28 lis 2014

Ulubieńcy jesieni

Cześć kochani! 
Z racji tego iż najgorszy miesiąc jesieni powoli dobiega końca (też tak nie lubicie listopada jak ja?) postanowiłam dodać małe podsumowanie w postaci ulubieńców. Pierwszy post z tej serii przypadł Wam do gustu, co tylko utwierdziło mnie w przekonaniu, że warto robić takie dalej. 

Mam nadzieję, że znajdziecie coś dla siebie wśród moich ulubieńców :) 

* * * 


Nie wiem, jak Wy, ale ja wręcz nie wyobrażam sobie jesieni bez herbaty. W tym okresie pochłaniam litry tego rozgrzewającego płynu. Jednak szybko się nudzę, dlatego wciąż próbuję nowych smaków. 
Herbaty Green Hills z Biedronki upodobałam sobie szczególnie mocno. Smak słodkiej śliwki w połączeniu z figą, imbirem i cynamonem rozpala od środka. Mi smakuje bardzo! Teraz testuję pomarańczę, cynamon i godźik, której zapach zwala z nóg. A Wy, jakie herbaty lubicie najbardziej jesienią?






Drugi element, bez którego nie wyobrażam sobie jesieni to zapachowe woski!
Nie ma nic przyjemniejszego niż ulubiony zapach roznoszący się po pokoju, przyznacie sami. Woski są świetną alternatywą dla osób, które nie przepadają za świecami, lub którym szkoda wydawać na nie 80 zł (ja zaliczam się do tej grupy). Wystarczy, że zaopatrzycie się w kominek, kupicie woski lub olejki zapachowe... i już możecie rozkoszować się cudownym zapachem, który otuli Was w chłodne, jesienne wieczory. 

Listę wosków, które polecam znajdziecie tutaj :)
Jednak jeśli macie wypróbowane inne zapachy to dajcie znać, muszę trochę poszerzyć swoją kolekcję. 





Skoro mamy już herbatkę i piękny zapach unoszący się w powietrzu, to możemy wskoczyć pod koc i sięgnąć po książkę!
Niestety w roku akademickim nie mam tyle czasu, by móc czytać regularnie, jednak gdy tylko znajdę wolną chwilę, bez pamięci poświęcam się lekturze. 



Książka, która zrobiła na mnie największe wrażenie tej jesieni to "Klub Mefista" autorstwa Tess Garitsen, o której sam Harlan Coben powiedział: "W tym gatunku nie ma nikogo lepszego". W ślad za nim idzie Stephen King, który "stwierdził w wywiadzie prasowym: W moim domu czytamy każdą jej książkę". 
Ja na miejscu Tess czułabym się bardzo dumna! Panowie mają rację, jest genialna. 
Co prawda czytałam już jedną z jej książek (Ciało), więc sądziłam, że wiem, czego mogę się spodziewać. Jednak emocje, które wzbudził we mnie ten kryminał potwierdzają, że grubo się myliłam. Największe zaskoczenie, które aż ciężko ubrać w słowa. Rzadko boję się podczas czytania kryminałów, pewnie dlatego, że już wiele ich przeczytałam... jednak podczas czytania książki "Klub Mefista" strach nie opuszczał mnie ani na chwilę. Gerritsen genialnie stopniuje napięcie, które wzbudza ciekawość, ale i przerażenie. Aby Was zachęcić do sięgnięcia po tę pozycję, przytoczę krótkie streszczenie:

"Napisane krwią po łacinie słowo Zgrzeszyłam w miejscu okrutnego zabójstwa młodej kobiety, której odcięto głowę, to w Wigilię Bożego Narodzenia ponure motto dla detektyw Jane Rizzoli. Co łączyło ofiarę z psychiatrą, Joyce O'Donnell, członkinią elitarnej Fundacji Mefista, powstałej w początkach XX wieku? W eksluzywnej rezydencji na Beacon Hill, należącej do historyka Anthony'ego Sansone'a, członkowie fundacji zajmują się analizą zła, poszukując jego przyczyn i sprawców. Czy zło ma fizyczną postać? Czy Szatan wraz ze swoimi demonami naprawdę żyje pośród nas? Zwłoki jednej z prowadzących dochodzenie policjantek, znalezione w ogrodzie domu Sansone'a, oraz przerażająca śmierć doktor O'Donnell, nie pozostawiają wątpliwości, że pojawił się nowy seryjny morderca. Jego znakiem rozpoznawczym są satanistyczne symbole nakreślone w miejscach kolejnych zbrodni. Czy zabójca należy do klubu?"

