7 cze 2017

Nie bój się bać...




Hej wszystkim!
W dzisiejszym wpisie w końcu dzielę się z Wami zdjęciami z sesji z Pati, z wyjazdu do Warszawy, które zalegały mi w folderze, a które bardzo lubię.
Ich klimat idealnie odzwierciedla moje samopoczucie w ostatnich dniach - dość ponure, refleksyjne, niekiedy wręcz mroczne. 
 W związku z tym, że w głowie kłębi mi się mnóstwo myśli, których nie umiem ubrać w słowa, postanowiłam podzielić się z Wami tekstem, który był pracą zaliczeniową jednego z przedmiotów na moich studiach. Jego temat jest jak najbardziej aktualny i bez trudu możecie zauważyć nawet u samych siebie tendencje, o których piszę. 
Będzie mi bardzo miło, jeśli oprócz obejrzenia zdjęć postanowicie także przeczytać moje słowa.

Zapraszam!




* * * 
 


W dzisiejszych czasach można zaobserwować coraz częstsze zjawisko, polegające na tym, że ludzie narzucają sobie pewien sposób funkcjonowania, w którym nie ma miejsca na błędy i porażki. Tak naprawdę wszyscy chcemy być zawsze idealni: grzeczni, uprzejmi - jednym słowem nieskazitelni. Być może niektórzy z nas opacznie zrozumieli sens słów świętej pamięci Jana Pawła II: „wymagaj od siebie, nawet jeśli inni od ciebie nie wymagają”. Być może niektórzy wymagają od siebie bezustannie, 24 godziny na dobę, nie dając sobie absolutnie żadnej taryfy ulgowej. Wymagają od samych siebie przeżywania tylko tych dobrych i pozytywnych emocji. A czym właściwie są te pozytywne emocje? Każdy, komu zadalibyśmy takie pytanie, pewnie odpowiedziałby inaczej, ale prawdopodobnie mało kto zaklasyfikowałby do emocji pozytywnych złość czy strach. A przecież to właśnie one chronią nas przed niebezpieczeństwami! Emocje negatywne bowiem powstają w momencie, gdy napotykamy na przeszkodę, która uniemożliwia nam zaspokojenie danej potrzeby, ale także w chwilach zagrożenia. Gdy czujemy, że jesteśmy w niebezpieczeństwie, pojawia się strategia „walcz albo uciekaj”, która pozwala na szybsze podjęcie działania i dzięki temu w momencie gdy ktoś nagle wyrywa nam torebkę, nasz organizm uruchamia szereg reakcji, które pozwalają nam uciec lub się obronić. Ten przykład wyraźnie pokazuje pozytywny wymiar negatywnych emocji, bo właśnie wtedy nasz organizm mobilizuje się do reagowania. 
 

Fotografowała Patrycja Chyła <3
 







 Dlaczego więc tak uparcie dążymy do zlikwidowania wszelkich nieprzyjemnych doznań w swoim życiu? Dlaczego uważamy, że nazywając swoje emocje wystawiamy się na stuprocentowe ryzyko wyśmiania, lub co gorsza – uznania nas za słabszych, gorszych, beznadziejnych? Dlaczego nie dajemy sobie prawa do przeżywania gorszych dni, wielorakich lęków lub nawet do choroby? Wydaje mi się, że może to być spowodowane zarówno wewnętrzną obawą przed krytyką ze strony innych ludzi, ale także nieumiejętnością poradzenia sobie z negatywnymi doznaniami i skonfrontowaniem się z nimi. Rodzice przecież nie uczą nas jak radzić sobie ze złością, która w nas narasta i raczej nie pokazują nam sposobów na jej rozładowanie. Często negatywne emocje już od najmłodszych lat są tłumione, bo bliscy nie pozwalają na ich obecność, bo przecież to nieładnie się złościć, bo trzeba być zawsze grzecznym i ułożonym. Wiele osób udaje, że nie czuje złości, bo tylko tak potrafi sobie z nią poradzić. Jednak ignorując obecność negatywnych emocji wcale się ich nie pozbywamy – wbrew pozorom, możemy tylko wzmóc ich negatywne oddziaływanie. Tłumienie nieprzyjemnych uczuć może bowiem sprawić, że z biegiem czasu będziemy doświadczać coraz więcej niechcianych stanów psychicznych, co w efekcie obniży poziom naszego ogólnego zadowolenia z życia. Konsekwencją tłumienia niepożądanych uczuć jest także znieczulica na cierpienie innych ludzi wokół nas. Tak łatwo przecież założyć, że skoro nie są absolutnie szczęśliwi to coś z nimi nie do końca w porządku, bo przecież mogliby się starać mocniej. Silna presja społeczeństwa na ciągłe doskonalenie swojego życia, na nieprzerwane doświadczanie dobrego samopoczucia sprawia, że ludzie szybciej przypisują negatywne oceny tym, którym trudniej się dostosować do właściwego sposobu przeżywania życia, albo tym, którzy nie boją się przeżywać emocji negatywnych w sposób równie otwarty, co pozytywnych. 
 







