16 mar 2017

Cat eyes & nude lips - make up step by step


Witajcie kochani!
Zapewne pierwsze, co rzuciło się Wam w oczy to nowa szata graficzna (a przynajamniej mam taką nadzieję, że zauważyliście!). Niedawno wspominałam Wam o tym, że bardzo chciałabym, aby mój blog tutaj miał zbliżony design do tego na nouw i z pomocą kochanej Kornelii udało się taki efekt uzyskać! Jeszcze raz bardzo Ci dziękuję, jesteś niezastąpiona <3

Dziś mam dla Was post z serii makijaż krok po kroku - doskonale wiem, że lubicie takie wpisy, zresztą ja też bardzo lubię je dla Was przygotowywać! :)
Tym razem, przyznam się bez bicia, nie miałam konkretnej wizji i pomysłu na makijaż, który wykonam. Tak naprawdę postanowiłam pójść na żywioł i zobaczyć, co mi z tego "miziania się" po twarzy wyjdzie. Efekt końcowy może nie zadowala mnie w stu procentach, ale tak to już jest - sam autor zwykle znajdzie milion powodów żeby się do czegoś przyczepić (z tego miejsca pozdrawiam wszystkich perfekcjonistów!). Mam jednak nadzieję, że Wam spodoba się taka propozycja makijażu. Myślę, że doskonale wiecie o mojej miłości do dość mocnego podkreślania oczu, dlatego nie powinno być dla nikogo zdziwieniem, że i tym razem zdecydowałam się poświęcić więcej uwagi powiekom.
Zresztą... co tu po moim gadaniu!
Sami zobaczcie jaki makijaż zmalowałam tym razem ;-) 




* * * 




Oczywiście makijaż rozpoczynam odpowiednio przygotowując swoją skórę, tzn. myję twarz żelem, a następnie nakładam na nią swój ulubiony krem, o którym wspominałam tutaj już kilkukrotnie, mianowicie Avene Cleanance Expert. 
Bardzo lubię nakładać ten produkt pod makijaż, bo szybko się wchłania i nie pozostawia na twarzy tłustej warstwy. Co tu dużo mówić, ten krem jest po prostu bardzo dobrą bazą pod kolejne produkty :)

Wiem, że wspominam o tym za każdym razem przy okazji takiego wpisu, ale bardzo ważne jest zadbanie o kondycję swojej skóry, zanim nałożymy na nią jakikolwiek makijaż. Warto o tym pamiętać i nie zapominać, a jakość naszego makijażu będzie coraz lepsza!





*

Kolejny produkt, po który sięgam to silikonowa baza pod makijaż z Eveline Cosmetics, która sprawdza się rewelacyjnie w przypadku bardziej wyjściowych propozycji makijażu. 



Bazę wmasowuję w swoją skórę i  chwilkę czekam, aż się wchłonie. 
Twarz po kilku sekundach staje się przyjemnie gładka i zmatowiona. Uwielbiam ten efekt!





*




Jak się zapewne domyślacie, kolejnym krokiem jest nałożenie korektora pod oczy - niezmiennie w tym celu używam korektora z Maybelline Affinitone w numerze 01 Nude Beige. 
Nie będę się rozpisywać na jego temat, bo moją opinię na jego temat pewnie doskonale już znacie, poza tym sama częstotliwość jego używania od wielu lat świadczy o tym, że jest to mój zdecydowanie najlepszy korektor. Bardzo polecam wypróbować, szczególnie gdy można go dorwać w promocyjnych cenach ;-) 



Następnie sięgam po dwa podkłady marki Catrice: All Matt Plus 010 Light Beige i kultowy już HD Liquid Coverage Foundation 010 Light Beige. 
Byłam ciekawa, jak te dwa produkty będą się zachowywały razem na twarzy i powiem Wam, że efekt był naprawdę zadowalający! Lubię zarówno All Matt Plus jak i HD, chociaż ten drugi jest moim zdecydowanym ulubieńcem, hitem i największą miłością, jeśli chodzi o podkłady, ale o tym też doskonale już wiecie, bo wspominałam o tym wiele razy. Jeśli jeszcze nie próbowaliście - koniecznie naprawcie ten błąd!

Zarówno podkłady, jak i korektor pod oczami rozprowadzam swoją mocno sfatygowaną już (na tyle mocno, że wolałam Wam jej nie pokazywać :D) gąbeczką z Real Techniques. 




