24 sie 2016

Nowości kosmetyczne ostatnich miesięcy

Hej Wam!
Dziś przyszedł czas na opublikowanie wpisu, którego nie mogę zaliczyć do tych najbardziej aktualnych. Mowa o nowościach kosmetycznych, które wcale nie są już takie nowe, większość produktów zdążyłam przetestować. Tak to jest, kiedy zwleka się z dodaniem wpisu! Mam za swoje, jednak wierzę, że wybaczycie mi to małe zaniedbanie ;-) Tym bardziej, że obiecuję poprawę!

Przechodząc do konkretów: produktów nie jest zbyt wiele, jednak w ostatnim czasie staram się ograniczyć zakupy kosmetyczne do minimum, z tej prostej przyczyny, że moje kosmetyczki już pękają w szwach! 
Dlatego najpierw muszę zużyć wszystko to, co mam, a dopiero później myśleć o zakupie czegoś nowego. Przyznaję - czasami ciężko jest mi się powstrzymać, ale staram się!
Powiedzcie mi, że Wy też tak macie i zdarza Wam się kupować produkty, których tak naprawdę wcale nie potrzebujecie... mam nadzieję, że nie jestem w tym osamotniona!

Przejdźmy zatem do konkretów... ;-)


* * * 

1. Włosy

Zacznijmy od produktów do włosów, których jest całkiem sporo.
Większość widzieliście już we wpisie z aktualną pielęgnacją włosów (a jeśli nie widzieliście to zapraszam -> KLIK), więc pewnie znacie moje opinie na ich temat.


Na początek mój najnowszy nabytek, czyli odżywka regenerująca L'oreal Paris Elseve Total Repair <5, której zapach pokochałam od pierwszego użycia!
Odżywka ma bardzo gęstą konsystencję, dzięki czemu jest wydajna - wystarczy nałożyć odrobinę produktu aby zadziałał. A działa, oj działa! Moje włosy po tej odżywce są tak sypkie i miękkie, że nie mogę przestać ich dotykać! Uwielbiam ten efekt i na pewno do niej wrócę, gdy tylko skończę swoje pierwsze opakowanie (a zostało mi jeszcze tylko pół, używam jej za każdym razem, gdy myję głowę!).

*



Kolejne dwa produkty to kosmetyki, do których zawsze wracam. Mowa o duecie z Dove Oxygen Moisture. Uwielbiam tę serię! Pasuje mi absolutnie wszystko, od zapachu po działanie. Moje włosy są po użyciu tych produktów niezwykle świeże i wyglądają na zdrowe - bardzo lubię taki efekt, dlatego zawsze do nich powracam ;-) 



*



O wspaniałym działaniu szamponu Green Pharmacy  Herbal Cosmetics Hair Care Szampon przeciwłupieżowy dziegieć brzozowy cynk wspominałam już w poście o aktualnej pielęgnacji włosów i wszystkie zachwyty podtrzymuję. 
Ten produkt to ratunek dla przeciążonych włosów, bo bardzo dokładnie je oczyszcza. Będę do niego wracać, tego jestem pewna! Aczkolwiek następnym razem chyba skuszę się na inne wersje, bo wybór jest całkiem spory!



*



Czereśniową Maskę do włosów marki Kallos kupiłam głównie z ciekawości i od tamtej pory jestem zauroczona tym produktem. Począwszy od pięknego zapachu po działanie. Moje włosy zdecydowanie się z nią polubiły! Następnym razem skuszę się na inne wersje i sprawdzę, czy są równie fajne!




*




Produkty Banii Agafii zachwalałam i polecałam we wpisie o pielęgnacji włosów i jako że wszystkie słowa podtrzymuję - odsyłam Was do tego wpisu!
Mam także chrapkę na inne produkty z tej serii, może zdecyduję się na te przeznaczone do twarzy?
Czas pokaże - na pewno dowiecie się, co wybrałam!




