a jeśli nie jestem czegoś pewna to wtedy sprawdzam :)

      Usuń
  2. oo, ale dużo nowości! :) uwielbiam maseczki z ziaji :) genialne produkty, niektóre z nich znam i polecam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeju ile wspaniałości! Kilka rzeczy też mam :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie uważasz że ta najnowsza plyta to już nie to samo? :(
    Oprócz przecudownego Everglow, piosenki są robione jakby pod popową masę.. Jednak kocham ten Coldplay kilka lat wstecz, bo choć nowe piosenki są fajne i lubię ich słuchać, wydaję mi się, że to jakiś zupełnie inny zespół :/ No ale tak to jest z muzykami, że po jakimś czasie patrzą w większości na to, co się sprzedaje i zatracają swoją oryginalność.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz co, ja to chyba generalnie nie mm czegoś takiego, że stwierdzam, że płyta jest gorsza lub lepsza od poprzedniej. Ani w przypadku Coldplaya, Flo czy jakiegokolwiek innego zespołu. Po prostu te płyty są INNE. Podoba mi się tak samo, jak poprzednie, bo odnajduję w niej coś swojego :) poza tym uważam, że zespół oprócz tego, że "wiekszości patrzą na to co się sprzedaje" może poczuć potrzebę nagrania czegoś innego i nie ma sensu się ograniczać :)

      Usuń
    2. Niby tak, ale zawsze gdzieś mam w głowie stare wykonania i czasem razi mnie jakaś popowa piosenka :/ może to przez ten magiczny klimat na koncercie kilka lat wstecz ;) ale też masz rację z rozwijaniem się, może ja po prostu bym chciała żeby stali w miejscu, bo takich ich pokochałam :)

      Usuń
  5. Te konturówki z wibo to cudo <3 Ciekawy post :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Fajny post:) tez mam ten sam tusz i jest swietny! Jak przeczytasz dziewczyne z pocigu to daj znac jak ci sie podobala :) pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  7. Polecam Wam gorąco kupowanie produktów, które lubicie, kiedy są one przecenione. Myślę, że każdy, to wie , że wtedy najlepiej jest coś kupić, zresztą wtedy lepiej jest kupowac rzeczy, którcyh nie znamy a chcemy przetestować :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie napisałam nigdzie, że ktokolwiek tego nie wie - to było po prostu takie stwierdzenie, wskazówka dla osób, które jeszcze nie kupują na przecenach :)

      Usuń
  8. Z kosmetykami jest jak z ubraniami, lepiej mniej a konkretnie, jak dla mnie lepiej zainwestować w lepsze kosmetyki niż kupować wszystko i nic :) Patrząc na Twój wpis jedynym konkretnym kosmetykiem jest the balm , nie mówię, że to co kupiłaś jest do dupy ale jakbyś użyła kosmetyków z wyższej półki od razu zauważyłabyś różnice ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A mi się wydaje, że to już jest kwestia indywidualna i każdy inwestuje w to, co lubi i co uważa. Poza tym mam kilka produktów z wyższej półki: paletkę Zoevy, podkład Revlon itd :)

      Usuń
  9. Uzależnienie od kupowania kosmetyków siostro, kolejna rzecz która nas łączy ❤👍

    OdpowiedzUsuń
  10. Bardzo lubię u Ciebie takie dłuższe notki :) Naprawiam błąd i słucham właśnie "Adventure of a lifetime" :) Świetna jest, nie poprzestanę na tej jednej piosence ;) I oczywiście gratuluję zdanej sesji! Zasłużyłaś na to, ja mam niestety jeden egzamin do tyłu ale jestem dobrej myśli, pozdrawiam cieplutko Pomarańczko! :) Ps. I oczywiście czekam z niecierpliwością na nowy ubraniowy post ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Hej :) obserwuję Cię na fejsie od dłuższego, ale notkę pierwszy raz czytam :) bardzo mi się podoba :D chciałam zapytać się o Wibo Million Dollar Lips. Kupiłam jakiś czas temu, zakochałam się w tym matowym kolorze! Jednak nie jest zbyt trwały :c jak się u Ciebie sprawuje? Używasz jakieś bazy lub czegoś innego by przedłużyć trwałość szminek/pomadek? Byłabym wdzięczna za pomoc, bo to grzech by ta pomadka leżała nieużywana :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie trzyma się super bez bazy. Nie wiem od czego to może zależeć... :( i niestety niewiele doradzę :( moze po prostu powinnaś bardziej nawilżyć usta przed nałożeniem?

      Usuń

Dziękuję za wszystkie komentarze! ;)