16 mar 2015

White noise - outfit 85.



Hej kochani! Dziś mam dla Was zdjęcia, które wykonałyśmy z Asią już w zeszłym tygodniu, jednak żadna z nas nie miała czasu, aby się nimi zająć. Mam nadzieję, że mi to wybaczycie, tym bardziej, że z Warszawy przywiozłam sporo ciekawych kadrów, które na pewno Wam pokażę - jak tylko dostanę je w swoje rączki!
Kilka słów o zestawie: połączenie klasycznego, beżowego trenczu z białymi trampkami? Czemu nie! Według mnie w modzie wszystkie chwyty są dozwolone. Łączenie eleganckich elementów z tymi bardziej sportowymi jest według mnie ciekawe i niebanalne. Jednak trzeba uważać, aby nie przedobrzyć. 
Do trencza dobrałam beżową torebkę, na górę założyłam swój ulubiony sweterek w czarno-białe paski. Aby dodać zdjęciom klimatu zabrałam ze sobą także tulipany, które są dla mnie ucieleśnieniem wiosny. Może dzięki temu przywołam ją na stałe? Bardzo bym chciała! 

* * * 






















Zdjęcia Asia Cap <3

Outfit:
Trencz - Stradivarius / Spodnie - Tally Weijl / Torba - Reserved / Trampki - Auchan /
Sweterek - SH / Naszyjnik - Em4You / Komin - New Yorker 

Dajcie znać, co sądzicie o takim zestawieniu 
i czy Wy też lubicie łączyć elementy eleganckie ze sportowymi :) 


* * * 

Kilka słów odnośnie wyjazdu do Warszawy, nie mogę się powstrzymać, aby ich tutaj nie napisać!
Zaczynając od początku: pełna obaw sprawdzałam prognozy pogody i załamywałam się coraz bardziej, kiedy wciąż zapowiadano deszcz i niskie temperatury. W pewnym momencie zaczęłam rozważać zrezygnowanie z wyjazdu, jednak moja Ulcia (którą pozdrawiam i za którą już bardzo tęsknie!!!) szybko odwiodła mnie od tego pomysłu i jestem jej teraz za to ogromnie wdzięczna! Postanowiłam pójść na żywioł i nie poddawać się. W piątek z samego rana w Lublinie padał deszcz, zrezygnowana wsiadłam do polskiego busa i w głębi duszy liczyłam na to, że może w Warszawie nie będzie tak źle. Niestety, po przyjeździe uświadomiłam sobie, że moje nadzieje były złudne. Mimo wszystko spotkałam się z Ulą, która odebrała mnie z dworca, przy czym zarysowała samochód (piątek 13nastego, really?). W mało optymistycznych nastrojach udałyśmy się do wizażystki. Po skończeniu makijażu postanowiłyśmy pojechać tramwajem w miejsce docelowe. Miałyśmy wielkie szczęście, ponieważ nie padało - było tylko mokro, wietrznie i zimno, ale zawsze to lepsze, niż strugi deszczu spadające na twarz. Zrobiłyśmy zdjęcia przemieszczając się w różne miejsca, do momentu, kiedy byłam tak zziębnięta, że nie miałam siły dalej pozować. Wtedy zrobiłyśmy przerwę na pyszną kawę w Costa Coffee i pogaduchy. To chyba lubię w takich wyjazdach najbardziej: że nie liczą się tylko zdjęcia, ale też te chwile bardziej prywatne, kiedy siedzę z fotografem i rozmawiamy o wszystkim, nie tylko o poczynionych kadrach. Kiedy się ściemniło postanowiłyśmy wyjść i zrobić kilka nocnych ujęć. Tu również nie opuszczał nas pech: ja oblałam płaszczyk kawą, a Uli pękły spodnie w kroku. To może wydaje się śmieszne, ale szczerze: tamtego dnia naprawdę uwierzyłam w przesąd dotyczący piątku 13nastego. Koniec końców wróciłam do mieszkania cholernie zmęczona, ale równie mocno szczęśliwa, bo mimo wszystko udało nam się i zrobiłyśmy zdjęcia. Takie chwile udowadniają mi, że nie można się poddawać, bez względu na wszystko! Kolejny dzień przywitał mnie jeszcze gorszą pogodą: padało od rana, jednak w pełnej gotowości zjawiłam się na Starówce, gdzie razem z Damianem zrobiliśmy zdjęcia. Co prawda przemokłam i zmarzłam niemiłosiernie, ale dla takich ujęć naprawdę było warto. Już nie mogę się doczekać, aż będę je miała na poczcie i kiedy Wam je pokażę!
Po skończeniu zdjęć weszliśmy na chwilę do Costy, gdzie zamówiliśmy kawy: Damian na wynos, ja na miejscu, bo musiałam poczekać na Kasię. Czas upłyną mi szybko, a gdy w końcu zobaczyłam Kasię uświadomiłam sobie, jak długo jej nie widziałam i jak cudownie będzie znów coś razem zrobić!!! Paulina zrobiła mi piękny makijaż, rozweselając mnie swoim pozytywnym nastawieniem. Choć najchętniej zaszyłabym się w ciepłym łóżeczku, to jednak zacisnęłam zęby i udałyśmy się do parku aby zrobić zdjęcia w dwóch stylizacjach. Niestety, deszcz ciągle kropił, sprawiając, że trzęsłam się z zimna niczym osika, a makijaż się rozmazywał. Dziewczyny otaczały mnie opieką z każdej strony, co chwila proponując mi ciepłą herbatę, okrywając kocem. Byłam im za to naprawdę wdzięczna i całe marznięcie przestało być takie straszne. Mam nadzieję, że zdjęcia zza kulis przybliżą Wam trochę to, o czym wyżej napisałam. 