*



O tym, co skłoniło mnie do zakupu popularnej wcierki do włosów z wyciągiem z bursztynu firmy Jantar wspominałam już w poście o aktualnej pielęgnacji. Teraz mogę stwierdzić, że nie żałuję!
Co prawda nie doczekałam się spektakularnych efektów, o kórych zapewnia producent, ale jakieś efekty na pewno są - biorąc pod uwagę moje niereguralne stosowanie to i tak jest całkiem nieźle. Najbardziej rzucają się w oczy małe włoski okalające twarz, tzw. baby hair. Wyrosło mi ich dość sporo, podejrzewam, że właśnie za sprawą stosowania tejże wcierki. 
Dlatego jeśli ktoś jest cierpliwy i systematyczny w stosowaniu produktu - powinien być naprawdę zadowolony z efektów!

 


*

2. Twarz

Pielęgnacja


Kategorię twarz podzieliłam na dwie części, zacznę od pielęgnacji.




Glinkową maskę mineralną z Lirene z serii dermo program złapałam spontanicznie podczas wizyty w drogerii Natura, chciałam wypróbować coś nowego i trochę oczyścić swoją skórę. 
Powiem Wam, że sprawdziła się rewelacyjnie! Po pierwsze miała bardzo przyjemny, świeży zapach - a ja zawsze zwracam uwagę na zapach! Po drugie naprawdę oczyszcza skórę, buźka po jej użyciu jest gładziutka jak pupa niemowlaka. Podejrzewam, że skuszę się na nią jeszcze nie raz, szczególnie w sytuacjach, kiedy szczególnie zależy mi na oczyszczonej skórze twarzy. 


*




O mojej miłości do serii Liście manuka z Ziai z pewnością już wiecie. 
Miałam kilka produktów i wszystkie się u mnie sprawdziły, dlatego zdecydowałam się na zakup toniku zwężającego pory na dzień/na noc. Jak możecie się domyślić - ten produkt również sprawdza się świetnie. 
Używam go w momencie, kiedy chcę odświeżyć skórę twarzy. Produkt nie powoduje nieprzyjemnego ściągania skóry, jest łagodny i również ma przyjemny zapach, który kojarzy mi się z odświeżeniem. 
Polecam gorąco wszystkim fanom tej serii :) 




*




W lecie staram się używać lżejszych i mniej tłustych kremów niż zimą. 
Ten z Oriflame Love Nature Gel Cream Aloe Vera jak sama nazwa wskazuje ma bardziej żelową konsystencję, co mi osobiście bardzo odpowiada! Krem szybko się wchłania, dlatego idealnie sprawdza się pod makijaż. W dodatku ten świeży zapach aloesu... jestem zakochana!




*

Produkty kolorowe / makijaż




Na początek gadżet, który jest Wam pewnie dobrze znany - mianowicie gąbeczka do nakładania podkładu Real Techniques. Słyszałam o niej dużo dobrego, dlatego skusiłam się na zakup. 
I faktycznie - podkład nałożony tą gąbką wygląda na skórze bardzo naturalnie, promiennie. 
Jednak niestety muszę przyznać, że gąbeczka dość szybko pęka - przynajmniej tak stało się z moją. Następnym razem kupię tańszą podróbkę, bo trochę szkoda mi pieniędzy na coś, co wcale nie jest bardziej trwałe niż tańsze odpowiedniki. 

Dajcie znać jakie są Wasze odczucia - jeśli macie tę gabęczkę u siebie to jak Wam się sprawdza?







Lubię testować podkłady - tak, przyznaję się bez bicia!
Tym razem zdecydowałam się na podkład z Oriflame z serii The One Everlasting Foundation Extreme z SPF 30 (przez co nadaje się na lato!), w odcieniu Porcelain
Bardzo lubię jego lekko lejącą się konstystencję, która szybko wchłania się w skórę, nie tworząc efektu maski. Fajny podkład na lato, do mojej wiecznie bladej buzi pasuje idealnie!