*

Kolejne kroki są znowu dość nudne i przewidywalne, bo używam tych samych produktów co zawsze - musicie mi to wybaczyć, jednak ostatnio jestem wyjątkowa wierna, szczególnie jeśli coś się u mnie dobrze sprawdza. 

I tak... najpierw pudruję twarz najlepszym pudrem matującym jaki znam: Rimmel Stay Matte w odcieniu 001 Transparent (znów powoli dotykam dna, jak to się dzieje?!). 



Później konturuję twarz swoim ulubionym bronzerem w chłodnym odcieniu, czyli Kobo 311 Nubian Desert, oraz trochę ją ocieplam produktem Honolulu marki W7. 



Następnie sięgam po różowe serduszko z Make Up Revolution i dodaję swoim policzkom nieco zdrowego koloru. 



Natomiast na kości policzkowe, łuk kupidyna i nos nakładam w dość dużych ilościach rozświetlacz, który chyba nigdy się nie kończy (może tylko przy mocniejszym spotkaniu z podłogą...), czyli Wibo Diamond Illuminator, który zostawia na twarzy przepiękną, rozświetloną taflę... chyba nie muszę mówić, jak bardzo lubię ten efekt? :) 



Po wszystkich tych "zabiegach" moja twarz prezentuje się następująco:






Mam wrażenie, że czegoś tu jednak brakuje....



Bez zaznaczonych brwi czuję się dosyć... łyso? Mdło? Powiedzcie, że Wy też tak macie :D



Uwaga, uwaga... do podkreślenia brwi używam.... 

Tak, zgadliście! Macie rację. Używam dokładnie tego, co zwykle. Cóż za niespodziewane zwroty akcji, proszę państwa!



A teraz już bez żartów. Używam tego co zwykle, czyli kredki Catrice w odcieniu 040 Don't Let Me Brow'n oraz żelu tej samej firmy, zgadzam się, ale na swoje usprawiedliwienie mogę tylko powiedzieć, że te dwa produkty sprawdzają się u mnie tak dobrze, że nie mam ochoty ich zmieniać. Po prostu nie ciągnie mnie do eksperymentów, tym bardziej, że chyba nareszcie wiem, jak moje brwi mają wyglądać. 
A mają wyglądać właśnie tak:



Nie wiem, jak Was, ale mnie zadowala taki efekt. I to jest chyba najważniejsze, bo to w końcu moje własne brwi :) 



Kiedy mamy już gotową "ramę", możemy się zabierać za malowanie głównego dzieła. 

I tu wkraczamy w wielką improwizację... 

Do wykonania  makijażu oczu użyłam dwóch palet:
Nude Tude The Balm oraz Zoeva Smoky. 



Ilość używanych pędzli raczej się u mnie nie zmienia, póki co nie poszerzam swojej kolekcji, aczkolwiek muszę o tym pomyśleć, bo powoli zaczynam potrzebować coraz więcej pędzli, szczególnie do oczu. 



Na początek sięgam po pędzel Kavai numer 89 i nakładam nim na całe załamanie powieki dwa zmieszane ze sobą cienie:  bordowy cień Sexy z palety The Balm oraz nieco jaśniejszy bordowy odcień Smoky Wishes z palety Zoevy. 
Wykonuję przy tym koliste ruchy, koncentrując kolor głównie w załamaniu, ale kierując się też powyżej. 
Połączenie dwóch odcieni stworzyło ciekawy kolor, który wpadał w fiolet. 




Ciągle dokładam i blenduję kolor, chcąc uzyskać wyraźny, ale dobrze rozdymiony i roztarty efekt. 



Następnie sięgam po skośny pędzelek Hakuro 85 i nabieram cień Sleek w odcieniu bardzo ciemnego brązu z palety The Balm. Zaznaczam nim całą dolną powiekę, wyjeżdżając lekko do załamania. 

Następnie sięgam po mały pędzelek, nabieram nim użytego wcześniej cienia Sexy z palety the Balm i dokładam na dolną powiekę, chcąc uzyskać efekt przenikających się odcieni. 

W momencie, gdy uzyskuję coś takiego:



uznaję, że mogę przejść do kolejnego etapu. 

Po chwili namysłu decyduję się na centralną część powieki nałożyć cień, którego bardzo rzadko używam, mianowicie Seductive z palety the Balm, czyli połyskujący, brązowawy kolor, wpadający w złoto, miedź. Cień nakładam palcem, "wciskając" go w powiekę aż do momentu uzyskania odpowiedniego krycia. 