  



 Gdy skończyłyśmy zdjęcia byłyśmy wszystkie przemarznięte, zmęczone, przemoczone, ale bardzo szczęśliwe, bo mimo przeszkód udało nam się zrobić to, co zaplanowałyśmy. Uczucie satysfakcji, jakie pojawia się po skończonej sesji, jest warte każdego poświęcenia!!!
Trzeciego dnia spotkałam się z Moniką, wykonałyśmy zdjęcia w kilku stylizacjach, jak zwykle było szybko, konkretnie i na temat, nie obyło się też bez śmiechu i wspólnych selfie. Po sesji skoczyłyśmy do Mc'Donalda na szybkie jedzonko i małą przyjemność w postaci Mc Flurry. 
Jadąc pociągiem do Lublina czułam się bardzo szczęśliwa, spełniona, naładowała pozytywną energią aż do granic możliwości. Powtórzę to, co napisałam już wczoraj na swoim fanpejdżu:
Każdy kolejny wyjazd do Warszawy uświadamia mi kilka rzeczy. Po pierwsze: warto mieć pasję, coś, w czym się spełniamy, czujemy dobrze. U mnie jest to pozowanie, czuję się przed aparatem jak ryba w wodzie, po każdej sesji wracam naładowana pozytywną energią, która bardzo motywuje do działań - nie tylko tych fotograficznych. Po drugie: dzięki pasji poznałam tyle cudownych, wartościowych, inspirujących i dobrych ludzi, z którymi mogę tworzyć, możemy się wzajemnie motywować, wspierać, spędzać dobrze czas i to już nie tylko na sesjach, ale w bardziej prywatnej przestrzeni. I po trzecie: gdy się chce, to nic nie stoi na przeszkodzie, nieważne, że los złośliwie robi wszystko na przekór - nie poddałam się i jestem CHOLERNIE dumna, ten wyjazd będzie zajmował szczególne miejsce w moim sercu. Dziękuję tym wszystkich, z którymi mogłam się spotkać, porozmawiać i stworzyć coś, co zapamiętam na długo. Kocham Was <3

8 komentarzy:

  1. Śliczny masz ten płaszczyk, aż chyba sama poszukam podobnego dla siebie! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Aaaa <3 chociaż o moich spodniach mogłaś nie pisać hahahah xd <3

    OdpowiedzUsuń
  3. świetny post! marzę abyś pojawiła się przed moim obiektywem :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziękuję za te cudowne i wesołe chwile :* Było wspaniale :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Następnym razem, mam nadzieję, i nam uda się spotkać :**

    OdpowiedzUsuń
  6. Lubie takie szczere posty i nie mogę się doczekać zdjęć :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Domcia jak zwykle pokazała ze jest przesympatyczną osobą która wie jak docenić to co ma :) ciesze sie ze mam przyjemność Cie znac k.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wszystkie komentarze! ;)