*



Na okres wakacyjny, kiedy moja tłusta skóra mocniej się poci i "wyświeca", powróciłam do zaufanego pudru z Rimmela Stay Matte (001 Transparent). Miałam go w swojej kosmetyczce już kilkakrotnie i zawsze się sprawdzał. To puder zarówno do zadań specjalnych jak i na co dzień.
Bardzo go lubię i chyba pozostanę mu wierna... ;-) 





*




W te wakacje nie wyobrażam sobie swojego codziennego makijażu bez rozświetlonych szczytów kości policzkowych! 
Kiedyś nie używałam rozświetlaczy w ogóle, chyba sądziłam, że przy mojej tłustej cerze nie będą one zbytnio wskazane... Na szczęście porzuciłam to myślenie i mogę się cieszyć cudownym efektem na skórze!
W kwestii produktów tego typu dość długo szukałam swojego ideału...aż w końcu zdecydowałam się kupić ten, którego każdy zachwalał.
Mowa o produkcie My Secret Face Illuminarow Powder w odcieniu Princess Dream. 
 Zakochałam się w nim od pierwszego użycia!!!
Nie dość, że ma idealny odcień - szampański, bez drobinek, to jeszcze tworzy na skórze idealnie gładką tafle... kocham ten efekt!!!
Gorąco polecam Wam ten rozświetlacz, według mnie jest jednym z lepszych na rynku, a jego dodatkowe plusy to łatwa dostępność (powinien być w każdym Rossmannie) i niska cena.
Mój totalny ideał!





*



Rozświetlacz z Wibo Diamond Illuminator również zaliczam do swoich ulubieńców. Jest to produkt godny uwagi, choć w ostatnim czasie jestem tak zauroczona tym z My Secret, że po Wibo sięgam rzadko. Jednak swego czasu używałam go namiętnie i byłam równie zachwycona efektem! 
Ogromnym plusem tego produktu jest brak drobinek i brokatu, kolor jest jednolity i również tworzy na twarzy równomierną, pięknie świetlistą tafle! Ach ;-)
Jak ja mogłam nie używać rozświetlaczy?!?!




*




Czas na te dwa słodkie cukiereczki! 
Czyż nie wyglądają uroczo?!




Mowa o serduszku z Make Up Revolution Blushing Hearts Triple Baked Blusher i matowej pomadce z Bourjois w odcieniu 06 Pink Pong.



W tym uroczym pudełeczku w kształcie serca skrywają się dwa wypiekane róże i rozświetlacz z drobinkami wpadający w różowy ton. Chyba nie muszę używać zbyt wielu słów, aby opisać swój zachwyt nad tym produktem... Jestem w nim szczerze zakochana!!! Odcienie róży są wręcz idealne, wyglądają na policzkach świeżo, promiennie i zdrowo. Uwielbiam ich używać i robię to codziennie, odkąd to cudo trafiło w moje ręce!
Mocno zastanawiam się nad zakupem rozświetlacza i bronzera z tej serduszkowej wersji - jeśli ktoś z Was miał to proszę, podzielcie się opiniami i dajcie znać, czy warto ;-) 
Bo to różowe serduszko - z pewnością warto!!! Gwarantuję Wam, że stracicie dla niego głowę (i serce:)).






