1 sie 2013

zacznijmy od początku...

Z racji tego, iż w ostatnim czasie dostaję dużo pytań odnośnie tego, jak się zaczęła moja przygoda z fotografią, jak wyglądają sesje, przygotowania, czym się inspiruję, postanowiłam poświęcić tym zagadnieniom nieco więcej czasu i stąd pomysł na tego posta.

Za każdym razem, gdy ktoś pyta mnie o początek mojego pozowania, moja odpowiedź brzmi tak samo i być może nie jest zbyt zaskakująca - po prostu od zawsze lubiłam zdjęcia. Lubiłam się do nich wdzięczyć,w przeciwieństwie do większości dzieci, które zwykle zasłaniały twarz ilekroć tylko zauważyły aparat skierowany w ich stronę. Ze mną było inaczej. Mam mnóstwo zdjęć z dzieciństwa, na których wyraźnie widać, jak wymyślne i niekiedy śmieszne pozy przybieram, pozując między innymi z nocnikiem na głowie:D Z biegiem lat mój stosunek do aparatu się nie zmieniał, choć powoli zaczynałam przejawiać większe zainteresowanie jeśli chodzi o kwestię pozowania. Moje pierwsze sesje wykonywali rodzice, później brat (ach, te niezapomniane ujęcia na klatce schodowej!), ale radziłam sobie również sama - od czego w końcu jest samowyzwalacz?! Niestety nie posiadam na dysku zdjęć, które ukazałyby te moje "początki", co bardzo mnie smuci, bo chętnie bym się pośmiała z samej siebie i przy okazji dostarczyła rozrywki również Wam!

Fotografia zawsze była obecna w moim życiu i choć nie mam w rodzinie nikogo, kto by się tym zajmował profesjonalnie, to mimo wszystko od dziecka czułam silną potrzebę zatrzymywania chwil w kadrach.
Pojawiam się nie tylko po jednej stronie obiektywu. Swego czasu notorycznie fotografowałam kwiatuszki i zwierzątka, później wyciągałam na zdjęcia koleżanki, jednak to nie jest "to". Nie czuję tego w tak dużym stopniu, by chcieć się w tym kierunku rozwijać. Zupełnie inaczej jest w przypadku modelingu. Początkowo traktowałam to jako zabawę, miły sposób na spędzenie wolnego czasu. Jednak w pewnym momencie poczułam, że chcę zrobić coś więcej w tym kierunku, w związku z czym zaczęłam odkładać pieniądze na lustrzankę. Rodzice dołożyli mi do body, ja kupiłam obiektyw, pierścienie makro, blendę i pilota. I znów posługiwałam się wspomnianym wyżej samowyzwalaczem, jednak oprócz tego zaczęłam męczyć chłopaka, który nie miał wyjścia i musiał robić mi zdjęcia. Bardzo lubię naszą współpracę, być może dlatego, że mam nad nią całkowitą kontrolę. Sama wymyślam od początku do końca koncepcję, miejsce realizacji oraz stylizacje, później zajmuję się wyborem i obróbką. Poza tym nie muszę nikogo udawać, jestem w stu procentach sobą i może to sprawia, że wyglądam na tych zdjęciach po prostu szczerze. Jeśli miałabym powiedzieć, co w pozowaniu lubię najbardziej, chyba wybrałabym wcielanie się w role. Pokazywanie wszystkich swoich twarzy, wczuwanie się, ukazywanie uczuć...tak, to zdecydowanie coś, co sprawia mi przyjemność! Może to dziwne, ale kiedy mam typowy gorszy dzień, kiedy czuję się źle z samą sobą, lubię ładnie się pomalować, ułożyć włosy, założyć ulubiony strój i pójść na zdjęcia. Za każdym razem, gdy wracam z sesji, czuję się szczęśliwa, bez względu na to, jaki wcześniej miałam humor. Zdjęcia są dla mnie oczyszczeniem, ucieczką od rzeczywistości. Często pytacie, dlaczego tak rzadko się na nich uśmiecham. Może dlatego, że pozując wyrzucam z siebie negatywne emocje, takie jak smutek, żal, rozczarowanie...i później zostaje sama radość w życiu codziennym. Ból potrafi być inspirujący, przynajmniej dla mnie. Czasem samej ciężko mi uwierzyć w to, jak ważną częścią mojego życia stała się fotografia. Zaczęło się tak niewinnie, niekiedy wręcz śmiesznie i infantylnie. Kiedyś wstydziłam się tego co robię. Wiele osób mówiło, że to próżne, że robienie sobie zdjęć świadczy o samouwielbieniu, a ja w to wierzyłam i było mi przykro, bo przecież doskonale wiem, że nie jestem zakochana w sobie. W momencie kiedy dojrzałam dotarło do mnie, że to nieprawda, że to jest po prostu pasja jak każda inna. Uświadomiły mi to osoby, które spotkałam na swojej drodze i które były ze mnie dumne. W życiu codziennym jestem raczej skromną osobą, nie lubię być w centrum uwagi, bo zwyczajnie mnie to stresuje. Jednak na zdjęciach wychodzi ze mnie prawdziwa lwica. Pokazuję pazurki, charakter, którego może nie widać na pierwszy rzut oka. Mam możliwość pokazania każdego swojego oblicza, raz jestem smutna, raz wesoła, delikatna bądź drapieżna... jak w kalejdoskopie. Nie lubię monotonni, zarówno w życiu jak i na zdjęciach, dlatego tak często robię coś innego, co nie każdemu przypada do gustu. W pewien sposób lubię się wyróżniać, lubię robić coś innego i być może dlatego wzbudzam tak wiele skrajnych emocji. Fotografia na przestrzeni kilku lat wypełniła mi życie, stała się jego częścią, bardzo ważnym elementem, bez którego już nie byłabym tą samą osobą.

