18 sty 2015

New in - Minti Shop

Witam wszystkich gorąco!
Weekend jak zwykle minął zbyt szybko i nie zdążyłam się nim w pełni nacieszyć.Choć muszę przyznać, że nawet taki krótki odpoczynek w trakcie sesji jest bardzo cenny, pomaga naładować akumulatory. A jak Wasze zmagania z egzaminami (pytanie to kieruję głównie do studentów) - z tarczą czy na tarczy?

Dziś mam dla Was post z nowościami kosmetycznymi. 
Tym razem postanowiłam złożyć zamówienie na stronie Mintishop i jestem naprawdę zadowolona.
Moje zamówienie zostało szybko zrealizowane, przesyłka była ekspresowa i przebiegła bez utrudnień.
Mogę szczerze polecić Wam tę stronę, bo nie dość, że ma bogaty asortyment, to jeszcze dba o doznania estetyczne.
O czym mowa? 
Zamówienie przychodzi do nas zapakowane w piękny, miętowo-różowo-biały papier - w tajemnicy powiem Wam, iż spodobał mi się na tyle mocno, że zostawiłam go sobie na pamiątkę. 

Czyż to nie jest urocze? *.*

Jesteście ciekawi, co było w środku?
Zapraszam do dalszej części posta! 

* * * 


Swoją przygodę z olejowaniem włosów zaczęłam już w tamtym roku, jednak nie była ona zbyt udana - o czym napiszę w kolejnym poście.
Tym razem zdecydowałam się kupić olejek indyjski, z owoców agrestu. 
Uprzedzając pytania - tak, wiem, że jest dla włosów ciemnych, jednak ja nie obraziłabym się, gdyby moje włosy trochę ściemniały :) 
Używałam tego olejku w sumie już trzy razy. Pierwsza aplikacja okazała się totalnym niewypałem - głównie ze względu na mój brak doświadczenia w tej kwestii. Nie domyłam tłustego oleju, czego efektem były przyklapnięte i brzydkie włosy.
Kolejny raz przyniósł oczekiwane efekty - włosy były gładkie, błyszczące i niesamowicie miękkie! A wystarczyło po prostu zmienić sposób zmywania - najpierw nałożyłam na głowę odżywkę, a dopiero potem umyłam je szamponem. 



Póki co jestem zadowolona z tego produktu, jednak muszę wspomnieć o minusie, który obrzydza mi stosowanie... mianowicie - zapach. Jest tak mocny i tak nieprzyjemny, że mam ciary. Ale czego się nie robi dla pięknych włosów, prawda?


Zmieniamy tematykę z włosów na kolorówkę!

Paletę róży z Make Up Revolution zamówiłam z ciekawości - chciałam wypróbować czegoś innego, nowego. Trochę się zdziwiłam, kiedy otworzyłam pudełko - róże okazały się być kremowe, o czym nie było ani słowa w opisie produktu. Przyznam szczerze, że na początku trochę się zawiodłam, jednak po zapoznaniu się z filmikiem Maxi, w którym mówiła jak prawidłowo aplikować róż w kremie - przekonałam się do nich. Kolory są naprawdę mocno napigmentowane, trzeba uważać, żeby nie zrobić sobie plamy.
Ja nakładam wybrany róż pędzlem do podkładu, "wciskając" produkt w skórę. 


Bardzo podoba mi się wygląd tej palety oraz fakt, że kolory róży są naprawdę zróżnicowane, od tych typowo różowych, po brzoskwinowe wpadające w brązy. 




Kolejny produkt kupiony na wypróbowanie: pomadka z MUA, w kolorze bordowym.
Nie jest matowa, nadaje ustom połysk, co mi osobiście nie przeszkadza. W dodatku była tania jak barszcz (coś ponad 5 zł). 



Ostatnio mam wyjątkowo dużo cierpliwości jeśli chodzi o malowanie kresek, dlatego postanowiłam zamówić eyeliner z Make Up Revolution, z bardzo cieniutkim pędzelkiem.


Co prawda trzeba mieć pewną wprawę w malowaniu kreski aby nie zrobić sobie nim krzywdy, aczkolwiek myślę, że jest całkiem w porządku i też był niedrogi. Cienki pędzelek umożliwia narysowanie bardzo precyzyjnej linii, możemy też panować nad grubością kreski. 




Kolejną rzeczą jest mój ulubiony żel do stylizacji brwi - jedno opakowanie już skończyłam i jestem totalnie zakochana w tym produkcie!


Nie dość, że nadaje brwiom delikatny kolor, to jeszcze je utrwala i sprawia, że przez cały dzień trzymają się na swoim miejscu. Bardzo gorąco Wam go polecam, jeśli jeszcze go nie miałyście!




I na koniec zdecydowany hit tego zamówienia: moje wyczekane pędzle z Hakuro!
Wspominałam Wam w notce z propozycjami makijażu o tym, że planuję zakup 5 pędzli i proszę - spełniłam swoje marzenie! 