Na matową pomadkę z Bourjois Rouge Edition Velvet miałam chęć już dawno temu, jednak wciąż skutecznie odstraszała mnie dość wysoka cena, z którą spotykałam się w drogeriach stacjonarnych. Przy okazji zakupów w drogerii internetowej (ekobieca) stwierdziłam, że nie wytrzymam dłużej i postanowiłam sprawić sobie tę wyczekiwaną pomadkę. Wybrałam dość intensywny, malinowy odcień (06 Pink Pong), który prezentuje się na ustach zjawiskowo! Co prawda nie jest to raczej pomadka na co dzień (no chyba, że nie boicie się nosić takich kolorów!), ale na specjalne okazje sprawdza się idealnie. 
Warto zaznaczyć, że nie zauważyłam po jej użyciu zbyt mocnego wysuszenia ust - a z innymi matowymi produktami miewałam z tym do czynienia. Ta pomadka trzyma się na ustach dobrych kilka godzin, nawet podczas picia i jedzenia, a jeśli już się "zjada" to w sposób równomierny, kontur zwykle zostaje nienaruszony, więc wystarczy poprawić środek ust. Jedyne, co mi w niej przeszkadza to okropnie brzydki zapach - kojarzy mi się z farbą... jednak na szczęście nie utrzymuje się na ustach po aplikacji, więc da się znieść ;-)





*



Kolejna matowa pomadka, która skusiła mnie głównie swoim kolorem to produkt z Lovely Matt & Lasting Extra Lasting nr 1. 
Mam wszystkie pomadki z tej serii i przyznam szczerze, że mimo całej mojej sympatii do marki Lovely, nie są to produkty tak dobre jak wspomniane wcześniej Bourjois czy nawet Golden Rose... 
Owszem - kolory są przepiękne, zarówno w opakowaniu, jak i na ustach. Jednak w kwestii formuły nie jestem do końca zadowolona. Pomadka po nałożeniu na usta zastyga dość szybko, tworząc skorupę, która po kilku godzinach noszenia przestaje wyglądać apetycznie... Ponadto produkt tak strasznie ściąga usta, że noszenie go staje się mało komfortowe i marzymy tylko o tym, żeby go zmyć. Jedynym rozwiązaniem jest nakładanie tej pomadki na krótki czas, zanim zdąży tak mocno wniknąć w skórę ust. Jednak dzięki temu mocnemu wnikaniu pomadka jest też trwała i kolor naprawdę długo utrzymuje się na ustach. Kolejnym plusem jest zapach -  bardzo przyjemny i słodki. 




*




Ostatni produkt do ust, na który się zdecydowałam to kultowa pomadka z Golden Rose, z serii Long Stay Liquid Matte Lipstick Kissproof. 
 Ja zdecydowałam się na zakup dość uniwersalnego odcienia (03), który jest połączeniem pudrowego różu i fioletu. Bardzo ładnie prezentuje się na ustach, równie szybko zastyga, ale nie ściąga ich tak mocno jak wyżej wspomniany produkt z Lovely. W wakacje sięgam po tę pomadkę bardzo często, bo pasuje zarówno do codziennych, jak i bardziej eleganckich stylizacji. Już rozumiem wszystkie zachwyty kierowane w stronę tych produktów i przyznam szczerze, że mam ochotę kupić sobie jeszcze jakiś odcień!


*



Kolejną rzecz już u mnie widzieliście, to moja druga sztuka beżowej kredki z My Secret Satin Touch Kohl, której używam do podkreślenia linii wodnej. W okresie wakacyjnym ten krok jest obowiązkowy w moim codziennym makijażu, bo niesamowicie "otwiera" oko i sprawia, że spojrzenie staje się bardziej świeże. Polecam wypróbować, a produkt z My Secret, nie dość, że jest dobry, to jeszcze tani jak barszcz ;)



*




Kolejny raz zdecydowałam się na zakup brązowej kredki do podkreślania brwi marki Catrice Eyebrow Stylist w odcieniu 040 Don't Let Me Brow'n. Bardzo odpowiada mi ten odcień, mam wrażenie, że pasuje do mojego naturalnego koloru brwi. Lubię też formułę tej kredki - nie jest ani zbyt twarda, ani zbyt miękka. Plusem jest szczoteczka, dzięki której możemy wyczesać nadmiar produktu. 
Z pewnością będę do niej wracać, bo już nie wyobrażam sobie makijażu brwi bez jej użycia!