Jeśli chodzi o to, czym się inspiruję...pewnie moja odpowiedź będzie banalna, ale najbardziej inspiruje mnie po prostu świat, to co mnie otacza, od przyrody począwszy, a na muzyce, filmach i książkach kończąc. Przeglądam bardzo dużo portali internetowych, oglądam zdjęcia, zapisuje w folderze i kiedy przychodzi chwila, podczas której muszę ustalić koncepcję sesji powracam do nich i staram się na ich podstawie zrobić coś swojego. Często podczas zwykłego na pozór słuchania muzyki, napływają mi do głowy konkretne obrazy, które potem realizuję, z lepszym lub gorszym skutkiem. Najciekawsze w inspirowaniu się jest robienie czegoś własnego. Jest tak wiele pomysłów, które są rozpowszechnione i popularne, a mimo to, każda kolejna osoba wykorzystująca je potrafi pokazać to wszystko w innym świetle, w innej interpretacji. Jeśli miałabym wybrać jedną osobę, która inspiruje mnie najbardziej to byłaby to moja ukochana Florence Welch. Jej głos, jej ruchy, jej ekspresja, skromność, ognista czupryna, dłonie...dosłownie wszystko! I to wcale nie znaczy, że chciałabym być jak ona, owszem -jest dla mnie wzorem do naśladowania, ale nie maluję włosów na rudo, by wyglądać tak jak ona, są pewne różnice w inspirowaniu się, a zwyczajnym zżynaniu wszystkiego jak leci. Jestem osobą wrażliwą, zachwyca i wzrusza mnie bardzo wiele rzeczy i zjawisk. Potrafię rozpłakać się przy ukochanej piosence, płaczę na filmach, podczas czytania książek... może dla niektórych to dziecinne, ale ja uważam, że jest to bardzo potrzebna cecha, szczególnie jeśli chodzi o fotografię. Dzięki temu nie sprawia mi problemu rozpłakanie się na zawołanie, lub wybuchnięcie śmiechem, nawet jeśli nie mam na to ochoty. W pewnym sensie jestem aktorką, potrafię wcielić się w każdą rolę, odegrać dane uczucia i sytuacje. Jednak staram się we wszystko, co robię, wkładać serce, żeby to nie było fałszywe, żeby było w tym jak najwięcej mnie. Jak do tej pory chyba mi to wychodzi.

Czasem pytacie, jak to się stało, że w pewien sposób się wybiłam. Przecież nie zrobiłam nic szczególnego, założyłam photobloga tak jak tysiące innych osób, początkowo dodawałam bardzo zwyczajne i niczym nie wyróżniające się ujęcia, kadry z życia codziennego. Czasem sama zastanawiam się nad tym, w którym momencie to wszystko nabrało tempa. Na pewno duży wpływ na to miała ilość wykonanych sesji, najczęściej przez Roberta. Nie pokażę Wam ich wszystkich (ale jeśli ktoś wejdzie do archiwum photobloga to może się rozejrzeć), bo zwyczajnie by się tu nie zmieściły, ale wstawię kilka ulubionych, do których nadal lubię wracać:






W wakacje 2011 roku dostałam propozycję profesjonalnej sesji od Karoliny Foks. Pojechałam do Lublina, sesja odbyła się w jej mieszkaniu, były lampy, parasole, pełna profeska. Karolina zadbała o stylizację i makijaż, więc tym bardziej miałam ułatwioną sprawę. Moim zadaniem było jak najlepsze zapozowanie. Wtedy byłam z siebie dumna, jednak gdy po dwóch latach powracam do tych zdjęć, widzę dużo niedociągnięć ze swojej strony, przede wszystkich bardzo mało rozwiniętą mimikę. Mimo to, to właśnie ta sesja była taką trampoliną, dzięki której wyskoczyłam do góry.
 Zaczęłam umawiać się na zdjęcia z różnymi osobami, od Mateusza począwszy:


 w międzyczasie robiliśmy z Robertem jeszcze więcej zdjęć, portofolio się rozwijało, ulepszało. Następnie robiłam zdjęcia z Sylwią Dobrzyńską, nigdy nie zapomnę tej sesji, nadal bardzo ciepło ją wspominam:


W październiku zaczęłam kurs na prawo jazdy i takim sposobem poznałam się z Pauliną Bis, bardziej znaną jako Aglet. Już na pierwszej sesji poczułam, że rozumiemy się bez słów, a każde ujęcie wychodzące spod jej ręki ma w sobie coś niezwykłego. W listopadzie spotkałyśmy się po raz drugi i znów było owocnie.







 Coraz więcej ludzi zaczęło do mnie pisać, umówiłam się z Magdą Wereską, a później pojechałam do Warszawy i po powrocie stamtąd już wiedziałam, że chcę to robić i temu się poświęcić. Pozowanie w samej sukience na 10 stopniowym mrozie uodporniło nie tylko moje zdrowie, ale i psychikę. Współpraca z Olą Krzeczkowską, Ewelinką Świtalską zaowocowała nie tylko nowymi zdjęciami, ale i znajomościami, które trwają do dziś. Sesja z Magdą Pietrusińską była spełnieniem marzeń, bo do dziś pamiętam, jak bardzo marzyłam o tym, by kiedyś się spotkać i pojawić się przed jej obiektywem. 



 To był wspaniały czas, czas podczas którego naprawdę uwierzyłam, że mogę coś osiągnąć, że praca nad sobą, nad mimiką jednak na coś się przydaje. Nadeszła zima i znów byłam zdana na samowyzwalacz lub na Roberta, jednak nie narzekałam, bo bardzo lubiłam (i nadal lubię) tworzyć coś sama lub we dwoje. W ferie kolejny raz zawitałam do Aglet, jak zwykle zrobiłyśmy kilka różnorodnych stylizacji. Potem dłuuuga przerwa i pierwsza współpraca z Olą Słupczyńską. W wakacje nie próżnowałam, znów spotkałam się z Aglet, kilka razy z Olą, z Mateuszem, dwa wyjazdy do Warszawy, Lublin, Nałęczów... Nie będę pokazywać Wam tych wszystkich ujęć, kolejny raz odsyłam na photobloga. 

Jak do tej pory zrobiłam około 200 sesji, z czego zdecydowaną większość z Robertem, jednak wciąż mam ochotę na więcej. Przez te 3 lata nauczyłam się wielu rzeczy, o samej sobie, o ludziach. Przede wszystkim tego, że nie można bać się walczyć o swoje. Kiedy czegoś naprawdę chcemy, wystarczy trochę pracy i cierpliwości. Czekanie, aż ktoś podsunie nam wszystko na złotej tacy jest równoznaczne z marnowaniem życia. Czasem warto wziąć sprawy w swoje ręce, zamiast czekać aż los łaskawie ześle na nas szczęście. Ja zaryzykowałam i w chwili obecnej jestem bardzo szczęśliwą osobą. Co prawda modeling nie jest moim zawodem, nie przynosi mi dochodów, ale uważam, że satysfakcja i radość, którą czuję dzięki niemu są cenniejsze niż jakiekolwiek pieniądze. Mam nadzieję, że ten post pozwoli Wam uwierzyć w siebie i swoje marzenia i że doda Wam sił. Naprawdę, każdy z nas może coś osiągnąć, jeśli tylko wstanie od komputera i da coś od siebie. Każdemu z Was tego życzę, bo to najwspanialsze uczucie na świecie - robić coś, co się kocha!





