30 kwi 2016

Teraz jestem tylko tym, do czego tęsknie...


Słowa, słowa... od zawsze mają dla mnie ogromne znaczenie. 
W słowa się ubieram, w słowach się zatracam, słowami się zachwycam. 

Dziś bardzo prywatny wpis. Zlepek słów, które kiedyś powstały. Emocje zatrzymane na zawsze w tych konkretnych zdaniach. Wszystkie słowa, które przeczytacie w dzisiejszym poście to słowa jak najbardziej moje, słowa płynące z głębi serca. Słowa, które dotknęły dna mojej duszy.
Każdy człowiek ma w sobie paletę przeróżnych barw. Moja jest zwykle intensywna, pełna ciepłych odcieni, ale czasem do mojego życia wkrada się szarość, a nawet czerń. To właśnie w takich chwilach mam w sobie smutek, którego ciężko ująć w słowa. I tym smutkiem chciałam się z Wami podzielić, właśnie dziś. W ten szary, deszczowy dzień. 
Nie bez powodu w tym wpisie pojawiają się zdjęcia autorstwa Damiana Winnickiego.
Chyba nikt tak jak on nie potrafi ujmować w kadry wszystkich emocji, jakie w sobie mam.... a szczególnie tych, których tak się wszyscy boimy. Smutku, żalu, rozczarowania, bólu. 
Patrząc na te zdjęcia odczuwam je wszystkie na raz. Może Wy także ich doświadczycie...?

Zapraszam na wędrówkę po tym niezwykle smutnym labiryncie doświadczeń.


* * * 

Tęsknię za Tobą. Sama nie wiem, po co Ci o tym piszę. Pomyślałam, że powinieneś wiedzieć. Są takie dni, kiedy najtrudniej jest mi się z tego otrząsnąć. Jak poradzić sobie z uczuciem, które pojawia się znienacka i zaprząta myśli? Nie jestem w stanie myśleć o niczym innym, tylko o dotyku Twoich dłoni na mojej rozpalonej skórze. Naszych szeptach, tak zawstydzonych tym nagłym wybuchem namiętności. Ta chwila trwa wiecznie w moich wspomnieniach. Wdycham Twój zapach łapczywie, jak gdyby na zapas. Na wypadek gdyby kiedyś zwietrzał i ulotnił się gdzieś, gdzie nigdy więcej go nie poczuję. Nie chcę go tracić. Najchętniej zatrzymałabym na zawsze w pamięci każdą sekundę tego wieczoru, kiedy byliśmy tylko my. Ty i ja. Nie liczyło się nic więcej, świat zatrzymał się dla nas na tę krótką chwilę, kiedy nasze oddechy złączyły się w jeden. Drżę na samą myśl o tym, co mogłoby być dalej. W głowie mam setki scenariuszy. Może oderwalibyśmy się od siebie na moment, po to by w rozgorączkowaniu zdejmować z siebie kolejne elementy garderoby? Później stanąłbyś za mną i ogrzewał gorącym oddechem kark, odgarniając najdelikatniej jak umiesz kosmyki włosów, wywołując tym we mnie dreszcz, ktróry promieniuje od czubka głowy aż po końce palców u stóp. A może, nie przerywając pieszczoty naszych warg, sięgnąłbyś do guzików mojego swetra, zerwał ze mnie ubranie i położył przed sobą, niczym ofiarę upolowaną gdzieś w dzikiej dżungli. Patrzyłbyś na mnie z zachwytem, napawając się każdym fragmentem mojej gładkiej, zbyt bladej skóry. Nie musiałabym nic mówić. Moje ciało powiedziałoby ci wszystko, co mnie więzło w gardle. Byłabym twoja, na te kilka chwil, tylko twoja. Twoimi byłyby moje usta, moje palce, szyja, piersi, uda. Same tylko wyobrażenia sprawiają, że serce zaczyna mi bić w zawrotnym tempie. Oblizuję wargi i niemalże czuję na nich ciężar Twoich ust. Wciąż brakuje mi Twoich pocałunków, tak dzikich i łapczywych, jakby każdy miał być tym ostatnim. Brakuje mi dotyku, którego nigdy nie zaznałam, a o którym myślę właśnie w takie dni, jak ten. Kiedy w mojej głowie jesteś tylko Ty i wszystkie moje wspomnienia o Tobie.