*
 



I na koniec coś energetycznego, czyli mgiełka do ciała, którą dorwałam w Biedronce. 
W gorące dni nie ma nic przyjemniejszego od spryskania się odświeżającą mgiełką, która pachnie słodkim arbuzem... czy już wspominałam o swojej miłości do owocowych zapachów?! 




 *

Uff dobrnęłam do końca tego wpisu (mam nadzieję, że Wy także!).
Przyznam szczerze, że ciężko przychodziło mi napisanie go... być może dlatego, że większość rzeczy, które pokazałam już wcale nie jest nowa. Mam nauczkę na przyszłość - nigdy więcej nie zrobię sobie takich zaległości!
Mam nadzieję, że miło spędziliście ze mną czas i być może któryś z pokazanych przeze mnie produktów wpadł Wam w oko. Dajcie znać, co Wy ostatnio upolowaliście lub jakie produkty zamierzacie nabyć?

Tymczasem zabieram się za obróbkę zdjęć na kolejne wpisy,
całuję gorąco,
xoxo



7 komentarzy:

  1. Maska Kallos jest cudowna, ale... do pewnego czasu (przynajmniej u mnie). Po około pół roku używania jej i każdorazowego zachwalania niestety zaczęła mi przesuszać, "przepalać" włosy. Zapewne do niej powróce ale tylko na miesiąc dwa i znów zmiana.
    Ziaję lubię :D jeśli lubisz takie toniki w sprayu to polecam Ci coś, co pokochała moja skóra - tonik z witaminą C i mentolem (również z Ziaji).

    OdpowiedzUsuń
  2. Moim ulubieńcem jest maseczka z Lirene-rxeczywiście spełnia swoją rolę.Na drugim miejscu podium rozświetlacz z Wibo i puder :)
    Również ciągle dokupuję kosmetyki mimo, że łazienkowa półka jest zapełniona!

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Cóż za przypadek, miałam Ci napisać o masce Kallosa a tu proszę :) używałam tej maski tylko Milk, nie podolala moim suchym włosom wiec na wyprzedaży w Hebe kupiłam wersje czekoladową w której jestem zakochana!! Cudowny zapach i działanie. Ja jednak trzymam o wiele dłużej niż oni mówią, nie 5min tyljo z godzinie. Rewelacja!!!

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak dużo produktów! ;)
    W mojej kosmetyczce również mam puder z Rimmel transparent i jestem z niego zadowolona.
    Niezastąpione są też toniki z nowej wersji Ziaji ! <3

    Pozdrawiam i zapraszam do mnie ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Mam nadzieję, że Cię pociesze bo ja mam tak samo! :D Ale jestem z siebie dumna bo już dawno nie kupiłam żadnych kosmetyków, bo również chce najpierw wykorzystać te co mam, a później dopiero kupować nowe. Mam nadzieję, że dalej będzie mi tak dobrze szło. :)
    Maskę z kallosa też używam, najbardziej lubię multiwitaminową, z tego względu, że po niej mi tak nie wypadają włosy.
    Szminka z Lovely faktycznie ma piękny kolor, również ją posiadam i jestem zakochana w tym jak wygląda na ustach, ale zgadzam się że nie jest komfortowa w noszeniu. Dlatego bardzo rzadko jej używam, a zamiast niej na moich ustach lądują matowe szminki Golden Rose Velvet Matte lub kredki matowe też tej firmy. :)
    Lubię Twoje posty, ale te kosmetyczne chyba najbardziej. :)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  6. Co do kosmetyków z Banii Agafii polecam maskę oczyszczająca do twarzy z dziegciem. Używałam wielu maseczek oczyszczających ale wszystkie w porównaniu z tą wypadają słabo. Cena w stosunku do jakości jest tak niska, że żal nie przetestować. ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Całkiem sporo ciekawych kosmetyków....

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wszystkie komentarze! ;)