Z perspektywy czasu stwierdzam, że dobranie tego odcienia nie było najtrafniejsze, ale jak to mówią: człowiek uczy się całe życie. Na drugi raz wybiorę coś innego, ot co! Wam także proponuję użyć tu raczej zwykłego, złotego cienia. 



W ostatniej chwili wpadłam na pomysł, żeby wykończyć ten makijaż dość mocną, czarną kreską i postawić na coś, czego jeszcze nigdy nie robiłam... 

Czyli na zaznaczenie linii wodnej czarnym cieniem, który potem poprawiłam jeszcze eyelinerem (nabrałam go trochę na wspomniany wcześniej skośny pędzel z Hakuro, który był najbardziej precyzyjny). 

Najpierw narysowałam sobie na górnej powiece "zarys" kreski czarnym cieniem (i w paletce Zoevy jak i the Balm znajdziecie mocno napigmentowany, czarny cień, który idealnie sprawdzi się do narysowania kreski, gdy nie chcecie robić tego eyelinerem:)).

Następnie sięgnęłam po swój ulubiony eyeliner bodajże z Wibo, ale pewna nie jestem, bo jak sami widzicie: napisy już się nieco pościerały, i rysuję kocią kreskę na całej powiece. 



Rzęsy wytuszowałam swoim absolutnym ulubieńcem z Loreal, o którym trąbię tu od niespełna roku, ale który naprawdę jest u mnie numerem 1, czyli Volume Million Lashes So Couture. Żaden inny tusz nie dawał mi efektu takich rzęs jak ten, dlatego pozostanę mu wierna na długi czas!




Na końcu sięgnęłam po mały pędzelek i jeszcze raz zaznaczyłam dolną linię rzęs bordowym cieniem Sexy, głównie po to, aby ta wszechobecna czerń nie zlała się w niezbyt ciekawą masę. 

W wewnętrzne kąciki dodałam jeszcze odrobinę rozświetlacza z Wibo, żeby "otworzyć" oczy, które przez zabieg z czarnym eyelinerem optycznie się zmniejszyły. 






I tak moja spontaniczna praca z cieniami dobiegła końca.

Jednak nie byłabym sobą, gdybym nie dodała czegoś na usta. 
Przy tak wyrazistym makijażu oczu warto postawić na coś delikatniejszego, chociaż wiecie - tak naprawdę w makijażu nie ma żadnych zasad, każdy robi jak uważa. 
Jednak ja w przypadku tego makijażu miałam ochotę na usta w odcieniu nude. 

Tu wkroczyły do akcji dwa produkty, w tym jedna nowość (WOW, WOW, w końcu coś nowego!). 



Konturówka z Catrice (której numeru niestety Wam nie podam, bo już dawno znikł przez temperowanie)  jak widać jest przeze mnie nieźle wyeksploatowana, ale tak bardzo lubię jej odcień, że postanowiłam dokupić odpowiednik w postaci matowej pomadki. Oczywiście postawiłam na niezawodną pomadkę z Golden Rose, czyli Long Stay Liquid Matte Lipstick w odcieniu 16. 



Moim zdaniem to połączenie idealnie dopełniło makijaż oczu, tworząc przy tym spójną całość. 


Na koniec spryskałam cały makijaż mgiełką z Bielendy, która fajnie scala ze sobą wszystkie nałożone produkty.



Oto efekt końcowy!









I kilka ujęć z telefonu:






* * * 

Koniecznie dajcie znać co sądzicie o takiej propozycji makijażu, czekam też na Wasze uwagi i prośby odnośnie tego, jakie makijaże krok po kroku chcielibyście zobaczyć w moim wykonaniu.
Będę wdzięczna za wszystkie opinie i propozycje,
tymczasem żegnam się z Wami, życzę dobrej nocy,

xoxo

5 komentarzy:

  1. kurcze, nie spodziewałam się, że znajdę tutaj tyle produktów, które sama używam! jeden i drugi bronzer, tusz do rzęs, rozświetlacz i puder matujący! :D <3 czekam na więcej :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Huhu świetne to oko <3 takie kocie :)
    I wygląd bloga super, Kornelia się spisała :)

    Pozdrawiam
    Mój blog :)

    OdpowiedzUsuń
  3. cieszę się, że pomogłam <3
    Mam nadzieję, że kiedyś nauczę się malować tak pięknie jak Ty!!

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wszystkie komentarze! ;)