Wiesz, czasem chciałabym cofnąć czas. Zaprosić cię do domu, zaparzyć herbatę. Siedzielibyśmy w kuchni, naprzeciw siebie i godzinami rozmawialibyśmy o tym, czego żadne z nas nigdy nie miało odwagi powiedzieć. Dlaczego tak trudno przyznać się do własnych uczuć, słabości. Dlaczego ciągle uciekamy przed czymś, co tkwi głęboko w nas. Wystarczy to tylko nazwać, nadać kształt, poczuć zapach i smak na języku. Pewnie byłby gorzki, jak twoja herbata, której nigdy nie słodzisz. Siedzę tak i patrząc na lawirujące w wietrznym tańcu liście - tęsknię. Tęsknię do rozmów, które się nie odbyły, tęsknię do spojrzeń, które dotykają najczulszych miejsc mojej duszy. Tęsknię też za dotykiem, którego nigdy nie zaznałam, a od którego aż pali mnie skóra. Jak to jest, że nieznane tak nas pociąga? Czy to sprawa ciekawości, która jest pierwotnym uczuciem każdego z nas? Czy może po prostu głupota, która oślepia, zniewala. Ta ciekawość jest niczym lawina, która niszczy wszystko, co napotka na swojej drodze. Łamie fundamenty, które stawiałam przez wiele lat, wlewa się do serca, mrozi krew w żyłach. A mimo to - przyjmuję ją z otwartymi ramionami. Tak samo, jak przyjęłabym ciebie, gdybyś zjawił się na moim progu. Czasem przyłapuję się na tym, że ciągle czekam na ten moment. I ta świadomość jest jak rażenie piorunem. Paraliżuje mnie od środka, odbiera władzę w nogach. Chcę jak najdalej uciec od tych uczuć, ale nie mogę ruszyć się z miejsca. Wychodzę na balkon, zapalam papierosa i w ulatującym dymie dostrzegam ciebie. Przecież nigdy nie przyjdziesz...






I kiedy już nie masz ani jednej łzy, kiedy twoje ciało osuwa się bezwładnie, upadasz boleśnie, bezgłośnie. Bezradność chwyta cię za gardło i ściska tak mocno, że nie możesz złapać tchu.
Pustka, którą w sobie nosisz nagle pochłania cię bez granic. I nie ma już nic, żadnej nadziei czy wiary.
Bezdenne trwanie w nicości.





I kiedy siedzimy tak blisko siebie i mierzymy się wzrokiem, przygryzam wargi, niemalże czując na nich ciężar twoich nienasyconych ust. Pożerasz mnie spojrzeniem, rozbierasz, pieścisz. Patrzę ci prosto w oczy, szukając w nich odpowiedzi na pytanie: jak daleko tym razem się posuniesz. Czy przekroczysz granicę i w końcu porzucisz te marne zasady, w zgodzie z którymi zawsze pragnąłeś żyć? Które są tylko przykrywką, zasłoną, za którą dzieją się rzeczy, których tak bardzo się wstydzisz, kiedy wschodzi słońce. Świt przynosi rozczarowanie, zawsze. Budzisz się tak niebezpiecznie blisko mojej głowy i... chyba nie muszę kończyć. Wiesz.



Coś we mnie umiera, a ja wciąż się łudzę, wciąż wierzę, że szybka reanimacja odniesie skutek. Wiję się w swych irracjonalnych pragnieniach. I już sama nie wiem, czego chcę. Zaciskam pięści, przygryzam wargi. Mocno, mocniej. Do krwi. Nie mogę zaakceptować tego, że wszystko się zmienia.





Szepty w mojej głowie powoli zamieniają się w bezgłośny krzyk. Nabierają mocy, przygniatają mnie. Bezwładnie osuwam się o ścianę i bezskutecznie zaciskam dłonie w pięści. Nie wiem już, czy mam płakać, czy zwinąć się w kulkę na zimnej podłodze i czekać. Na co? 







Po prostu czasem tak już jest. Nie masz ochoty na ludzi, na świat. Życie nagle przestaje ci smakować. To, co kiedyś było warte walki, teraz ginie w oczach. Dziwnie maleje. Budujesz wokół siebie mur, który odgradza cię od świata. Od ciekawskich spojrzeń wiecznie nienasyconych tobą ludzi. I czekasz, bo już nic innego ci nie pozostaje.






Wiesz, miłość boli. Może uszczęśliwiać, wywoływać uśmiech, stwarzać człowieka od nowa lepszym, ale niewątpliwie boli. Z każdym krokiem mocniej. Każde jedno uderzenie serca, które kogoś kocha, wywołuje ból. Miałeś tak kiedyś, że leżałeś na podłodze nie mogąc się podnieść, bo przygniatał cię ciężar tej miłości? Ja mam tak codziennie. I nie cieszy mnie już błękit nieba czy szron na szybie. Jestem w stanie myśleć tylko o tym, jak moja miłość mnie zraniła. I kocham i nie mogę oddychać. Bo serce pęczniejąc z miłości rozrasta się do olbrzymich rozmiarów i przygniata cię swym ciężarem. I stajesz się śmiesznym, żałośnie śmiesznym niewolnikiem miłości, która prowadzi cię jak psa na smyczy i kontroluje każdy twój ruch. Chwile, kiedy miłość staje się demonem będą najgorszymi chwilami twojego życia, chwilami, których nigdy już nie wyrzucisz z pamięci. Będziesz mógł tylko bezradnie stać i patrzeć jak twoja miłość, która kiedyś była taka piękna, teraz przeobraża się w potwora i wyżera cię od środka. I nie uwolnisz się. Zgnijesz, bo tylko to czeka tych, którzy kochają do utraty tchu.





