25 kwi 2016

Nude Tude - make up step by step

Cześć wszystkim!
We wczorajszym wpisie wspomniałam o tym, że przygotowałam dla Was propozycję makijażu wykonanego moją nową paletą The Balm.
Udało mi się w miarę szybko uporać ze zdjęciami, dlatego postanowiłam już dziś opublikować ten wpis. Mam nadzieję, że osoby, które na to czekały będą zadowolone!

Moja dzisiejsza propozycja będzie banalnie łatwa i szybka w wykonaniu.
Myślę, że spokojnie dacie radę odtworzyć ten makijaż używając nawet innych cieni niż te, którymi ja się posłużyłam.

To co, gotowi? 
Pędzle w dłoń i zaczynamy!

* * * 




Na oczyszczoną skórę twarzy nakładam próbkę kremu z Oriflame True Perfection, który nie dość, że ma przepiękny świeży zapach, to jeszcze szybko się wchłania i dzięki temu sprawdza się doskonale pod makijaż. 




Natomiast na usta aplikuję balsam z Neutrogeny. 




I przechodzimy do głównego punktu programu, czyli tego cuda, którym zachwycałam się już wczoraj... 




Czyli do palety cieni marki The Balm Nude Tude.




Warto poświęcić kilka minut na to, aby napawać się ich pięknem!!!



Ale koniec już tego roztkliwiania się! Czas zabrać się za makijaż. 
Tym razem najpierw wykonałam makijaż oka, bo cienie, których używałam (szczególnie te połyskujące) lubią się lekko osypać. 




Na początek używam połyskującego jasno-różowego cienia o nazwie Stand-Offish i nakładam go pędzlem Hakuro H70 na centralną część powieki i wewnętrzne kąciki. 
Chodzi o to, aby uzyskać taki efekt: 



Następnie sięgam po pędzelek z Essence i cień z paletki o nazwie Sultry, który nakładam w zewnętrzną część powieki, aż do załamania, tworząc przy tym koci kształt.



Cień stopniowo dokładam i dokładnie go rozcieram pędzelkiem z Hakuro H77 aby uzyskać miękkie granice. Nie zapominam o zaznaczeniu dolnej linii rzęs tak aby połączyć kolory z górnej i dolnej powieki. 




Kolejny krok jest opcjonalny, jeśli wolicie bardziej delikatny makijaż to możecie w tym momencie po prostu wytuszować rzęsy i oko też będzie prezentować się super, jednak ja postanowiłam nieco zintensyfikować kolor, szczególnie w załamaniu powieki.

Aby uzyskać taki efekt użyłam pędzelka Hakuro H80 i czekoladowego cienia z palety o nazwie Sleek, który jest tak mocno napigmentowany, że trzeba z nim uważać, najlepiej "zdjąć" nadmiar cienia z pędzla na dłoń aby nie zrobić sobie zbyt mocnej plamy na oku.



Następnie wtłaczam cień kolistymi ruchami, koncentrując się głównie na załamaniu powieki, a resztą, która zostaje na pędzlu zaznaczam jeszcze dolną powiekę, tak jak poprzednio łącząc kolory z góry i dołu, aby makijaż był spójny.
W momencie gdy uzyskuję taki efekt jak na zdjęciu niżej, kończę pracę z cieniami.



Tym razem rezygnuję z kreski, choć pewnie gdyby nie fakt, że przed wyjazdem do domu ścięty pędzelek z Hakuro wpadł mi za pralkę (znacie to?!?!) to kreska by się pojawiła. Jednak może to i lepiej, bo makijaż jest nieco inny niż zwykle. 


Kolejny krok to oczywiście wytuszowanie rzęs moją absolutną ukochaną maskarą Loreal Volume Million Lashes So Couture, o której nasłuchaliście się w ostatnim czasie tyle dobrego, że pewnie macie już dość! Albo może także postanowiłyście ją przygarnąć do swoich kosmetyczek ;-) Z całego serca polecam Wam to uczynić, jestem pewna, że nie pożałujecie!

 

Najpierw tuszuję tylko górne rzęsy, bo czeka mnie jeszcze nałożenie korektora pod oczy, co wykonuje zwykle przed pomalowaniem dolnych rzęs. To ułatwia mi precyzyjne zakrycie cieni pod oczami bez obawy o to, że dolne rzęsy "zabrudzę" korektorem.



Teraz czas na podkład!
Jak widać zbiór produktów mam dość pokaźny, jednak zdecydowałam się na połączenie dwóch. 




A mianowicie swoich dwóch ulubieńców w ostatnim czasie, czyli Oriflame The One Matte Velvet Foundation w kolorze Porcelain i Catrice All Matt plus 010 Light Beige. 
Podkłady najpierw mieszam ze sobą na wierzchu dłoni, a następnie aplikuję na twarz...




...tworząc raczej mało wyjściowe placki, które potem rozcieram swoją sponiewieraną już gąbeczką (nie pamiętam już jakiej jest firmy, jednak to podróbka Beauty Blender'a).



Gdy mam na twarzy podkład przechodzę do zaaplikowania korektora pod oczy, czyli swojego niezastąpionego Affinitone w numerze 010, którego nie mogę znaleźć w żadnym Rossmannie!!!

Na pojedyncze wypryski, z którymi nie poradziła sobie moja mieszanka podkładów, aplikuję palcem produkt tworzący efekt Photoshopa na skórze, czyli znany i kochany Catrice Camouflage Cream w numerze 010 Ivory. 



Tak przygotowaną twarz pudruję produktem, o którym wspominałam we wczorajszym wpisie, czyli Ecocera Puder Ryżowy.



Następnie tuszuję zapomniane wcześniej dolne rzęsy i nakładam beżową kredkę na linię wodną z My Secret Skin Touch Kohl.



Tak prezentuje się skończony makijaż oka!





Aby wykończyć twarz i nadać jej bardziej wyrazistego wyglądu, używam nowości z Kobo Matt Bronzing & Contouring Powder. Zaznaczam dość mocno swoje kości policzkowe, bo bardzo lubię taki efekt. 





Na policzki aplikuję dwa produkty marki Wibo, mianowicie róż Smoothin Wear Blusher w numerze 3, oraz na szczyty kości policzkowych rozświetlacz Royal Shimmer. 




Teraz czas na brwi!

Tu z pomocą przychodzi mi mój ulubiony duet marki Catrice, czyli kredka do brwi Eyebrow Stylist 040 Don't Let Me Brow'n, którą wyrysowuję sobie kształt, a resztę wypełniam żelem Eyebrow Filler. 






W tym momencie uznaję swój makijaż za gotowy!







Naszyjnik Em4You


Żeby nie było zbyt nudno postanowiłam dodać też trochę wiosennego koloru na usta i w tym celu użyłam kredki z Golden Rose Matte Lipstick Crayon w numerze 17. 




Makijaż od razu stał się bardziej świeży i promienny!






Koniecznie dajcie znać jak podoba Wam się ta prosta propozycja!
Jestem także ciekawa, czy któraś z Was postanowi odwzorować ten makijaż na swoich powiekach, jeśli tak - to podzielcie się wrażeniami i efektami!

Tymczasem żegnam się z Wami, 
do zobaczenia!

xoxo

7 komentarzy:

Dziękuję za wszystkie komentarze! ;)