 Być może ten wewnętrzny przymus doświadczania tylko i wyłącznie dobrych emocji bierze się ze stereotypu mówiącego, że dobre życie jest równoznaczne tylko i wyłącznie z dobrym samopoczuciem. Ludzie czują wszechobecną presję aby zawsze być w formie, aby działać na pełnych obrotach, bez chwili przerwy i wytchnienia. Powszechnie utarły się także stereotypy mówiące o tym, że po pierwsze: nieprzyjemne myśli i emocje są złe, a przyjemne dobre; a po drugie: że człowiek doświadczający negatywnych emocji nie funkcjonuje dobrze i powinien szybko pozbyć się tych szkodliwych dla jego zdrowia stanów psychicznych. To, że lubimy rzeczy przyjemne, a nie przepadamy za rzeczami niemiłymi jest jak najbardziej naturalnym zjawiskiem. Problem pojawia się w momencie, kiedy zaczynamy wręcz obsesyjnie pragnąć, aby te dobre rzeczy trwały wiecznie, a nieprzyjemne zniknęły na zawsze. W tym miejscu warto zaznaczyć, że negatywne emocje są naturalnym i stałym elementem ludzkiego życia, a bycie cały czas szczęśliwym odbiega od zdrowego stanu psychicznego.

 









Zwykle, kiedy doświadczamy negatywnych emocji takich jak złość czujemy się winni, bo złość utożsamiamy z naszą słabością. Uważamy siebie za osoby zbyt słabe i wrażliwe, jednocześnie czując, że nie powinnyśmy tacy być, że powinniśmy szybko wziąć się w garść. Jednak warto sobie uświadomić, że wrażliwość wcale nie musi być oznaką słabości. Według mnie wrażliwość jest miarą odwagi, bo nie każdy potrafi się otworzyć, powiedzieć  szczerze o swoich uczuciach, o swoich lękach, obawach. Bycie wrażliwym to odwaga do przeżywania  zarówno pozytywnych, jak i negatywnych emocji w sposób szczery i wiarygodny. Skoro potrafimy kogoś pokochać prawdziwą miłością, to prawdopodobnie będziemy równie prawdziwie cierpieć, kiedy utracimy bliską nam osobę i będzie to całkowicie naturalne. Smutek ma bowiem takie samo prawo do obecności w naszym życiu jak radość. Wszystkie trudne i wymagające momenty w naszym życiu wiążą się również z przeżywaniem przykrych emocji, bo gdy nam na czymś zależy to czujemy zarówno podekscytowanie, ale i lęk, niepewność. Im więcej wysiłku włożymy w osiągnięcie czegoś o czym marzymy, tym większa będzie radość, kiedy w końcu spełnimy to marzenie. 