Może tak właśnie trzeba. Do utraty tchu. W magicznym bezruchu.
W ciszy przerywanej gorącym oddechem. Tak bardzo spragnionym, choć skrywanym w głębi serca.
Ale ja wiem. Ja czuję. I to mnie zabija.








W jednej krótkiej chwili zmieniło się dosłownie wszystko. Nagły ucisk w żołądku. To tak, jakbyś walnął z całej siły pięścią w brzuch. Zginam się w spazmie bólu. Fala żółci podchodzi mi do gardła. Gorzki smak rozczarowania na języku. Dławię się tym zatrutym kłamstwami powietrzem. I nagle moje bulimiczne serce zwraca na posadzkę całą moją miłość. Myjesz palce. Wychodzisz. Przecież nic takiego się nie stało. Osuwam się po lodowatej ścianie.








Podaj mi swoją dłoń. Nie bój się. Chodź ze mną. Spójrz w moje oczy i zatrać się. Co widzisz?
Smutek, ból, zwątpienie, strach? A może siebie? Może swoje własne odbicie, które jest tak pełne wyrzutów. Dlaczego i po co? W imię jakich wartości? Dlaczego wciąż się potykamy i gubimy kroki. Przecież mamy tańczyć tak, jak nam zagrają. Co z tego, że nie lubimy tej muzyki, co z tego, że uwierają nas buty. Mamy tańczyć i już. Mamy szczerzyć zęby w uśmiechu niczym błazny. Zawsze i wszędzie. Uśmiech przyklejony do twarzy. Zdejmuję tę maskę i czuję się naga. Spoglądam na ciebie zupełnie obnażonymi oczami. Oczami, które zbyt wiele widziały. Oczami, które wypłakały morze łez. Oczami, w których dostrzeżesz siłę, jeśli tylko się przypatrzysz. Te oczy spoglądają na mnie każdego ranka. Czasem sama nie wiem, kim jestem. Kim chcę być. Kim POWINNAM być. Może powinnam zamknąć się w swoich czterech ścianach i trwać w swym wariactwie, gryząc z bólu ręce by za chwilę zanieść się niepohamowanym śmiechem. A może powinnam wykrzyczeć całemu światu swój ból i nienawiść. Choć przecież tak naprawdę kocham za mocno. Kocham tak, że sama się zatracam. Rozmazują mi się kontury. Gubię ostrość. Przed oczami tylko mgła. Zarys tego, do czego dążę. Jedna wielka sprzeczność. Twierdzisz, że wiesz coś o mnie i o moich opowieściach? Znasz tylko moje imię, nie historię.







Wszyscy uciekamy przed bólem, chowamy się po kątach, szukamy coraz lepszych, coraz wymyślniejszych kryjówek.
Chyba wciąż mamy tę głupią nadzieję, że nam się uda, że ból nas nie dosięgnie, że nie będziemy cierpieć. I zawsze się rozczarujemy. Ból przebije się przez najgrubszy pancerz, jaki wytworzyliśmy. Będzie patrzył tymi swoimi zimnymi oczami jak wijemy się w agonii. Taki z niego "przyjaciel". Zawsze w końcu wbije nam nóż w plecy.








Ach, moje małe serce, czemuś ty takie nieposłuszne? Czemu tak mocno wyrywasz się z piersi, skoro powtarzam ci nieustannie, że musisz jeszcze trochę wytrzymać? Przetrzymamy to. Przetrzymamy siebie. Tylko błagam, nie pędź tak. Nie bądźże takie niecierpliwe. 

Chłodny powiew wiatru koi moje rozgorączkowane myśli. Zaciągam się zapachem wiosny. Już przyszła. Tak, z pewnością to ona. Jej trzy siostry również już tu są. Wiara. Nadzieja. MIŁOŚĆ. Dlatego nie mogę się poddać. Nie kiedy już tu są i patrzą mi prosto w oczy, z wyraźnym oczekiwaniem. Jak mogłabym je zawieść, skoro są dla mnie wszystkim, co posiadam?