32 komentarze:

  1. fbl fbl ale jak ludzie zaczęli Cię dodawać do obserwowanych, sami ? zachęcałaś ich by wchodzili na Twój profil?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nie, nigdy nie błagałam o to, by ktokolwiek do mnie wszedł. miałam dwa zdjęcia w polecanych, dużo rekomendacji...ludzie sami zaczęli mnie odwiedzać.

      Usuń
    2. bo to chyba najcięższe wyrobić sobie taką jakby "popularność"

      Usuń
    3. jeśli komuś na niej zależy... bo mi nigdy nie zależało :) umawiałam się na zdjęcia w większości przez maxmodels, a tam nie jestem "popularna", więc jak dla mnie to nie ma znaczenia ;)

      Usuń
  2. Z całego serwisu photoblog, z całego świata fotografów i modelek to właśnie ciebie uwielbiam najbardziej, nie tylko za niezwykły talent ale za skromność, która sprawia, że wydajesz się być taka ciepła i życzliwa. I tak naprawdę nigdy się na tobie nie 'zawiodłam' jako na modelce, czy jako na 'osobowości internetowej' że tak to ujmę :) Progres ogromny! Trzymaj się, rób to co kochasz i bądź szczęśliwa! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. jak dokładnie poznalas aglet?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. rozmawiałyśmy najpierw przez maxmodels, już rok wcześniej miałyśmy coś działać, ale nigdy nie wyszło..dopiero kiedy jechałam do Tarnobrzega na jazdy, to w drodze powrotnej zatrzymałam się u niej w Nisku ;)

      Usuń
    2. Czemu aż w Tarnobrzegu? jaki świat jest mały :D

      Usuń
  4. Jak miło to czytać Pomarańczko :*
    Paulina

    OdpowiedzUsuń
  5. jak to unstruktor pozwolil ci sie zatrzymac u niej ?:p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a co miał do gadania? wracając spytałam, czy mnie wysadzi w Nisku i tyle :)

      Usuń
  6. super wpis, jesteś taka śliczna! powodzenia w dalszych sesjach <3

    OdpowiedzUsuń
  7. a mogłabyś dać linki do tych dwóch polecanych zdjęć? :) (prooooooooooooszę)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. http://www.photoblog.pl/pomaranczowapomarancz/102094886
      http://www.photoblog.pl/pomaranczowapomarancz/108257662
      ;)

      Usuń
  8. Kocham ten post <3
    Jest napisany tak.. od serca.. co w nim uwielbiam! <3
    Świetny :>

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. starałam się, tak jak napisałam - w większość rzeczy, które robię wkładam swoje serce, cieszę się, że to widać ;) dziękuję!

      Usuń
  9. Pomarańczko, myślisz że każda osoba, nie ważne czy szczupła czy puszysta ma jakąś szansę w photomodelingu? Bardzo bym chciała zacząć pozować do zdjęć, jednak nie jestem pewna czy przez moją wagę nie będę mieć problemów, co o tym sądzisz? - Domi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. myślę, że w fotomodelingu waga i wzrost nie są już tak istotne jak w modelingu, spróbować zawsze warto, nie musisz przecież od razu robić kariery, wystarczy, że sama będziesz zadowolona i spełniona :) 3mam kciuki!

      Usuń
  10. Strasznie miło się to czyta! Ja zajmuję się fotografią i czuję, że to jest właśnie "to" :) Mam nadzieję, że kiedyś osiągnę taki duży sukces jak Ty w modelingu. Może kiedyś będziesz miała ochotę stanąć przed moim obiektywem... Byłoby mi bardzo miło!

    Jakbyś chciała obejrzeć moje zdjęcia, to zapraszam Cię na mojego bloga lub www.facebook.com/dariamochalska :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. kochana, najważniejsze to czuć się spełnionym w tym, co się robi...sukcesy nie są aż tak ważne :)
      może kiedyś nasze drogi się spotkają i zrobimy coś razem! kto wie:)!