 

W moim odczuciu szczęście to nie tylko robienie tych przyjemnych rzeczy i doznawanie pozytywnych uczuć, ale również podejmowanie się działań wymagających i trudnych, co nie zawsze musi być związane z doświadczaniem dobrych uczuć. Podczas wspinaczki górskiej z pewnością wiele razy czujemy zmęczenie, które staje się coraz bardziej dotkliwe z każdym kolejnym krokiem, czasem mamy ochotę zwątpić, rzucić się w przepaść, ulżyć sobie i napiętym mięśniom. Jednak w momencie, kiedy w końcu zdobywamy szczyt, cały ten trud, który włożyliśmy w jego zdobycie nagle maleje, traci znaczenie. Liczy się tylko ta chwila, kiedy patrzymy przed siebie, kiedy podziwiamy widoki, kiedy oddychamy świeżym powietrzem. Dla mnie to właśnie jest szczęście. Nie tylko sama chwila bycia na szczycie, ale także szereg negatywnych emocji, które czuliśmy pod drodze. Połączenie uczuć pozytywnych z negatywnymi tworzy niepowtarzalną całość, która umożliwia pełniejsze przeżywanie swojego życia. Oczywiście warto doceniać te pozytywne chwile i uczucia, kiedy faktycznie ich doświadczamy, ale nie ma sensu przyzwyczajać się do nich – bo prędzej czy później na ich miejscu pojawi się negatywna emocja. 








Mam wrażenie, że w ostatnim czasie bardzo często zdarza nam się wpaść w pułapkę myślenia, że bycie szczęśliwym jest czymś w rodzaju naszego obowiązku. Jest to oczywiście błędne myślenie, bo szczęście nigdy nie było i nie będzie obowiązkiem, a bycie szczęśliwym w absolutnie każdym momencie życia jest po prostu nierealne. Gdybyśmy doświadczali tylko tych pięknych chwil, to po jakimś czasie z pewnością przestalibyśmy je doceniać, bo zwyczajnie by nam spowszedniały. Poza tym – skąd mielibyśmy wiedzieć, że doświadczamy szczęścia, gdybyśmy nigdy nie znajdowali się w dołku? Mój ulubiony cytat: „Co nas nie zabije, to nas wzmocni” według mnie idealnie odzwierciedla to, jak negatywna emocja np. smutek umacnia nas, pozwala wyciągnąć wnioski na przyszłość, które później pomagają nam lepiej radzić sobie w podobnych, trudnych sytuacjach. Nie należy bać się porażek i cierpienia, bo one dają nam jako ludziom takie korzyści jak między innymi kształtowanie swojego charakteru, poglądów, wartości. Ponadto pomagają spojrzeć na siebie z innej perspektywy, bardziej trzeźwo. Nie jesteśmy w stanie zabezpieczyć się przed przeżywaniem emocji negatywnych, bo pewne przedmioty i zjawiska, które kiedyś wywoływały wyłącznie odczucia pozytywne, po czasie mogą być przyczyną całkiem innych stanów emocjonalnych. Każdy z nas się starzeje, dorasta i zaczyna inaczej postrzegać rzeczywistość, dlatego nie jest niczym dziwnym, że emocje, których doświadczamy również się zmieniają. Według mnie najważniejsze jest zaakceptowanie faktu, że - chcąc nie chcąc – będziemy przeżywać zarówno pozytywne, jak i negatywne emocje, a także nauczenie się rozpoznawania tych uczuć w sobie i radzenia sobie z nimi. Jeśli pogodzimy się z faktem, że doznawanie negatywnych emocji jest nieuniknione, to z pewnością będzie nam się żyło nieco lżej. Kiedy przestaniemy traktować bycie szczęśliwym jako obowiązek – prawdopodobnie poczujemy się prawdziwie wolni. Najwięcej korzyści z doświadczania negatywnych emocji będziemy czerpać wtedy, gdy pozwolimy sobie na ich przeżywanie i docenimy ich rolę w naszym życiu. Dlatego jeśli chce mi się płakać – to pozwalam sobie na łzy, wiedząc, że są one dla mnie oczyszczeniem. Ja w taki sposób pozbywam się nagromadzonych emocji, z którymi nie umiem poradzić sobie inaczej i od kiedy to zaakceptowałam – paradoksalnie czuję się bardziej szczęśliwa. Głęboko wierzę, że negatywne uczucia odgrywają w naszym życiu szczególną rolę i jeśli będziemy tego świadomi – korzyści z ich doświadczania będą coraz bardziej zauważalne.



Dlatego nie bój się bać, gdy chcesz to płacz.


* * * 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za wszystkie komentarze! ;)