Ja przeczytałam tę książkę jednym tchem, zarywając dwie noce z rzędu. Jeśli nie możecie się oderwać od lektury to znak, że jest ona naprawdę bardzo dobra. 




Ulubiona część garderoby jesienią?



Rzecz jasna: SWETRY!!!
O mojej miłości do nich wspominałam tu już jakieś setki razy, a wciąż mało mi zachwytów. Jesień staje się o wiele przyjemniejsza, gdy możemy zarzucić na siebie swój ulubiony, włochaty sweter. Ja bardzo lubię swetry oversize, w których mogę się schować i zniknąć, w razie gdy zajdzie taka potrzeba. Mimo iż mam ich w swojej szafie mnóstwo, to i tak gdy jestem w galerii - oglądam kolejne. To miłość, z której chyba się nie wyrasta... 



Muzyka. 
To zdecydowanie coś, bez czego nie potrafię funkcjonować - nie tylko jesienią. 
Jednak kiedy nastają te krótkie, chłodne dni, moja masochistyczna część natury dochodzi do głosy i każe mi się katować dołującymi piosenkami. Jakże miło jest się zanurzyć w otchłani smutku, gdy w uszach pobrzmiewają nuty ulubionych piosenek... 


Nie wiem, czy już Wam o tym wspominałam, ale uwielbiam dostawać w prezencie płyty i książki!
Na szczęście moi bliscy dobrze o tym wiedzą i w tym roku również zostałam obdarowana dwiema perełkami, których słuchałam najczęściej w ostatnich miesiącach.



O mojej ogromnej miłości do Florence + the Machine wiedzą już chyba wszyscy. Moi rodzice, dziadkowie, wujkowie, ciocie, znajomi, nawet i Wy. Moja mama często zaskakuje mnie słowami "włącz tą swoją Florence", co czynię z oczywistym zadowoleniem. Płyta MTV Unplugged marzyła mi się od dawna, dlatego tym bardziej cieszę się, że w końcu mam ją u siebie. Bo słuchać Flo to jedno... ale słuchać i oglądać - to jest dopiero prawdziwa ekstaza!!!




Moja miłość do Kings of Leon zaczęła się w gimnazjum, a zapoczątkowała ją piosenka "Closer", do której mam sentyment po dziś dzień. Uważam, że ich muzyka idealnie wpasowuje się w klimat jesieni - jest odpowiednio dołująca i smutna. Jeśli chcę się dobić - chętnie włączam właśnie tę płytę. I tonę w morzu łez... 




Jesień skłania mnie ku poszukiwaniom nowej muzyki.
Oto część piosenek, która towarzyszy mi podczas zimnych, jesiennych wieczorów.

LONDON GRAMMAR:



FLORRIE:


BROODS:




JI NILSSON & MARLENE 



BANKS:




Jeśli jesteście z Lublina (lub tu studiujecie) to serdecznie polecam Wam lokal KSIĘŻYCOWA. Możecie się tam napić pysznego piwa (polecam z sokiem imbirowym, mniaaaaaaaaaaaaam), herbaty, zjeść ciepłą zupę. Jednak najbardziej urzeka mnie wystrój tego wnętrza... przenosi do innej epoki. Koniecznie sprawdźcie :) 
ul. Księżycowa 2, Lublin. 



Jeśli chodzi o kosmetyki, to przyznam, że mało było takich, które mnie bardzo mocno zachwyciły. 
Używam wielu nowych produktów, testuję, sprawdzam. Jednak do tej pory żaden nie sprawił, że padłam na kolana.