Od kiedy mam je u siebie używam ich codziennie i jestem ZAKOCHANA absolutnie w każdym z nich. 
Są solidnie wykonane, włosie jest naturalne, mięciutkie. Wykonanie makijażu tymi pędzlami staje się prawdziwą przyjemnością! 



Pędzel do podkładu: Hakuro h50s

Chyba mój ulubiony pędzel ze wszystkich z tych 5-ciu.
Nakładanie podkładu nigdy nie było prostsze i bardziej estetyczne. Pędzel dokładnie rozprowadza produkt, nie robi smug, zapewnia bardzo naturalny efekt. Włosie jest miękkie, więc "mizianie" się nim po twarzy to naprawdę coś niezwykle przyjemnego! Po każdym użyciu myję pędzel mydłem w kostce Biały Jeleń - to najlepsze mydło do tego typu czynności, dokładnie oczyszcza pędzel, nie zostawiając na nim ani kropelki podkładu.





Pędzel do różu, bronzera: Hakuro h13

Używam go głównie do przypudrowania okolic oczu, ale i do nałożenia bronzera. 




Pędzel do nakładania cieni: Hakuro h79

Ten pędzelek niesamowicie ułatwia pracę z cieniami. 
Kiedy nakładam nim cień to mogę być pewna, że nie straci on na swojej intensywności, jak to bywało w przypadku innych, tańszych pędzli.
Jestem z niego bardzo zadowolona! 




Pędzel do eyelinera/brwi: Hakuro h85

Póki co używałam tego pędzla tylko do wypełniania brwi i w tej roli sprawdza się świetnie - można bardzo precyzyjnie nadać wybrany kształt brwiom.



Pędzelek do rozcierania cieni: Hakuro h77 

Kolejny mój hit. Wykonanie makijażu oka z użyciem tego pędzla to istna bajka! 
Jest idealny i nie wiem, jak mogłam bez niego funkcjonować!



To już wszystkie moje kosmetyczne nowości.
Która z nich spodobała Wam się najbardziej? Dajcie znać!
Widzimy się w kolejnych postach.

Całuję,
xoxo!




14 komentarzy:

  1. oo h50s też mam, sprawuje się super! ale na co dzień i tak nakładam paluszkami, bo jednak trochę "pije" ten podkład :D chyba następnym razem zrobię zamówienie z minti zamiast z cocolity, bo faktycznie pięknie zapakowane;)

    OdpowiedzUsuń
  2. 1. produkt się w skórę wklepuje a nie wciska - nawet kolorówkę
    2. hakuro jest syntetyczne, włosie naturalne mają tylko niektóre, żaden z twoich

    ogólnie post ciekawy ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cholera, faktycznie! teraz sprawdziłam, dzięki! :)
      A co do wklepywania: mi się o wiele lepiej rozprowadza róż jeśli go wciskam, łatwiej rozetrzeć granice :)

      Usuń
    2. Też właśnie miałam pisać, że większość pędzli z hakuro jest syntetyczna :) Też mam h50s i bardzo go uwielbiam, trochę problematyczny przy czyszczeniu, ale poza tym jest najlepszy :) Obecnie czekam na h77 :)
      Kusi mnie ta szminka, wygląda rewelacyjnie ;)

      Usuń
    3. Tak to jest jak się za szybko pisze:D dzięki :*
      a czym go czyścisz?

      Usuń
  3. Super, że dodajesz takie posty bardzo się przydają :)
    Jak na razie to moja pierwsza sesja i trochę mam dość siedzenia i czytania :/ Oby jeszcze to się opłaciło bo niekiedy samo czytanie to zdecydowanie za mało. Aktualnie uczę się na kolokwium z psychologii a ja u Ciebie z egzaminami? (:

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Każdy ma dość...ale damy radę! ja już 1 z 8 do przodu :D

      Usuń
  4. okropne masz te paznokcie

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej pomarańczko,

    Od dłuższego czasu zastanawiam sie nad doborem tej odpowiedniej natomiast jeszcze nigdzie, na żadnym blogu nie znalazłam przydatnej notatki. Czy w najbliższym czasie mogłabys omówić i polecić najlepsza maszynkę do golenia ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja używam zwyczajnych maszynek, więc nie ma sensu o tym robić notki ;)

      Usuń
  6. piękny kolor szminki! a jak z jej trwałością? :>

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No niestety nie trzyma się 12h na ustach, ale za taką cenę... nic dziwnego :D

      Usuń
  7. Fajnie, że zrobiłaś ten post, nad pędzlami Hakuro zastanawiam się od dłuższego czasu i wzdycham i wzdycham H50s H77 to marzenie! Jednak ceny troszkę mnie odstraszają, podobnie jak z Zoevy, ale z drugiej strony, chyba warto zainwestować!
    / róże w kremie?! Czekam na swoją przesyłkę, też je zamówiłam przed Twoim postem, również byłam przekonana, że są prasowane :D

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wszystkie komentarze! ;)