Ten rodzaj tęsknoty jest zupełnie inny. Nie jest jednoznaczny, ani dosłowny, a już na pewno nie banalny. Raczej nie dostrzeżesz go gołym okiem.
To jest tęsknota, która długo drzemie w ludzkim sercu. I wiesz, że ona tam tkwi, choć nie zawsze ją czujesz. Jednak w pewnym momencie budzi się ze snu, niczym niedźwiedź i miażdży cię swoją siłą. Przytłacza, odurza, zniewala. Czujesz się tak, jakby ktoś włożył twoją głowę do kubła z lodowatą wodą. Dusisz się. Co z tego, że nabierasz powietrza szaleńczymi haustami. Tęsknota jest już wszędzie, rozprzestrzenia się jak rak złośliwy, atakuje wszystkie komórki twojego ciała. Jest w twoim spojrzeniu, w gestach, nawet w sposobie, w jakim się poruszasz. Ktoś patrzy na ciebie i widzi jedną wielką tęsknotę. Możesz się uśmiechać, ale nikogo nie oszukasz. Będziesz tęsknić aż do utraty tchu, aż do kolejnego spełnienia. Bo całe życie jest tęsknotą, czy tego chcesz, czy nie.






Ciemność. Otwieram oczy i nie widzę już nic, dotykam palcami śliskiej powierzchni mroku, starając się znaleźć właściwą drogę, potykam się i spadam, w dół bez dna, dalej i dalej, głębiej. Aż nikt mnie nie usłyszy, nie uratuje, nie zapłacze nad mym losem.
Będę sama w tej dziczy bez końca, aż w końcu zwinę się w kłębek i zdechnę jak pies.






Walczy we mnie tyle postaci. Jestem jak wiecznie niespokojne morze. Powstaje codziennie we mnie coś nowego, pełnego niedosytu dla widza z zewnątrz i zrywam się do nowych poszukiwań jak fala bijąca o brzeg. Kiedy jestem spokojna, czuję, że wolność wewnętrzna jest na wyciągnięcie ręki. Robię krok do przodu, oddala się z nowym podmuchem wiatru.





* * * 


WSZYSTKIE SŁOWA W NOTCE SĄ MOJEGO AUTORSTWA.
Proszę ich sobie nie przywłaszczać bez pytania!







15 komentarzy:

  1. Nie wiem jak on to robi.. ale robi to doskonale. Jest czarodziejem, kradnie dusze. Absolutnie jest mistrzem..

    OdpowiedzUsuń
  2. To jest najlepszy Twój post ! Zdecydowanie .

    OdpowiedzUsuń
  3. Poruszyłaś wszystkie moje najskrytsze tęsknoty... Dziękuję. Najlepszy post, wpis, zdjęcia jak do tej pory Twoje! Całuję mocno, jesteś cudowna osoba. :*:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jestem w szoku. Przeczytałam post jednym tchem, a w tle leciała mi ta muzyka: https://www.youtube.com/watch?v=H2-1u8xvk54 , która sprawiła, że te wszystkie słowa trafiły dobitniej do mojego serca. Zmiażdżyłaś mnie Dominika.

    OdpowiedzUsuń
  5. bardzo wzruszający, głęboki post...

    OdpowiedzUsuń
  6. Fotograf istny mistrz ;o

    OdpowiedzUsuń
  7. Jestem pod wrażeniem.. Potrafisz idealnie "przelać słowa na papier", które trafiają w sedno. Aż chciałoby się więcej! Cierp cierpiąc, ale nie trać sensu tego cierpienia. Uwielbiam tutaj zaglądac,pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
  8. OMG! These photos are perfect!!! Amazing post!

    Fashionizein

    OdpowiedzUsuń
  9. wszystkie zdjęcia są magiczne i przepiękne, ale dawno żadne nie wywarło na mnie takiego wrażenia jak to: https://1.bp.blogspot.com/-Ds-tlFog66g/VyJxIguIdFI/AAAAAAAAOJQ/6Np8c1moQ2sgoAckR-LYQA2cr0oifbMngCKgB/s640/DSC_2019-Edit.jpg

    OdpowiedzUsuń
  10. Przepiekne zdjecia,szczegolnie te ostatnie :) Klimatyczne i z pomyslem :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Wow... Na więcej słów uznania mnie nie stać, po prostu WOW!

    OdpowiedzUsuń
  12. Dosłownie pochłonęłam Twoje słowa. W tym momencie mojego życia te słowa są mi tak bliskie. Czytając je czułam się tak jakby ktoś idealnie opisał to co czuję. Do tego te zdjęcia pełne uczuć i emocji. Cudowny post, który rozbudził we mnie moją tęsknotę i wzruszył, ale też dał nadzieję. Dziękuję za te słowa.

    OdpowiedzUsuń
  13. Wow! Te opisy,cytaty idealnie pasują do tych zdjęć. Są cudowne, wszystko pasuje😍☺
    www.oliwiahadrys.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wszystkie komentarze! ;)