Jeśli chodzi o włosy, to na pewno godna polecenia jest maska Gloria (dostaniecie ją w Auchan'ie za 5/6zł). 
Nie dość, że tania, to wydajna i dobrze się sprawdza, nie obciąża włosów, wygładza je. Włosy są gładkie i miękkie. Zapach też przypadł mi do gustu. Same plusy.




Jednak jesień to czas, kiedy kondycja moich włosów znacznie się pogarsza. Szybciej się przetłuszczają, są wiecznie naelektryzowane, puszące się... Wiem, że to kwestia zmiany temperatur, wilgoci, suchego powietrza, dlatego nie panikuję i używam tych samych produktów, co zazwyczaj. 
(WIĘCEJ TU








Zdecydowanie kosmetyczny ulubieniec, to kolejny prezent (jeszcze raz dziękuję Aniu!!!), 
a mianowicie... paletka DEATH BY CHOCOLATE, marki Makeup Revolution. 


Zakochałam się w niej odkąd zobaczyłam filmik Maxineczki, w którym wykonywała makijaż oka tymi cieniami. Nie dość, że opakowanie jest niesamowicie słodkie - aż chce się zjeść, to zawartość bardzo pozytywnie zaskakuje!

Kolory są bardzo uniwersalne, od jasnych, matowych, po ciemniejsze, połyskujące, aż po ciemne. 
Paleta nadaje się do wykonania makijażu zarówno dziennego, jak i wieczorowego. Praca z cieniami to wręcz przyjemność - są bardzo mocno napigmentowane, dobrze się rozcierają, przy tym nie osypują się. Czy można chcieć czegoś więcej? 

Coś czuję, że ta paleta będzie moim ulubieńcem nie tylko na jesień, ale i na każdą inną porę roku!



Nareszcie ten nieco przydługi post dobiega końca. 
Ciekawa jestem, jacy są Wasi jesienni ulubieńcy, czy mieliście do czynienia z którymś z pokazanych przeze mnie produktów, a może też lubicie słuchać takiej muzyki, lub czytać podobe książki? Koniecznie dajcie znać w komentarzach!

I na koniec pytanie: Czy chcielibyście zobaczyć więcej postów o tematyce podejrzanej na yt, czyli: Tagi, Get Ready With Me, Buble, Projekt Denko? 
Jeśli jesteście chętni - napiszcie w komentarzu.
Tymczasem życzę miłego dnia/wieczoru! Całusy!!!
xoxo










10 komentarzy:

  1. Gdzie kupiłaś taką paletę? :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czytanie nie boli;) dostałam ją. Znajdziesz taką np. na mintishop

      Usuń
    2. Każdemu się zdarza nie doczytać, nie musisz od razu z takim tekstem.. :)

      Usuń
    3. Po to piszę długie notki i zawieram w nich ważne informacje, by potem nie było zbędnych pytań.

      Usuń
  2. ależ nie ma za co jeszcze raz!! :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Duże tak dla herbat Green Hills
    + słuchasz dobrej muzyki! :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Czytałam ostatnio "Sobowtóra" T. Gerritsen, ale... całkiem nie pasuje mi jej porównanie do Robina Cooka. Chyba, że trafiłam akurat na "złą" książkę do tego typu porównań. Słyszałam jednak opinie, że tworzy w książkach podobny klimat jak Lisa Gardner, także ten... "Kochać mocno" od L. Gardner jest rewelacyjne :>

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tfu, "Kochać mocniej"! Coś mi nie pasowało, jak pisałam poprzedni komentarz, ale jakoś nie mogłam wtedy dojść do tego, co to było... My bad :D

      Usuń
  5. te cienie zrobily na mnie najwieksze wrazenie! na początku myślalam, ze to czekolada :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Piosenki które podałaś są r e w e l a c y j n e!
    A Kings Of Leon słucham praktycznie od dziecka:)


    { zapraszam do mnie --- chanelier.blogspot.com }


    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wszystkie komentarze! ;)