      Usuń
  11. Moja ciocia od 4 lat pracuję w agencji fotomodelek. Ostatnio, gdy przyjechała do mnie w odwiedziny naszła mnie myśl, aby pokazać jej Twoje zdjęcie. Ciocia jest profesjonalistką, bardzo dobrze orientuję się w świecie fotomodelingu i pokazałam jej Twoje zdjęcie sprzed paru lat, jak i te dzisiejsze. Doskonale pamiętam co wtedy powiedziała: stwierdziła, że kompletnie się do tego nie nadajesz. Każda dziewczyna z którą decyduję się pracować musi mieć w sobie "to coś", co patrząc na Twoje zdjęcia niestety nie znalazła. Dodała również, że kompletnie nie umiesz pokazywać emocji na zdjęciach, żadne zdjęcie jej nie urzekło. Na każdym zdjęciu wyglądasz tak samo. przez te pare lat nie "wzbiłaś się w górę" jak to gdzieś powyżej napisałaś. Oczywiście możesz w to wszystko nie uwierzyć i stwierdzić, że jestem kolejną zakompleksioną małą dziewczynką, która nie ma swojego życia i interesuję się/obraża inne osoby w internecie. Przygotuj swoje portfolio i zanieść do pierwszej lepszej agencji, zrozumiesz wtedy że to co piszę i to co powiedziała moja ciocia jest prawdą. Proszę Cię nie patrz na komentarze osób na photoblogu, albo na blogspotcie tylko warto poprosić o opinie takie osoby jak moja ciocia, bo czytając niektóre Twoje komentarze mam wrażenie że niepotrzebnie robisz sobie nadzieje na to, że miałabyś szanse. Również te internetowe pseudofotografki z pewnoscią nic o fotomodelingu nie widzą. Oczywiście nie mówię Ci, abyś przestała bawić się w fotomodelke, nikt ci tego nie zabroni, każdy robi to co chcę :) . Pozdrawiam i mam nadzieję, że ten komentarz i słowa mojej cioci Cię nie uradziły :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dlatego właśnie działam sobie we własnym zakresie, nie chcę iść do agencji i zdaję sobie sprawę, że pewnie by do niej nie przyjęli - nie mam wzrostu :) a co do tego, co napisałaś, cóż, ja uważam, że się rozwinęłam, osoby, z którymi współpracuje - a to także profesjonaliści - także... jak widać, ile ludzi, tyle opinii! ja nie zamierzam tego zakończyć tylko dlatego, że czyjaś ciocia stwierdziła, że się nie nadaję :D

      Usuń
    2. poza tym, dla mnie to jest tylko zabawa, poważniej do tego podchodzę, ale nadal czerpię z tego radość, nie mam nadziei na nic więcej, bo nie chcę niczego więcej :)

      Usuń
    3. czuję że to historia wyssana z palca która ma na celu Cię "zdołować", ale na szczęście tego nie robi

      Usuń
    4. nie ma szans, już nic mnie nie zdołuje :)

      Usuń
  12. Żeby zostać modelką fotomodelingu nie trzeba mieć wzrostu jak na wybieg. Widzę, że się nie orientujesz, więc Ci piszę :) . Jak napisałam w powyższym moim komentarzu oczywiście nie "mówię" Ci, abyś przestała bawić się w fotomodelkę, nikt Ci tego nie zabroni, każdy robi co chcę, więc nie wiem dlaczego piszesz, że "ja nie zamierzam tego zakończyć tylko dlatego, że czyjaś ciocia stwierdziła, że się nie nadaję :D" ale cóż, życzę powodzenie, bo mi osobiście podobają sie Twoje zdjęcia, tylko chciałam Ci napisać co powiedziałyby profesjonale osoby z agencji i nie chciałam Cię tym urazić, niestety mi się nie udało, bo "wyczuwam" że jednak się obraziłaś.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wiem, że nie trzeba, ale 160 to również za mało, nawet na fotomodelkę :)) nie obraziłam się, po prostu przyjęłam to, co napisałaś z dystansem, już wyrosłam z takich dziecinnych foszków :) nigdy nie miałam zamiaru robić nic profesjonalnie, bo wiem, że się nie nadaję - i nie koniecznie dlatego, że nie wyrażam emocji, jak to stwierdziła Twoja ciocia. każdy patrzy inaczej, niektórzy patrzą, ale nie widzą, tak to już jest, ja się cieszę, że współpracuję z wieloma osobami, które MAJĄ doświadczenie, bo od nich wiele się uczę, dostaję cenne rady i uwagi, to mi wystarcza ;) nigdy nie chciałam niczego więcej.

      Usuń
  13. skąd te rajstopki panterkowe? :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Zdjęcie wprost cudne <3 Nie przestawaj pozować :) Ślicznie tu u cb ;*

    Zapraszam do mnie -->
    http://patrycja-patrishia-klodzinska.blogspot.com/ . Jak się spodoba to proszę o
    zaobserwowanie oraz komentarz :) Na pewno się odwdzięczę.

    Pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za wszystkie komentarze! ;)